Z dyskotek na salony. Ciężka droga MMA w Polsce

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Mieszane sztuki walki to najszybciej rozwijający się sport w XXI wieku. W Polsce rozwój tej dyscypliny nie należał jednak do najłatwiejszych. Wiele osób z podziwem wymieniała nazwiska Chalidowa czy Drwala, inni twierdzili, że to "mordobicie".

MMA w Polsce wyrastało w gruncie rzeczy z podziemia. Wiele osób inspirowało się tym, co w Japonii czy Stanach Zjednoczonych robią zawodnicy Pride FC czy UFC. Pierwsze, kameralne gale były organizowane m.in. w dyskotekach, gdzie rozstawiano prymitywną klatkę, a przez to odbiór społeczeństwa z reguły był negatywny, bo przecież z klatką kojarzono walki psów.

Na poważnie pojedynkom na zasadach MMA zaufała warszawska federacja KSW, która z pierwszymi galami gościła w restauracji Champion's. Z czasem w Polsce zaczęto organizować więcej tego typu wydarzeń, już w bardziej znanych miejscach, a swoje pierwsze kroki stawiali tam m.in. Mamed Chalidow, Krzysztof Kułak czy Jan Błachowicz. Małym impulsem, który popchnął wszechstylową walkę wręcz na przód był angaż Pawła Nastuli w Pride FC. Mistrz olimpijski w judo w 2005 roku stoczył pierwszą walkę w prestiżowej organizacji. Jego starcie z Antonio Rodrigo Nogueirą pokazał nawet Polsat Sport. Później jeszcze Tomasz Drwal trafił jako pierwszy Polak do UFC, ale wówczas nie mówiono o tym tak głośno, jak obecnie mówi się o Polakach walczących w organizacji Dany White'a.

Przez kolejne lata MMA jako sport rozwijał się powoli, za walki zarabiano po kilkaset złotych, organizatorzy z trudem łapali jakichkolwiek sponsorów. Kolejnym przełomowym momentem było zatrudnienie przez KSW Mariusza Pudzianowskiego. Najsilniejszy człowiek na świecie zadziałał na kibicach jak magnes. Po chwili federacja KSW opuściła Torwar i zaczęła zdobywać największe hale w Polsce. Z tej okazji skorzystał Mamed Chalidow, który efektownym stylem walki i skromnością wykreował się na największą gwiazdę MMA w Polsce.

Choć KSW i inne organizacje szły naprzód, a poziom sportowy gal zwiększał się, to żaden z zawodników nie został doceniony w plebiscycie na najlepszego sportowca w Polsce. W tym przypadku w czołówce znajdowali się już bokserzy, ale zawodników MMA pomijano. 2015 rok był przełomowy, UFC zasiliło sporo Polaków, a w Krakowie amerykański potentat zorganizował debiutancką galę. W marcu niespodziewanie to kobieta osiągnęła największy triumf w historii MMA w Polsce, choć jeszcze rok wcześniej nikt się tego nie spodziewał. Joanna Jędrzejczyk w krótkim czasie doszła na sam szczyt w UFC, zdobywając pas mistrzyni wagi słomkowej. Olsztynianka błyskawicznie została gwiazdą MMA na świecie, chyba jeszcze bardziej docenianą za granicą niż we własnym kraju. Co najważniejsze, w 81. Plebiscycie "Przeglądu Sportowego" i TVP na 10 najlepszych sportowców zajęła ona 7. miejsce. Teraz "JJ" jest twarzą takich firm jak Samsung, a niemal każda telewizja w Polsce zaprasza ją do swoich programów, nie wspominając już, na ilu okładkach gazet gościła.

Sukces Jędrzejczyk, o którym wie już cała Polska, to moment przełomowy. Jak teraz będzie można powiedzieć o MMA, że jest to "mordobicie", skoro mistrzynią w tej dyscyplinie jest tak elokwentna osoba jak Jędrzejczyk? Mogą nadejść jeszcze czasy, kiedy polskich wojowników zobaczymy na olimpiadzie, bo coraz poważniej mówi się, aby z MMA uczynić dyscyplinę olimpijską.

Waldemar Ossowski [urlz=https://twitter.com/PolskieMMA]Obserwuj @PolskieMMA

[/urlz]

Zobacz wideo: Tomasz Majewski: Kończę karierę za pół roku i potem na pewno będę odpoczywał

Źródło: WP SportoweFakty

Źródło artykułu:
Komentarze (2)
avatar
Bellini
26.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
MMA na olimpadzie w zasadzie czemu nie, tylko trzeba by ustalić jakieś porządne zasady i punktacje..  
avatar
Hampelek
25.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
i dalej ludzie mówią, że to mordobicie. MMA i inne temu podobne nie mają nic wspólnego ze sportem