Marcin Nowakowski: Szkoda meczu w Toruniu, bo mogliśmy wygrać

AZS Koszalin z całkiem niezłej strony zaprezentował się w poniedziałkowym spotkaniu, ale ostatecznie musiał uznać wyższość Polskiego Cukru Toruń.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
- Szkoda tego meczu, bo nie graliśmy źle i mieliśmy szansę to wygrać. Zadowolony jednak nie jestem, bo nie wygraliśmy. To proste. Porażki mnie nie interesują - mówi Marcin Nowakowski, dla którego było to trzecie spotkanie w barwach AZS-u Koszalin. W starciu z Polskim Cukrem Toruń gracz zdobył sześć punktów i miał dwie asysty.

W poniedziałkowym meczu koszalinianie pokazali się z całkiem niezłej strony. Szczególnie dobra była pierwsza połowa, w której to podopieczni Davida Dedka nadawali ton wydarzeniom na parkiecie. Byli zdecydowanie lepszym zespołem od torunian.

Z biegiem czasu do głosu zaczęli dochodzić gospodarze, którzy byli początkowo nieco zaskoczeni takim obrotem spraw. Kluczowa dla losów spotkania była trzecia kwarta, którą torunianie wygrali aż 26:13. W niej znakomicie spisał się Danny Gibson. Amerykanin zaczął seryjnie trafiać z dystansu.

- W pierwszej połowie kontrolowaliśmy poczynania Danny'ego Gibsona. Zdobył zaledwie trzy punkty. Później jednak Amerykanin rozstrzelał się i trochę nas pokarał - przyznaje Nowakowski.

Gospodarze wykorzystywali swoją przewagę pod koszami (39:27) - tam dzielił i rządził Krzysztof Sulima (12 punktów i dziewięć zbiórek).

- Uważam, że kluczowym elementem w tym spotkaniu były zbiórki. Wyraźnie przegraliśmy walkę na tablicach. Gospodarze zebrali aż 18 piłek w ofensywie. To zdecydowanie za dużo - komentuje zawodnik AZS-u Koszalin.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×