A miało być tak pięknie, czyli najgorsze decyzje letniego okienka w NBA

Maciej Kwiatkowski
Maciej Kwiatkowski
Louis Williams. Williams po sezonie, w którym był najlepszym rezerwowym NBA (także wg MSR) nie otrzymał od Raptors oferty nowego kontraktu i wybrał trzyletnią umowę za 21 mln dol. od Los Angeles Lakers. Z miejsca, w którym miał ściśle określoną rolę jednoosobowej, ofensywnej armii z ławki rezerwowych (cała gra ławki Raptors oparta była wokół jego gry pick-and-roll i jeden na jednego), "Sweet Lou" trafił do klubu Byrona Scotta, który aktualnie żegna Kobiego Bryanta, pozwalając mu na oddawanie aż 18 rzutów na mecz, mimo skuteczności 30,5 procent... Williams ma słaby sezon - trafia tylko 36 procent rzutów z gry i zdobywa 12,4 punktów na mecz. Dopiero w dwóch ostatnich meczach - gdy Scott nie wpuścił do gry Nicka Younga - jego rola znów nabrała sensu. Może się jednak zastanawiać czy Lakers aby na pewno byli dla niego najlepszym wyborem. Jego zarobki nie są też jakieś szczególne.

Suns i Tyson Chandler. Suns zaryzykowali i podpisali czteroletni kontrakt za 52 mln dol. z już 34-letnim centrem, licząc że z kolei przekona to LaMarcusa Aldridge'a do podpisania umowy w Phoenix. Niewiele im zabrakło, ale zostali bez Aldridge'a, za to z cieniem gracza, jakim Chandler był choćby w zeszłym, kontraktowym sezonie w Dallas. Chandler z obecnego sezonu przypomina Chandlera sprzed dwóch lat -objuczonego kłopotami zdrowotnymi w New York Knicks. Gra średnio tylko po 24,1 minut, hamując rozwój i minuty gry innego centra Alexa Lena, którego Suns wybrali z nr 5 Draftu 2013. Minuty Lena dodatkowo hamuje też chęć Jeffa Hornacka, aby grać na parkiecie niższymi ustawieniami. Jest tam wyraźnie o jednego centra za dużo. Aktualnie Chandler leczy kontuzję ścięgna udowego, ale gdy wyzdrowieje, to tak jak przypuszczałem już od razu po fiasko rozmów z Aldridgem - Chandler może stać się obiektem zainteresowań drużyn z playoffowymi aspiracjami, np Cleveland Cavaliers. Pod warunkiem, że zdąży pokazać w kolejnych tygodniach, że kłopoty zdrowotne nie będą się za nim ciągnąć. Wydaje się, że Chandler został dodany przez Suns przede wszystkim jako zanęta na Aldridge'a. Nic więcej.

Pelicans i Omer Asik Pelicans podpisali z nim pięcioletni kontrakt za 60 mln dolarów i teraz oglądają jak ich center zdobywa 2,0 punkty na mecz, blokując 4 rzuty w 13 rozegranych. Management Pelicans z pewnością przeżywa ekscytujące chwile, licząc każdy punkt i blok Turka. Asik już trzeci sezon z rzędu nie przypomina gracza jakim był jako zmiennik w Chicago Bulls, czy jeszcze przez ten jeden sezon 2012/13, gdy w 82 meczach biegał od kosza do kosza, zbierał i stawiał Jamesowi Hardenowi jedne z najlepszych zasłon w lidze. Te dwie ostatnie rzeczy wciąż potrafi jeszcze robić, ale jego wpływ na obronę jest z roku na rok coraz mniejszy. Nie nauczył się też nic w ataku. Stał się niczym innym, a tureckim Kendrickiem Perkinsem. Powód to spadek atletyzmu, wywołany kontuzjami kolan i pleców. Ten kontrakt dziwi dziś tym bardziej, że latem Pelicans zainwestowali w niego tak dużo, wiedząc, że nowy trener Alvin Gentry preferował będzie niższe ustawienie Ryan Anderson - Anthony Davis na pozycjach 4 i 5.

