To dlatego Anwil przegrał. Klub czeka na wyniki badań

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Legia i Anwil
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Legia i Anwil
zdjęcie autora artykułu

Anwil Włocławek przegrał z Legią Warszawa po dogrywce (79:83) i stracił atut własnego parkietu w półfinale. Na dodatek urazu barku nabawił się Kamil Łączyński, który jest sercem zespołu.

Co to za był za rollercoaster emocjonalny w Hali Mistrzów na otwarcie serii półfinałowej pomiędzy Anwilem Włocławek i Legią Warszawa. Niemal przez całe spotkanie prowadził zespół ze stolicy, ale w szalonej końcówce James Bell - rzutem z rogu boiska - doprowadził do dogrywki, mimo że wcześniej... pomylił się na linii rzutów wolnych.

W dodatkowym czasie gry włocławianie odskoczyli już nawet na sześć punktów (79:73), ale cierpliwie grający warszawianie najpierw odrobili straty, a później sami zbudowali przewagę, której już nie oddali. Mecz zakończyli serią punktową "10:0".

- W dogrywce wdarło się nieco nonszalancji w nasze szeregi i przez to niestety przegraliśmy - nie ukrywa trener Przemysław Frasunkiewicz, który jasno definiuje przyczynę porażki. To kiepski początek meczu, który - jego zdaniem - ustawił całą rywalizację. Warto zaznaczyć, że pierwsze punkty z gry gospodarze zdobyli dopiero... po prawie pięciu minutach!

Frasunkiewiczowi chodzi o nieprzemyślane decyzje w ataku - złe rzuty i straty wpędziły włocławian w spore problemy. Brakowało cierpliwości i opanowania. To odbiło się na dalszej części meczu. Bo Anwil - mimo wypracowanych pozycji w II połowie - pudłował na potęgę (łącznie 26/72 z gry). Pamiętając o wcześniejszych pomyłkach, zawodnikom brakowało pewności siebie.

ZOBACZ WIDEO: Myślisz, że masz zły dzień? To spróbuj przebić tego kolarza

Spójrzmy na poszczególnych zawodników. Michał Nowakowski w meczu spudłował pięć rzutów z gry (0/5), James Bell osiem (8/16), Kyndall Dykes dziewięć (2/11), a Jonah Mathews aż dziesięć (6/16).

- Słabo zaczęliśmy ten mecz, byliśmy dzicy w swoich poczynaniach. Kompletnie niepotrzebnie poszliśmy w stronę bardzo trudnych rzutów z niestabilnych pozycji, co miało wpływ na losy całego spotkania. W drugiej połowie wyprodukowaliśmy sporo otwartych pozycji, ale jak zaczyna się mecz w ten sposób, to później trudno się przełamać. Nawet otwarte pozycje są problemem. To jest główna przyczyna porażki - komentuje Frasunkiewicz.

- Mówiliśmy, czego szukamy na pick&rollu, a nasi najbardziej doświadczeni zawodnicy robią zupełnie coś innego. Z czego to się bierze? Z przemotywowania, a może z zbyt dużej nonszalancji? - dodaje trener Anwilu.

Po meczu sporo mówiło się o akcji, którą wykonał Łukasz Koszarek. Kapitan Legii i dyrektor reprezentacji Polski "ukradł" piłkę Mathewsowi na niecałą minutę przed zakończeniem dogrywki. Amerykanin, który już niedługo ma grać w kadrze Polski, nie spodziewał się, że Koszarek jest w stanie zabrać mu piłkę. Lider Anwilu sfaulował, a sędziowie orzekli to jako przewinienie niesportowe. Po tej akcji włocławianie stracili... cztery punkty. Na własne życzenie. - W ogóle nie powinniśmy być z piłką w tym miejscu na boisku, to był błąd - uważa Frasunkiewicz.

- Nie zgadzam się z tą opinią, że Łukasz Koszarek nie umie bronić. Znam go już bardzo długo i wiem, że jeśli się zepnie, to jest w stanie grać w obronie na wysokim poziomie. U trenera Tabaka bronił przecież agresywnie na całym parkiecie. Umie to robić. Wielokrotnie widziałem sytuacje, gdy Łukasz w ważnych momentach grał świetną obronę - podkreśla Przemysław Frasunkiewicz.

Anwil Włocławek przegrywa z Legią 0:1
Anwil Włocławek przegrywa z Legią 0:1

Kluczowe wyniki badań

Warto podkreślić, że włocławianie w końcówce meczu musieli sobie radzić bez Kamila Łączyńskiego, który - po zderzeniu z Jure Skificiem - nabawił się urazu barku. Rozgrywający z dużym grymasem bólu i opatrunkiem oglądał poczynania kolegów z perspektywy ławki rezerwowych. Nie był w stanie wejść na parkiet i pomóc drużynie. Wiemy, że w czwartek przejdzie badanie rezonansem magnetycznym, które pokaże, jak poważny jest to uraz. Wszyscy liczą na to, że będzie mógł zagrać w piątek.

Jego ewentualna nieobecność byłaby dużą stratą dla Anwilu. Łączyński to generał, serce tego zespołu. Rozgrywa bardzo dobry sezon. Nie tylko kreuje pozycje dla kolegów, ale też potrafi samemu zdobyć ważne punkty. - Mam nadzieję, że zagra w piątek - mówi Frasunkiewicz, który mocno komplementuje warszawski zespół.

- Legia gra w koszykówkę. Nie widziałem żadnego nieczystego zagrania ze strony rywali, pokonali nas, bo grają w koszykówkę. Grają fizycznie, ale czysto. Nie można się do niczego przyczepić - uważa.

Drugie spotkanie w tej serii odbędzie się w piątek 6 maja (początek meczu o godz. 17:30). Gospodarzem ponownie będzie Anwil Włocławek. Rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw.

CZYTAJ TAKŻE: Tyle ma być drużyn w lidze! Będzie "dzika karta"? Mamy nowe informacje Zaskoczył Polskę, zrobił wynik ponad stan. Teraz... musi szukać pracy Oni byli najlepsi w polskiej lidze, oto nasze wybory! Zrobił wielką furorę w polskiej lidze! Mówi o taktycznej bitwie i swojej przyszłości

Źródło artykułu:
Która drużyna awansuje do wielkiego finału?
Anwil Włocławek
Legia Warszawa
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (2)
avatar
WOP
5.05.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Anwil to nie Stal, dzisiaj wygra.  
avatar
Jan Kowalski
5.05.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Łączyński - -4. Czyli z Kamilem na boisku przegrali 4-ma. Zatem tytuł jak zwykle na SF KŁAMIE, sugerując, że to z przyczyny owej kontuzji. Dopiero z treści widać, po wypowiedziach Franza, praw Czytaj całość