Londyn pięć lat po "najbrudniejszych" zawodach lekkoatletycznych w historii. Dane porażają

W 2012 r. kibice emocjonowali się walką lekkoatletów na IO w Londynie, nie mając pojęcia, że są bezczelnie oszukiwani. Skala tego procederu, którą zaprezentował angielski dziennik, poraża. Co trzeci finalista był w jakiś sposób powiązany z dopingiem.

Michał Fabian
Michał Fabian
PAP/EPA / BERND THISSEN

- Lekkoatletyka powraca do Londynu pięć lat po tym, co nazywano wspaniałymi zawodami. Czy igrzyska olimpijskie w 2012 r. były w rzeczywistości najbrudniejszymi w historii? - takie pytanie zadaje "Daily Mail". Angielski tabloid przeprowadził w ostatnim czasie żmudne śledztwo dotyczące lekkoatletów startujących przed pięcioma laty w Londynie.

U progu mistrzostw świata w Londynie (rozpoczynają się 4 sierpnia) dziennikarze przedstawiają szczegółowe dane i przypominają historie, które muszą budzić obrzydzenie wśród kibiców. W sierpniu 2012 r. media rozpisywały się o "najczystszych" igrzyskach w historii. Fani oklaskiwali bohaterów z bieżni, rzutni czy skoczni, tymczasem nie mieli pojęcia, że biorą udział w wielkim festiwalu oszustwa.

225 nazwisk na "czarnej liście"

Dziennikarze "Daily Mail" przeanalizowali listę finalistów zawodów lekkoatletycznych na IO 2012 (w maratonie i chodzie brali pod uwagę pierwszą "trzydziestkę"). "Prześwietlili" każde z 656 nazwisk. Wnioski są szokujące. Ponad jedna trzecia, dokładnie 34 proc. finalistów z Londynu, miała powiązania z dopingiem!

Skąd wziął się ten wynik? W pierwszej grupie znaleźli się zawodnicy, którym już wcześniej udowodniono stosowanie dopingu albo stało się tak w ciągu pięciu lat po londyńskich igrzyskach. Mowa aż o 87 finalistach (czyli 13 proc.).

Druga grupa - licząca 138 nazwisk (czyli kolejne 21 proc.) - to sportowcy, przy nazwiskach których pojawiły się pewne podejrzenia o stosowanie niedozwolonych środków. - Po pierwsze, ich trener, agent lub lekarz był powiązany z dopingiem albo toczy się przeciwko niemu postępowanie. Po drugie, to sportowcy, którzy albo opuścili badania antydopingowe (kontrolerzy nie zastali ich we wskazanym miejscu - przyp. red.), albo oblali testy, ale uniknęli kary. Po trzecie, istnieją podejrzenia co do profilów krwi niektórych zawodników po tym, jak do sieci wyciekły materiały hakerów z "Fancy Bears" - czytamy w "Daily Mail".


Finał hańby

Nietrudno wskazać "najbrudniejszą" konkurencję lekkoatletyczną podczas londyńskich igrzysk. - Okryły hańbą finał olimpijski - pisaliśmy w marcu ub. roku o finale biegu na 1500 m pań.

10 sierpnia 2012 r. na londyńskiej bieżni niespodziewanie triumfowały dwie Turczynki - pierwsza linię mety przekroczyła Asli Cakir Alptekin, druga była jej rodaczka Gamze Bulut. Alptekin zdobyła historyczne, pierwsze dla Turcji w lekkoatletyce, złoto igrzysk. - Chciałyśmy dwóch medali, przyjechałyśmy tu po złoto i srebro. Odniosłyśmy sukces - komentowała Alptekin.

Eksperci i kibice kręcili głowami z niedowierzania. Niektóre rywalki tuż po finale nie bały się powiedzieć o swoich podejrzeniach. - Już wcześniej Alptekin została złapana na dopingu. W roku poprzedzającym igrzyska nie biegała praktycznie nigdzie, a potem wyszła i wygrała - mówiła Amerykanka Morgan Uceny, która z powodu upadku nie ukończyła finału. Miała na myśli dopingową wpadkę zwyciężczyni z Londynu (w 2004 r. Turczynkę przyłapano na stosowaniu niedozwolonych środków na MŚ juniorów). Także wynik drugiej Bulut wzbudzał kontrowersje. Zawodniczka ta poprawiła się w roku olimpijskim o kilkanaście sekund w biegu na 1500 m.

- Jestem bardzo rozczarowana. Pewnie będę miała przez to kłopoty, ale nie wierzę, że rywalizuję na zasadzie równych szans - powiedziała tuż po biegu Brytyjka Lisa Dobriskey, która zajęła 10. miejsce. Jak się okazało, miała rację.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., CO STAŁO SIĘ Z TURECKIMI BIEGACZKAMI ORAZ JAKIE KRAJE - OPRÓCZ ROSJI - BYŁY NAJCZĘŚCIEJ WYMIENIANE W KONTEKŚCIE DOPINGU

Czy sportowcy przyłapani na dopingu powinni być karani dożywotnią dyskwalifikacją?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×