Brandon Bass. Bass jest jeszcze jednym nowym graczem Lakers - nie można też zapomnieć o D'Angelo Russellu - który cierpi przez to w jaki sposób Byron Scott podchodzi do ostatniego aktu Kobiego Bryanta. Bass podpisał z Lakers dwuletni kontrakt, trafia 53 proc. rzutów, ale gra tylko po 16,6 minut w meczu i mógłby, i powinien grać więcej w drużynie, która ma tak ogromne kłopoty w obronie. To mierzący 203 cm niski center, który nie dodał jeszcze rzutu za trzy, ale jest bardzo dobrym obrońcą, mogącym zmieniać krycie na niższych graczy. Po cichu 30-letni Bass może jeszcze złapać drugi oddech w nowoczesnej NBA. Póki co, nie zrobi tego w Lakers, gdzie nawet nie korzysta się z faktu, że od kilku lat jest jednym z najlepiej rzucających z półdystansu wysokich w lidze.

Roy Hibbert. Oglądam Lakers - prawdopodobnie zbyt często - i jest mi najzwyczajniej przykro, że jeden z moich ulubionych graczy znalazł się w takich warunkach. Jeszcze raz - nie jest moją ideą jechanie po Bryancie i jestem pewien, że większość z wymienionych tu graczy Lakers do końca życia w gronie największych osiągnięć wymieniać będzie sezon spędzony z legendą, jednym z 10 najlepszych graczy w historii tej gry, ale część z tych graczy umiera teraz razem z Kobim i nie można im pomóc. Niechciany w Indianie Hibbert - smallballowy projekt Larry'ego Birda swoją drogą ma się oczywiście świetnie, a Hibbert wychował godnego następcę w Ianie Mahinmim - został oddany za darmo do Lakers i jest dla niego to jak zesłanie. Statystycznie nie prezentuje już elitarnego poziomu obrony obręczy (45,9 proc.), ale ile razy jest spóźniony, bo musi naprawiać błędy młodych Russella i Clarksona, czy przede wszystkim defensywne niechciejstwo Bryanta. Przykro się na to patrzy. Latem ustawi się po niego wianuszek drużyn, szukających kogoś kto stanowił będzie podstawę obrony. Hibbert mógł odstąpić w czerwcu od kontraktu i już zeszłego lata zadecydować o swojej przyszłości. Teraz siedzę na kanapie i jest mi go po prostu żal.

Nicolas Batum. i Trail Blazers. Nicolas Batum po zepsutym przez kontuzje sezonie 2014/15 w Portland, odrodził się w Charlotte Hornets i w tym momencie jest jednym z kandydatów do Meczu Gwiazd. Jeszcze w czerwcu Trail Blazers przehandlowali ostatni rok jego kontraktu, pozyskując w zamian Geralda Hendersona i rozczarowującego dotychczas Noah Vonleh (nr 9 Draftu 2014). Ale nie chodzi o to co pozyskali, tylko o to, że kilkanaście dni później LaMarcus Aldridge podejmował decyzję o tym czy zostać w Portland, czy też przenieść się do San Antonio. Wg niedawnych doniesień Adriana Wojnarowskiego na końcu Aldridge wybierał właśnie między Blazers, a Spurs. Jak wybrałby, gdyby w momencie podejmowania decyzji w składzie Blazers był Batum? Oczywiście łatwo pisać tak po fakcie - Batum miał bardzo słaby poprzedni sezon - ale nie mogę przestać myśleć o decyzji GM'a Blazers Neila Olsheya, patrząc jak Batum jest najbardziej wartościowym graczem w nagle jednej z pięciu najlepszych ofensyw ligi.

Tim Hardaway Jr. i Mike Budenholzer. Trener i prezydent Atlanty Hawks Mike Budenholzer oddał w dniu draftu do New York Knicks wybór nr 19, pozyskując w zamian Hardawaya - snajpera, ale jednego z najgorszych obrońców ligi. "Bud" wierzył jednak w to, że Hardaway zacznie pobierać od Kyle'a Korvera nauki w szukaniu po zasłonach pozycji do rzutu za trzy. Sezon rozpoczął jednak w garniturze na końcu ławki Hawks, a aktualnie to czego zdążył się nauczyć testuje na graczach D-League. Chyba niezupełnie o to chodziło...

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×