Jason Caffey: Byliśmy bogami koszykówki [WYWIAD]

Byliśmy elitarni. Wszyscy chcieli nas pokonać, a my pokonywaliśmy wszystkich - opowiada nam dwukrotny mistrz NBA. - Byliśmy bogami koszykówki - wspomina Jason Caffey.

Pamela Wrona
Pamela Wrona
Jason Caffey Getty Images / Brian Bahr / Na zdjęciu: Jason Caffey
"The last dance" bije rekordy popularności. Od kilku tygodni z niedzieli na poniedziałek Netflix publikuje po dwa odcinki niesamowitej historii Chicago Bulls i jego największego gwiazdora. "To był Bóg przebrany za Michaela Jordana" – mówił Larry Bird.

Caffey wówczas przy Michaelu czuł się jak bóg. Karierę rozpoczął w Chicago Bulls w 1995 roku, gdy wybrano go w drafcie z numerem 20. Razem z Jordanem, Rodmanem i Pippenem dwukrotnie zdobywał mistrzostwo NBA, będąc częścią "ostatniego tańca". Caffey, oglądając koszykarski dokument, przypomina sobie swój ostatni taniec w Illinois.

Pamela Wrona, WP SportoweFakty: Pan również był jednym z tancerzy "Ostatniego tańca". Dokument przywołał lawinę wspomnień?

Jason Caffey, dwukrotny mistrz NBA z Chicago Bulls: Jestem dumny z bycia częścią tej historii. Byki z lat 90. były traktowane jak gwiazdy rocka. Ten okres dał mi wiele życiowych lekcji. Miałem możliwość gry z najlepszymi koszykarzami wszech czasów jak Michael Jordan, Steve Kerr, Dennis Rodman, czy Scottie Pippen, którzy byli świetnymi nauczycielami. To pomogło mi przetrwać przez ten czas.

Sądzę, że dokument rzuci inne światło ludziom, którzy nie do końca rozumieją, jak funkcjonuje sport zawodowy od środka. Dzieje się znacznie więcej, niż tylko na boisku. Przebrnęliśmy przez wszystko i zdobywaliśmy mistrzostwa.

Jak to było być zawodnikiem Chicago Bulls?

To było uczucie, jakbyśmy byli bogami koszykówki. Byliśmy elitarni. Wszyscy chcieli nas pokonać, a my pokonywaliśmy wszystkich. Czego mnie to nauczyło? Dzięki poświęceniu i zaangażowaniu grupy można było osiągnąć naprawdę wszystko - to najważniejsze, czego się nauczyłem.

Przez życie zawsze prowadził mnie Bóg i w moim życiu miał ważne miejsce. To on w młodym wieku zainspirował mnie do bycia zawodowym koszykarzem. Miałem głos w głowie, który mówił mi, że w tym odnajdę sens. Miałem wtedy 8 lat.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Adrian Mierzejewski pokazał swój trening

I w końcu się udało.

W tym wszystkim chodziło o poświęcenie, aby robić to samo dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, nieustannie przez 10 lat bez względu na wszystko. To była inwestycja bez żadnego zarobku. Wszystko, co umysł podpowiadał ciału - twoje ciało może to zrobić i trzeba go słuchać. Musisz tylko mieć silny umysł, wzmacniać swoje ciało, aby osiągnąć ten poziom. Na całe życie zapamiętam jedno: bez względu na to, kto jest przeciwko tobie, jeśli Bóg będzie przy tobie, wygrasz.

Dwukrotnie zdobył pan mistrzostwo NBA, mając obok Michaela Jordana, Scottiego Pippena i Dennisa Rodmana. Jak dogadywał się pan z nimi jako młody koszykarz?

Miałem świetne relacje z nimi wszystkimi. Wszystko, czego oczekiwali ode mnie, to wyłącznie ciężka praca. Byłem do tego przyzwyczajony, ze względu na moje pochodzenie.

