Filip Dylewicz: Coś się kończy, coś się zaczyna. Do Asseco nie poszedłem za kasą

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Właśnie. Był lekki niepokój, że nie uda się znaleźć pracy w tym wieku?

Był, bo znalazłem się w trudnej sytuacji, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że miałem jeden z najlepszych sezonów w swojej karierze. Przez całą karierę miałem przypiętą łatkę trudnego zawodnika, ale to jednak mój były trener z Trefla, Mariusz Niedbalski zadzwonił do z konkretną propozycją. Przy okazji chciałbym mu za to bardzo podziękować.

Podobno kluczowe okazały się spotkania z trenerem Frasunkiewiczem w jednej z gdyńskich restauracji. To prawda?

Odezwałem się do Przemka Frasunkiewicza, bo chciałem kontynuować swoją karierę w Trójmieście. Tutaj mam rodzinę, dom i czuję się najlepiej. Liczyłem, że znajdzie się dla mnie miejsce w koncepcji trenera i Asseco Gdynia. Zaimponowała mi jego reakcja na mojego sms-a. Szybko mi odpowiedział, ucieszył się, że do niego napisałem. Rozmowa była przyjemna i rzeczowa.

Do Asseco przyciągnęły pana pieniądze czy coś innego?

Nie przyszedłem do Asseco za kasą. Chcę się spełnić sportowo i pokazać wszystkim, że Filipa Dylewicza nadal stać na dobre występy. Nie ukrywam, że zaimponowała mi także koncepcja trenera i klubu. Warto zaznaczyć, że w klubie został fundament z czasów wielkiego Prokomu Trefla. Pracują tu ludzie, którzy to widzieli na własne oczy i wiedzą, co i jak mają robić. Jest wszystko poukładane. To nowoczesny schemat funkcjonowania klubu sportowego.

Były inne oferty?

Tak i one były za większe pieniądze. Jednak w Asseco tworzy się coś wielkiego. To mnie nakręca. Dawno nie byłem tak zmotywowany. Może to brzmi zaskakująco, ale taka jest prawda. To super impuls. Jestem przekonany, że odnajdę się w tej koncepcji.

Jak ona ma wyglądać?

Trener preferuje ofensywny styl gry, ale też z agresywną obroną. Podoba mi się, że jest to szybka koszykówka, którą miło się ogląda. To nowoczesne granie. Nie ma bezsensownego klepania w miejscu. Jest dużo podań, ścięć pod kosz. Pokażemy tę jakość już niedługo.

To prawda, że Igor Milicić dzwonił?

Tak, i Wojciech Kamiński ze Stali. Obaj dzwonili w momencie, gdy ja już byłem zdecydowany na Asseco i dałem słowo trenerowi Frasunkiewiczowi.

Mówi pan o agresywnej obronie, którą preferuje trener Frasunkiewicz. Podoła pan zadaniu?

Spróbuję, powalczę. Sam jestem ciekaw, co dam zespołowi w obronie. Wracam do tego, co mi mówił Żan Tabak. Obrony można się nauczyć, to są chęci i zaangażowanie. Kwestią jest wyciągnięcie tego od zawodnika. Wiem, że trener Frasunkiewicz to zrobi.

Zobacz także: To już jest marka - wielu chce grać w Toruniu

Słyszałem, że pana wskaźniki obrony pod samym koszem w programie Synergy wcale nie wypadły tak źle. Słyszał pan o tym?

Tak, też to słyszałem i było mi bardzo miło. Chciałem nawet zrobić zdjęcie na pamiątkę (śmiech).

Dla mnie niespodzianką jest fakt, że zaczął pan regularnie trenować w wakacje. Co się takiego zmieniło?

Już w zeszłym roku zacząłem pracować z Arturem Mielczarkiem. Bardzo mi się podobała jego etyka pracy, pokazał mi wiele ciekawych ćwiczeń. Szkoda, że miał takiego pecha, będę trzymał za niego kciuki. Mam świadomość, że dzięki indywidualnej pracy czuję się i wyglądam lepiej.

Dochodzą sygnały, że nie jest tak źle z tym Dylewiczem.

To dobrze. Na siłowni jest krótko, ale intensywnie. Nie ukrywam, że jest ciężko, ale daję radę, mimo że miałem przerwę. Są nawet treningi bokserskie. Wytrzymałem 40 sekund. Padłem. Niewyobrażalnie ciężki wysiłek fizyczny.

Na koniec - Asseco Gdynia to pretendent do tytułu?

Chcielibyśmy, ale to zweryfikuje boisko. Należy z szacunkiem wypowiadać się o rywalach, ale z drugiej strony trzeba być pewnym siebie. Patrząc na to, co dzieje się w klubie, to wierzę, że możemy zajść bardzo daleko.


Zobacz inne teksty autora

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy zakontraktowanie Filipa Dylewicza to dobra decyzja Asseco Gdynia?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×