Paweł Turkiewicz: Nie mamy sprecyzowanego celu

Świetnie w rozgrywkach pierwszej ligi radzi sobie drużyna GTK Gliwice. Po sobotnim zwycięstwie nad ACK UTH Rosą Radom (69:60) w dziewiętnastej kolejce, umocniła się na czwartym miejscu w tabeli. O świetnych wynikach mówi trener, Paweł Turkiewicz.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
WP SportoweFakty
WP SportoweFakty: Przez trzy kwarty mieliście bardzo duże problemy z ACK UTH Rosą Radom. Zlekceważyliście trochę rywala?

Paweł Turkiewicz: To ciężki teren, tak jak wszyscy mówili. Niektórzy wygrywali tu łatwo, ale okazało się, że zespoły z czołówki, Spójnia Stargard i Sokół Łańcut, przegrały. Zawodnicy UTH Rosy są młodzi, ambitni, bardzo agresywnie grają. Naprawdę trzeba włożyć w spotkanie z nimi dużo energii, nie wolno ich lekceważyć. Na początku może zlekceważyliśmy, wywołało to sporą liczbę strat w pierwszej połowie, ale w drugiej było lepiej.

Kluczowa dla końcowego zwycięstwa okazała się czwarta odsłona.

- Zgadza się. Wygraliśmy ten mecz defensywą, okazało się, że jak zawodnicy chcą, to potrafią dobrze bronić. Nie pozwoliliśmy rywalom zdobywać już tak łatwych punktów, nie mieli otwartych pozycji, i to w głównej mierze wpłynęło na wynik. W końcówce Grzesiek Podulka, Marceli Dziemba i Damian Pieloch trafiali.

ZOBACZ WIDEO Fatalny błąd sędziego i sensacja. Zobacz skrót meczu Real Betis - FC Barcelona [ZDJĘCIA ELEVEN]


W zeszłym sezonie właśnie z Rosą biliście się o utrzymanie, a teraz zajmujecie czwarte miejsce w tabeli. Co jest przyczyną takiej metamorfozy?

- To jest w 95 procentach zupełnie inny zespół. Z tamtej drużyny zostali tylko Grzesiek Podulka, który pochodzi z Gliwic, oraz Kacper Radwański. Poza tym są sami nowi gracze.

Przed rozpoczęciem rozgrywek miał pan komfort pracy, ponieważ mógł zbudować zespół według własnej koncepcji.

- Na pewno mam komfort pracy, prezes mi zaufał. Stworzyliśmy dobrą, silną drużynę, ośrodek jest fajny. Tworzy się w nim coś ciekawego, ale oczywiście jest to proces, który wymaga czasu. Buduje się nowa hala, być może ten ośrodek kiedyś będzie bardzo mocny. Spodziewał się pan aż tak wysokiej pozycji? 

- To, że wygrywamy, to przede wszystkim zasługa zawodników. Starałem się dobrze mentalnie dobrać chłopaków. Oczywiście zdarzają się nam przestoje, kiedy gramy słabo. Trochę pomieszałem skład, mam kilku młodych zawodników, którzy dostają szanse. Niech się cieszą grą, nie mamy sprecyzowanego celu. Gramy po to, żeby wygrywać.

Macie tylko punkt straty do trzeciej Spójni oraz dwa do drugiej Legii. Myślicie po cichu o czymś więcej?

- Skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Jesteśmy w takiej sytuacji, że każde następne zawody nie są dla nas łatwe. Myślimy tylko o tym, żeby wygrywać. Jest to młody klub, który dopiero raczkuje, jego rozwój to olbrzymi proces. Nie ma więc co się sztucznie "nakręcać", gramy, zwyciężamy, a co przyniesie przyszłość, to zobaczymy. Zebrałem takich ludzi, którzy czerpią z tego radość. Ciężka praca na treningach przynosi korzyści i daje im satysfakcję. Jak widać, są momenty, gdy nasza gra wygląda bardzo fajnie. To ich zasługa, że słuchają tego, co im mówię i chcę im wpoić. Jest jeszcze dużo mankamentów, bo nie zbuduje się mocnego zespołu w dwa miesiące, ale cieszymy się z tego, jak jest.

Przeciwko UTH Rosie oraz przed tygodniem, w meczu z Pogonią Prudnik, nie zagrał w ogóle wasz lider, Marcin Salamonik. Dlaczego?

- Ma kontuzję stawu skokowego. W sobotę był u lekarza, także w najbliższym czasie powinien wrócić do gry.

Zagra w środę ze Zniczem Pruszków?

- Nie wiadomo, ale drugi mecz gramy bez niego, inni zawodnicy dostają szanse. Radzimy sobie świetnie, lecz to nie jest tak, że nie jest nam potrzebny, wręcz przeciwnie. To nie jest poważna kontuzja.

Rozmawiał Piotr Dobrowolski 

Czy GTK Gliwice "namiesza" między czołowymi trzema zespołami zaplecza ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×