Alonzo Mourning - człowiek ze stali cz. VI

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

Sytuacja, w której znalazł się Alonzo, stała się dla niego dużym ciężarem. Oprócz choroby zawodnik miał bowiem na głowie media, które zaczęły drążyć temat. Sam Mourning unikał dziennikarzy, a gdy już nie miał wyjścia, to na pytania odpowiadał zdawkowo, gdyż nie chciał, żeby obcy ludzie wchodzili z butami w jego życie. Kiedy jest się sławnym i mieszka na Florydzie, trzeba mieć w sobie naprawdę wiele samozaparcia, żeby nie ulegać naciskom publiki. Tuż po igrzyskach "Zo" spotkał się z doktorem Geraldem Appelem. Specjalista po przeprowadzeniu wnikliwych badań doszedł do wniosku, że choroba Alonzo ma podłoże genetyczne. Koszykarz nie stosował bowiem sterydów i nie brał leków czy narkotyków, które mogłyby ją wywołać. - Masz pięćdziesiąt procent szans na wyjście z tego bez dializ i przeszczepu - mówił. - Istnieje wiele leków, które mogą ci pomóc, ale nie mogę dać żadnej gwarancji, że tak będzie. Biopsja wykazała, że mamy jeszcze trochę czasu na spróbowanie takiego sposobu leczenia.

Doktor opiekujący się Mourningiem był uważany za wybitnego fachowca, dlatego zalecał swojemu podopiecznemu należytą ostrożność. Nie chciał być jak lekarz Reggiego Lewisa z Boston Celtics, który dopuścił do gry zawodnika zmagającego się z dolegliwościami serca, po czym sportowiec ten zmarł na parkiecie. Alonzo cieszył się, że będzie się nim zajmował człowiek, który mówił mu to co powinien usłyszeć, a nie to co chciał usłyszeć. Po jednym ze spotkań "Zo" z doktorem Appelem zwołano konferencję prasową, na której center Żaru ogłosił, że robi sobie przerwę od basketu na czas nieokreślony. Trzydziestolatek wciąż marzył o mistrzowskim tytule czy statuetce MVP, ale życie było dla niego o wiele cenniejsze niż sportowe trofea. Alonzo zaangażował się również w działalność charytatywną na rzecz walki z chorobami nerek. - Wiem, że wszystko co mam to dar od Boga, i że Bóg mnie pobłogosławił - mówi. - Wiem też, że mam ogromne szczęście, i że na świecie jest mnóstwo osób, które znajdują się w o wiele gorszym położeniu.

"Zo" w gabinecie lekarskim czuł się niczym królik doświadczalny, gdyż dawki większości leków dopasowane są dla ludzi przeciętnej postury. Mourning ze swoimi 208 centymetrami i 118 kilogramami wymykał się więc wszelkim schematom i każdego dnia musiał mieć wykonywane specjalistyczne badania krwi w celu sprawdzenia jak jego organizm reaguje na medykamenty. - Z faceta mającego bardzo rzadką styczność z igłami stałem się gościem, który był nakłuwany każdego dnia - wspomina. - W końcu lekarze dopasowali dawki leków i pojawiły się pierwsze postępy w leczeniu. Te wszystkie wykresy stały się moją nową obsesją. Zamiast o punktach i zbiórkach śniłem o stężeniu kreatyniny oraz białka.

W początkowej fazie leczenia Alonzo cierpiał na zawroty głowy, więc aktywność fizyczną musiał ograniczyć do spacerów. Z czasem jednak było widać coraz wyraźniejszą poprawę i zaczął ćwiczyć jogę. - Dzięki jodze czułem się silniejszy nie tylko fizycznie, ale i psychicznie - mówi. - Oprócz tego zacząłem się lepiej odżywiać. Moim celem było zaatakowanie choroby ze wszystkich stron. Doszło nawet do tego, że z nią rozmawiałem. To był taki trash-talking. Siła człowieka leży w umyśle.

