Prezesi listy piszą, trener kadry nie wie, co będzie najlepsze. Jaki nowy sezon w EBLK?

W ostatnim czasie głośno było o listach do prezesa PZKosz Radosława Piesiewicza. Główny temat? Kaganiec na koszykarki zagraniczne. Czy to faktycznie właściwa droga dla Energa Basket Ligi Kobiet? Jak będzie wyglądał nowy sezon?

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
Kahleah Copper WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: Kahleah Copper
Najpierw Enea AZS Poznań, potem CosinusMED Widzew Łódź. To z tych ośrodków trafiły do PZKosz listy. Treści podobne - ograniczenie liczby zawodniczek zagranicznych w składach zespołów Energa Basket Ligi Kobiet na sezon 2020/2021.

"Organem, który kształtuje i odpowiada za polską koszykówkę, jest Polski Związek Koszykówki i to on kreuje drogę, którą pójdziemy. Dlatego zwracamy się z prośbą do Pana Prezesa o maksymalne ograniczenie gry zawodniczek zagranicznych w EBLK (maksymalnie dwie)" - można przeczytać w liście, którego autorami są Paweł Leszek Klepka i Łukasz Zarzycki z Enea AZS-u.

"Uważam, że polska koszykówka kobiet zmierza w bardzo niebezpiecznym kierunku i jeśli nie podejmiemy radykalnych kroków, może to być kierunek nieodwracalnie degradujący żeński basket" - dodaje Łukasz Czuku z CosinusMED.

ZOBACZ WIDEO: Dawid Kownacki będzie miał problem z dostosowaniem się do wytycznych ligi ws. koronawirusa. "Czasem porywa cię fantazja"

Ograniczenie dla zawodniczek zagranicznych miałoby pomóc polskim zawodniczkom. Jak? Nie miałyby rywalek w składzie, zyskałyby niejako "darmowo" minuty gry dzięki czemu miałyby podnieść swój poziom. To w finalnym rozrachunku miałoby przełożenie na mocniejszą kadrę. Zauważono też, że do Polski trafiają coraz słabsze zawodniczki, a nie topowe gwiazdy. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal to one ciągną ekipy.

Czuku podniósł również temat, że przez kilka koszykarek z WNBA terminarz polskiej ligi musi zostać dostosowany do ligi za oceanem. Prawda jest jednak taka, że tyczy się to całej Europy. Zawodniczki z WNBA często nie docierały na Stary Kontynent na start sezonu. Często też wzmacniały kluby dopiero w styczniu. Padło nawet porównanie do Energa Basket Ligi, że tutaj nie ma terminarza dopasowanego do... NBA. Komentarz jest raczej zbędny.

Co na temat ewentualnych ograniczeń sądzi Maros Kovacik, trener reprezentacji Polski? - Szczerze? Na chwilę obecną nie wiem, co powiedzieć. Nie wiem co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Wszystko przez kryzys z jakim obecnie mamy do czynienia i całą tą sytuację. Nikt nie wie, jakie będzie podejście do koszykówki generalnie w całej Europie. Dopiero z biegiem czasu będzie szło coś powiedzieć - mówi Słowak.

Ciekawe jest to, że głos podniosły ośrodki, którym do czołówki daleko. CosinusMED Widzew i Enea AZS to odpowiednio 9. i 10. drużyna minionych rozgrywek. I teraz trzeba spojrzeć w składy tych zespołów. Łącznie pojawiło się w nich... 10 zawodniczek zagranicznych! Dodatkowo w ekipie z Wielkopolski z pięciu najdłużej przebywających na parkiecie koszykarek, tylko jedna była Polką.

O co zatem chodzi? Założyć kaganiec na kluby, które dysponują większym budżetem i grają w europejskich pucharach? Wydaje się, że nie tędy droga. Jeżeli kogoś stać na "poważne nazwiska", dzięki którym kluby mogą walczyć o najwyższe laury w kraju i dobre wyniki w Europie, to dlaczego odbierać im taką możliwość? Arka Gdynia nie po to tyle lat odbudowywała siłę, żeby teraz zatrzymały ją sztuczne ograniczenia.

Zgodzić należy się z faktem, że gwiazdy nie są już takie, jak kiedyś, bo faktycznie nie ma takich zawodniczek, jak Tina Charles, Tamika Catchings czy Erin Phillips. Te jednak, które przylatują i są po niezłej selekcji, robią swoje. Nie trzeba ich też "głaskać". One wiedzą czego chcą i podobnie, jak rodzime zawodniczki, muszą na swoje zapracować.

Koszykówka zawsze cechowała się rywalizacją. Zagraniczne koszykarki sprawiają, że polskie zawodniczki mają z kim rywalizować, nierzadko od kogo się uczyć, a młode kogo podpatrzeć. Dowodem na to niech są ruchy w trakcie sezonu, jakie dokonał AZS Uniwersytet Gdański. Dwa mocne transfery i drużyna była zupełnie inna. Nasze utalentowane koszykarki sobie poradzą w każdych okolicznościach - wystarczy spojrzeć na Annę Makurat.

Na sam koniec trzeba również przypomnieć sprawdzoną tezę, że nie zawsze ilość idzie w jakość. Kluby nie muszą wykorzystywać wszystkich "wolnych miejsc". Może wystarczy wziąć dwie takie, które będą lepsze od pięciu innych?

Zobacz także:
Quiz! Sprawdź swoją wiedzę na temat fazy play-off Energa Basket Ligi w sezonie 2018/2019

Czy w EBLK powinno się ograniczyć liczbę zawodniczek zagranicznych do dwóch?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×