Mogę powiedzieć, że dzięki nim wciąż żyję i nadal się trzymam. Gdybym nie nauczył się od nich mentalności "never say die", gdyby nie zaszczepili we mnie niestrudzonej etyki pracy i postawy, która mówiła o tym, aby nigdy się nie poddawać, nie mam pojęcia, gdzie bym teraz był. Jestem wdzięczny Bogu, że postawił na mojej drodze najlepszych z najlepszych.
"The last dance" pokazuje różne twarze Jordana. Jakim kolegą był Michael?

Michael potrafił sprawić, że gdy grałeś z nim, można było wygrać każdy mecz. Przy nim rosła pewność siebie każdego z nas. Jego obecność zwiększała poczucie własnej wartości. Myślę, że wszyscy w zespole byli podbudowani, dzięki niemu wierzyli w siebie, bardziej niż kiedykolwiek. Michael robił niesamowite rzeczy, nie tylko na boisku.

Jak odnajdował się pan w choreografii trenera Phila Jacksona?

Phil Jackson wierzył w strategię trójkąta, którą zapoczątkował jeden z jego mentorów. Był bardzo bystrym trenerem, który pracował z takim warsztatem, jaki przyniosłeś ze sobą na salę. Indywidualnie prawie w ogóle z nim nie trenowałem i nic takiego nie miało miejsca.

Cofnijmy się jeszcze do roku 1995. Jaką osobą był wtedy Jason Caffey?

Był wyluzowanym i spokojnym 20-latkiem, skromnym debiutantem, który nie potrzebował wiele. Po prostu słuchał wszystkich świetnych gości, z którymi był w jednym zespole i chciał tylko uczyć się od nich jak najwięcej. Ale życie już dało mu w kość.

NBA zmieniło trochę pana scenariusz?

NBA z pewnością zmieniło sposób podejścia do pewnych rzeczy, to jak się przygotowywałem. Zmieniło się moje nastawienie do trudności, które napotykałem na swojej drodze - tych dobrych i złych. Przeszedłem drogę od niewiedzy, czy potrafię poradzić sobie z pewnymi rzeczami, do wiedzy, że mogę osiągnąć wszystko, jeśli włożę w to całe swoje serce.

Dużą rolę odegrała koszykówka?

Koszykówka uczyniła mnie mądrym, przedsiębiorczym człowiekiem, którym jestem dziś. Bycie profesjonalnym sportowcem wymagało dyscypliny. Ta sama dyscyplina, zdecydowanie przydatna jest w utrzymaniu i prowadzeniu własnego biznesu.

Dziś ma pan 46 lat. Jaki rozpoczął pan rozdział?

W 2019 roku założyłem fundację Universal Youth Foundation, która pomaga młodym mężczyznom unikać popełniania błędów. Chcę im pokazać, że pieniądze i sława nie dają nikomu prawa do płodzenia dzieci bez namysłu. Dzielę się z nimi swoją historią i uczę ich, że każda może mieć swoje szczęśliwe zakończenie i wszystko zależy od nas.
FUNDACJA CAFFEYA: Życie Jasona nie miało łatwego scenariusza. Caffey pochodzi z Mobile w stanie Alabama - niewielkiego miasta, ale mającego większe problemy. Dorastając w jego śródmiejskiej części, na porządku dziennym był handel narkotykami, morderstwa i prostytucja. Jego dzieciństwo nie było kolorowe. Nie zaznał miłości, a ulica pokazała mu jej zupełnie inny obraz. Jest ojcem dziesięciorga dzieci - w ten sposób rekompensował brak miłości w domu. W efekcie, były koszykarz zmagał się z poważnymi lękami i depresją. Napisał książkę o sferach seksualnych, a myślą przewodnią jego fundacji jest pomoc młodym mężczyznom, aby nie powielali jego błędów. Jason Caffey uczy ich, że wszystko jest w naszych rękach.

Obserwuj @Pamela_Wrona

Zobacz także: NBA. Fenomen wśród dziennikarzy. Adrian Wojnarowski bije rekordy popularności
Mike Scott. Od gry w Polsce rok temu po szansę w klubie Utah Jazz

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Adrian Mierzejewski pokazał swój trening


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.
Czy oglądasz "The last dance"?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×