Gliński obiecał, Lewandowski wygrał. "Zyskałem sobie wielu wrogów"

Ministerstwo zareagowało na mocne słowa o stypendiach. - To dobrze, choć zyskałem wielu wrogów - mówi wicemistrz świata Marcin Lewandowski, który rozpoczął dyskusję. Sprawa jest pilna, bo wiele talentów rzuca sport, by znaleźć "normalną" pracę.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Marcin Lewandowski Getty Images / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski
800 złotych stypendium - tyle miesięcznego wsparcia chciało przyznać  ministerstwo Marcinowi Lewandowskiemu. - To śmiech na sali - skomentował biegacz na 1500 m.

Zawodnik w marcu zdobył tytuł w halowych Mistrzostw Europy. Na igrzyskach olimpijskich w Tokio nie awansował do finału z powodu kontuzji.

Lewandowski zagroził więc, że nie podpisze kontraktu z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki. Kapitan reprezentacji Polski w zasadzie nie musiał zabierać głosu, bowiem on akurat dzięki wybitnym osiągnięciom ma sponsorów i może spokojnie trenować i stać go na skupienie się tylko na sporcie. Ale postanowił, że milczeć nie będzie, bowiem stypendia w takiej wysokości wiele jego koleżanek i kolegów w zasadzie wykluczają ze skutecznej walki sportowej. Taki na przykład chodziarz Artur Brzozowski (startował w Tokio) pracuje na budowach i hoduje pszczoły.

"Wstyd i żenada"

Zasady przyznawania stypendiów i ich wysokości są proste. Wszystko zależy od osiąganych wyników. Minimum jest awans do finału imprezy głównej, dzięki czemu można mieć zapewnione minimum świadczeń na kolejny sezon. Lewandowski zdobył medal na HME w Toruniu, który został wyceniony na 800 zł.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"

- To wstyd. Mi krzywdy nie zrobią, ja mam sponsorów i środki na przygotowania. Chodzi jednak o to, że wielu zawodników osiąga sukces życia, zdobywa medal Halowych Mistrzostw Europy i to jest ich jedyne źródło utrzymania. Jesteśmy profesjonalistami, poświęcamy się temu w pełni i nie możemy mieć dodatkowej pracy - grzmiał "Lewy" kilka dni temu.

Po jego słowach w Polskim Związku Lekkiej Atletyki rozdzwoniły się telefony. Odpowiedzi dyrektora Krzysztofa Kęckiego czy wiceprezesa Tomasza Majewskiego były zdecydowane - związek nie decyduje o wysokości stypendiów, a Ministerstwo Sportu. PZLA ma występować o jak najwyższe środki, a ponadto zapewnia tzw. stypendia sponsorskie.

- Są one dla zawodników, którzy nie mają za co żyć i trenować. Co roku dajemy ich kilka-kilkanaście. Bywa, że osoba bez otrzymania takich środków po prostu skończy przygodę ze sportem. Do tego nie chcemy dopuścić. Powtórzę: wyższe stypendia dostają lekkoatleci, którzy naprawdę tego potrzebują - zapewniał dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą.
Oświadczenie PZLA ws stypendiów Oświadczenie PZLA ws stypendiów
Zarzuty do PZLA zgłosił jednak m.in. Konrad Bukowiecki. Wicemistrz Europy w pchnięciu kulą nie zamierzał się powstrzymywać. On tak naprawdę został bez stypendium - w marcu na HME nie zdobył medalu, na igrzyskach w Tokio odpadł w eliminacjach. Gorszy sezon sprawił, że musi liczyć tylko na prywatnego sponsora.

- Nie jest tak, że nie mamy za co żyć. Celem życia nie jest jednak to, żeby przeżyć. Chcemy móc zabezpieczyć przyszłość. Tłumaczenie innych, że my narzekamy, że nie mamy za co żyć, jest żenujące - przekonywał w rozmowie z TVP Sport (WIĘCEJ TUTAJ).

- Druga kwestia jest taka, że kwoty stypendiów są śmieszne. Kiedyś trafiłem na tabelkę, w której rozpisano, że stypendia były ustalane, gdy płaca minimalna wynosiła nieco ponad 900 złotych. Teraz najniższa krajowa wynosi 2800 złotych, stypendia się nie zmieniają. Nie idą one wprost proporcjonalne do zarobków. Sportowcy stanęli w miejscu. Nie oszukujmy się - to śmiech.

Sukces i zmiany

Choć my nie doczekaliśmy się odpowiedzi od Ministerstwa Sportu, doczekał się Lewandowski. Podczas gali Złote Kolce w Warszawie 34-latek dostał zapewnienie od ministra Piotra Glińskiego, że zostanie mu przyznane tzw. specjalne stypendium o wysokości 3450 zł brutto.

To jednak nie było najważniejsze. Jak wyznał nam kapitan lekkoatletycznej reprezentacji, Gliński przekazał mu jeszcze lepsze informacje.

- Minister Gliński zapewnił mnie, że ustawa została przegłosowana i wejdzie w życie 1 stycznia. Dzięki temu sportowcy, którzy nie odnieśli sukcesu na dużej imprezie przez chorobę, kontuzję czy w wyniku niesprzyjających okoliczności, będą mogli liczyć na wsparcie. Cieszę się, że do tego doszło. O to przecież mi chodziło - powiedział nam Lewandowski.

Na dodatek Ministerstwo Sportu zapowiedziało stworzenie nowych programów stypendialnych - Team100 Junior (dla sportowców w wieku 16-17 lat), Team100 (dla sportowców w wieku 18-23 lata), Team100 Trener (dla wyróżniających się szkoleniowców) oraz Team100 Minister.

Właśnie ten ostatni ma być przeznaczony nie tylko dla zawodników z najwyższego poziomu, ale także dla tych, którzy są w trudnej sytuacji losowej, a dotychczas nie było dla nich możliwości prawnych, żeby mogli uczestniczyć w takich programach.

Historie polskich medalistów wskazują, że zmiany są potrzebne.

Płacz i marazm. "Tak marnujemy talenty"

Ciemną stronę lekkoatletyki doskonale zna Paweł Wiesiołek. Polski dziesięcioboista długo czekał na swój pierwszy wielki sukces. W marcu w Toruniu 30-latek zdobył brąz HME i dopiero po tym osiągnięciu jego finanse się uregulowały. Wcześniej często musiał wiązać koniec z końcem.

- Związek mi pomaga, dzięki medalowi z Torunia mam też sponsorów i liczę, że ze mną zostaną. Ale wcześniej wyglądało to inaczej. Cztery lata temu zaryzykowałem i wydałem wszystkie oszczędności na przeprowadzkę do Sopotu, żeby spróbować jeszcze raz dostać się do światowej czołówki - wspomina w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Nie mogłem liczyć na wysokie stypendium, byłem pomijany. A bez czystej głowy i myśli, czy na obiad mogę sobie pozwolić na makaron z łososiem czy z cukrem, przygotowanie formy na rywalizację w imprezach mistrzowskich jest ekstremalnym zadaniem. To jest czysta-brudna prawda tego sportu.

Na kolejnej stronie przeczytasz m.in. jakich wrogów narobił sobie przez swoje wypowiedzi Marcin Lewandowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×