Mógłby nawet "wyjechać na rowerze". Teraz dla Filipa Puta liczy się tylko jedno
- Mecz z Treflem? Mam nadzieję, że się przełamiemy - mówi Filip Put. Jego GTK Gliwice notuje czarną serię. Ugrzęzło na dnie tabeli Energa Basket Ligi, a kolejne mecze uciekają.
- Gra jest lepsza, ale nie ma przełamania - przyznaje Filip Put. Jego drużyna wygrała po raz ostatni 14 października. Od tego czasu zanotowała dziewięć porażek z rzędu - odkąd gliwiczanie są w Energa Basket Lidze nigdy jeszcze nie przegrali tylu kolejnych spotkań.
Put widzi jednak światełko w tunelu. - Trzy ostatnie mecze: z Czarnymi, Kingiem i MKS-em, były lepsze. To był taki zalążek tego, co chcemy grać - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały światDlaczego jednak GTK nie może niczego wyrwać? Put przyznaje, że nawet jak długimi fragmentami grają dobrze, to przychodzi kilka chwil, głupich akcji i błędów, a mecze uciekają. - Na tym poziomie takie błędy nie wybaczają - mówi.
Czy przerwa świąteczna może pomóc? Ostatni mecz GTK rozegrało 23 grudnia (porażka w Dąbrowie Górniczej z MKS-em 92:101). Potem było trochę wolnego. Każdy miał czas, żeby wyczyścić głowy i wrócić z nową energią na kluczową część sezonu. GTK chcąc utrzymać miejsce w elicie musi zacząć wygrywać.
- W drugiej rundzie mamy zdecydowanie więcej meczów we własnej hali. Mam nadzieję, że kibice nam pomogą i nie opuszczą nas w tej trudnej chwili - przyznaje Put, który liczy, że już w niedzielę z Treflem jego zespół zdoła się przełamać.
Przystąpi do niego z nowym zawodnikiem, którym w ostatnim czasie został Jonathan Williams. Dla amerykańskiego rzucającego jest to powrót do GTK, w którym występował już w sezonie 2017/2018.
Put w roli shootera? Czemu nie!
Silny skrzydłowy mówi nam też o swojej nieco innej roli w drużynie w porównaniu do lat ubiegłych. Put zawsze był zawodnikiem grającym bliżej kosza. Teraz często pojawia się na obwodzie i nie boi się sięgać do rzutów trzypunktowych. W ostatnim meczu z MKS-em oddał aż 11 rzutów zza łuku, z których wykorzystał pięć.
- Na pewno nie oddałem nigdy w swojej karierze tylu rzutów z dystansu w jednym meczu, ale taki mamy system i wierzymy w niego. Jest więcej gry na obwodzie, a mniej pod koszem - wyjaśnia.
- Muszę się dostosować. Wiem, że ten rzut był jakimś moim mankamentem. Nigdy nie byłem 40-procentowym strzelcem, ale cały czas staram się polepszać żeby było lepiej. Żeby rywale wiedzieli, że grożę rzutem - dodał.
I trener Robert Witka chce tych rzutów z dystansu. - Nie tylko ja, ale każdy ma "carte blanche". Nikt nas nie karze, jeżeli oddajemy rzuty z wypracowanych pozycji. My musimy w nie wierzyć i trener w nie wierzy - skomentował Put.
Pięć trafionych "trójek" i 21 zdobytych punktów w starciu z MKS-em to jeden z najlepszych występów Puta w sezonie. Ten jednak wolałby czegoś innego. - Ciężko się cieszyć z czegokolwiek przy dziewięciu porażkach z rzędu. Myślę, że gdybym nawet wyjechał "na rowerze", a drużyna by wygrała, to skakałbym z radości - zakończył.
Zobacz także:
Szok Taylora, zawód na igrzyskach. Działo się w 2021 roku!
DeMar DeRozan znów to zrobił. Wielki rzut w Nowy Rok!