EBL. W GTK Gliwice na niego postawili, a jego forma wręcz eksplodowała

21-letni Mateusz Szlachetka jest z pewnością jednym z wygranych minionych rozgrywek w Energa Basket Lidze. Rozegrał sezon życia. Żałuje, że z powodu przedwczesnego końca nie był w stanie wyciągnąć z niego jeszcze więcej.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
Mateusz Szlachetka Materiały prasowe / Materiały prasowe / Szymon Szczur / Na zdjęciu: Mateusz Szlachetka
Ma za sobą drugi sezon w Energa Basket Lidze. W GTK zaufali mu i został zmiennikiem Duke'a Mondy'ego. Swoją szansę wykorzystał - notował 7,6 punktu, 3,6 asysty i 2 zbiórki na mecz spędzając na parkiecie prawie 20 minut.

Pierwszy raz na poważnie zderzył się z większą presją, ale nie bał się jej i brał wszystko "na klatę". Grał odważnie na kosz. Trzeba tylko kibicować, żeby rozwijał się nadal w tak zawrotnym tempie.

Jak na razie Mateusza Szlachetki ma za sobą sezon życia, ale podchodzi do wszystkie na spokojnie. - Przede mną jeszcze dużo pracy, myślę że stać mnie na więcej i postaram się zrobić co w mojej mocy, żeby było jeszcze lepiej. Bardzo dużo zawdzięczam zarządowi, trenerom jak i moim kolegom z boiska, którym chce podziękować za współprace w tym tak krótkim, niedokończonym sezonie - komentuje "Szlachta".

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Małachowski opowiedział o treningach w kwarantannie. "Nie ma odpuszczania. Chcę się przygotować do IO"

Młody rozgrywający żałuje, że nie mógł dograć sezonu do końca, bo to mogło być tylko i wyłącznie z korzyścią dla dalszego rozwoju. - Szkoda mi niewykorzystanych minut. Każdy dzień spędzony na treningu czy na meczu jest dla mnie cenną nauką i nabieraniem doświadczenia - wyjaśnia.

Szlachetka walkę "o swoje" rozpoczął już tak naprawdę przed mistrzostwami Europy U20 w 2019 roku. Na początku niewiadome było czy w ogóle zmieści się do dwunastki na turniej w Izraelu. Do kardy wdarł się jednak przebojem, a już na samym turnieju ze średnią 8,9 punktu na mecz był trzecim strzelcem naszej reprezentacji - za Łukaszem Kolendą i Adrianem Boguckim.

- Ten turniej dał mi bardzo dużo. Miałem przyjemność reprezentować kraj na mistrzostwach Europy U20 i zmierzyć się z graczami, którzy grają na co dzień w Eurolidze. Dostałem dużo minut i przez to stałem się odważniejszy w podejmowaniu decyzji na boisku, co potem przełożyło się na grę w EBL - komentuje.

W GTK łatwo o minuty też nie miał, bo na swojej pozycji musiał rywalizować z graczami amerykańskimi. Najpierw - w debiutanckim sezonie - był to Myles Mack (następnie również Desmond Washington), potem wspomniany Mondy. Wszyscy byli graczami zupełnie różnymi, ale z tego akurat czerpał wiele dobrego.

- Bardzo dużo nauczyła mnie rywalizacja, która była na treningach, a także podpowiedzi, które otrzymywałem od Macka czy Mondy'ego. Pomagały mi one spojrzeć na grę z innej perspektywy - zarówno w ataku jak i w obronie. Obydwaj gracze mieli różny styl gry, przez co od każdego z nich mogłem nauczyć się czegoś innego - komentuje.

Szlachetka bez dwóch zdań mógłby kandydować do miana zawodnika, który poczynił największe postępy czy najlepszego gracza młodego pokolenia. Swój niemały wkład w ten jego olbrzymi krok do przodu miał również trener Paweł Turkiewicz.

- Jestem mu bardzo wdzięczny za cały wkład włożony w rozwój mojej kariery. To między innymi dzięki niemu i zarządowi GTK Gliwice rozpocząłem moją przygodę z zawodową koszykówką - zakończył 21-latek, który ma ważną umowę ze śląskim klubem.

Zobacz także:
EBL. Clyburn, Wroten, Kemp czy Dukes - rekordziści sezonu 2019/2020
Koszykówka. EBL. Michał Ignerski: Byłem blisko powrotu do Anwilu Włocławek

Czy Mateusz Szlachetka był największym pozytywnym zaskoczeniem sezonu 2019/2020 w EBL?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×