Carter tłumaczy swoją decyzję. "Pogoń za mistrzostwem? To nie dla mnie"
Vince Carter w przerwie letniej zaskoczył chyba wszystkich i dołączył do Atlanty Hawks. Spodziewano się raczej, że legendarny już zawodnik przeniesie się do jednego z faworytów do mistrzostwa, lecz on sam postanowił inaczej.
- Pochodzę z epoki, w której nie goniło się za pierścieniem. Wciąż się o tym mówi w odniesieniu do mojej osoby i nie mam z tym problemu, ale to po prostu nie dla mnie - stwierdził sam zainteresowany. Pomimo wieku, fundamentem nadal jest dla niego rywalizacja na parkiecie. Niski skrzydłowy mocno liczy na to, że właśnie Jastrzębie mu to zagwarantują.
- Nadal chcę grać w kosza, niezależnie od tego, jakie minuty otrzymam - dodał. Najbliższy sezon, spędzony w Atlancie, będzie dla Cartera już 21. w karierze, a Hawks jego ósmym klubem! Ostatnio był zawodnikiem Sacramento Kings, gdzie także nie miał żadnych szans na mistrzostwo. Poza tym prezentował się już nie najlepiej. Statystycznie były to jego najgorsze rozgrywki w karierze.
W stanie Georgia 41-latek liczy też zatem w pewien sposób na lepszy rok w swoim wykonaniu. Zdobycie pierścienia mu nie grozi, ale to nie ma dla niego znaczenia. Liczy się koszykówka. - To jest miłość. Naprawdę trudno jest tak po prostu odejść. Oczywiście kiedy nadejdzie ten czas, będzie trzeba się pożegnać - zaznaczył.
Carter dodał także, iż w 90 procentach będzie to jego ostatni sezon na parkietach NBA. Najpierw zarobi jednak 2,4 miliona dolarów, bo kontraktem na taką właśnie kwotę związał się ze swoim nowym klubem. W dotychczasowej karierze Vince notował średnio 17,7 punktu, 4,5 zbiórki oraz 3,3 asysty.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 86. Miłka Raulin: Elbrus poważnie pogroził mi palcem. Wiedziałam, że to może być moja zguba [4/4]