W grudniu 2000 roku Gerald Appel zadzwonił do "Zo" z dobrymi informacjami. - Białko we krwi niemal w normie, a w moczu spada. Twoje wyniki wskazują na to, że możesz wrócić do treningów - wyrzucił z siebie jednym tchem. Wiadomość ta była dla koszykarza niczym spełnienie najskrytszych marzeń. Mourning ćwiczył indywidualnie pod okiem Briana Brattona, korzystając z sali gimnastycznej University of Miami oraz prywatnych obiektów. Z tygodnia na tydzień sytuacja wyglądała coraz lepiej, aż w połowie marca lekarz zezwolił mu na... powrót do gry w barwach Miami Heat!

"Zo" ponownie wybiegł na parkiet w koszulce Żaru dokładnie 27 marca 2001 roku podczas domowego starcia z Toronto Raptors. Środkowy został nagrodzony przez publiczność gromkim aplauzem i spędził na boisku 19 minut, podczas których uzbierał 9 punktów, 6 zbiórek, asystę oraz przechwyt. Jego zespół przegrał wtedy różnicą 9 "oczek", ale nie to było najważniejsze. Liczyło się, że Alonzo znów mógł robić to co kochał i walczyć o spełnienie swoich marzeń. Team z Florydy jednak po raz kolejny nie sprostał oczekiwaniom i po udanym sezonie regularnym, zakończonym bilansem 50-32, poległ do zera już w pierwszej rundzie play-off's przeciwko Charlotte Hornets. - Gra w basket wiele nas kosztuje nawet wtedy, gdy jesteśmy w doskonałej kondycji fizycznej - Mourning opowiada o trudach rywalizacji w NBA. - To niesamowity wysiłek, wyniszczający wręcz organizm. Dlatego właśnie wielu z nas przejmuje się każdym detalem dotyczącym diety oraz zdrowia. Kiedy do baku Bentleya czy Ferrari nalejesz zwykłej bezołowiowej, to auto nie będzie pracować tak jak powinno. Z nami jest podobnie. W moim przypadku nie wiedzieliśmy, co będzie dalej. Sean Eliott z San Antonio Spurs w 2000 roku przeszedł przeszczep nerki i wrócił na boisko. To był najlepszy przypadek do porównania z moim, ale każdy organizm jest przecież inny.

Alonzo musiał przede wszystkim pilnować, żeby nie dopuścić do odwodnienia organizmu. Kiedy jest się zawodowym koszykarzem, nie jest to takie proste, więc kilka razy cierpiał z powodu niedostosowania się do zaleceń lekarza. Doktor Appel cały czas wnikliwie kontrolował wyniki asa Żaru bez względu na to, gdzie akurat przebywał. Nawet będąc na urlopie znajdował czas dla swojego pacjenta. Spory udział w opiece nad zawodnikiem miała również Alice Appel, żona Geralda. Doktor biochemii na Columbia University zasugerowała, że "Zo" w walce z ciągłym osłabieniem może pomóc zwiększenie poziomu czerwonych krwinek. U sportowców to bardzo śliski temat, dlatego koszykarz musiał uzyskać zgodę NBA na taki zabieg. Na szczęście ją otrzymał, przez co mógł trochę lepiej funkcjonować na boisku. Lekarze pomogli Mourningowi również zadbać o gospodarkę potasu w organizmie, dzięki czemu center Heat wystąpił w aż siedemdziesięciu pięciu meczach sezonu 2001/02, zdobywając średnio 15,7 punktu, 8,4 zbiórki oraz 2,5 bloku. Podopiecznym Pata Rileya wprawdzie nie udało się nawet awansować do play-off's, ale "Zo" zagrał w lutowej All-Star Game i cieszył się, że jest już właściwie zdrów. Niestety jednak poważne choroby mają to do siebie, że po pewnym czasie potrafią zaatakować ze zdwojoną siłą.

Koniec części szóstej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Bibliografia: Miami Herald, Miami Today, Sports Illustrated, Alonzo Mourning i Dan Wetzel - Resilience: Faith, Focus, Triumph.

Poprzednie części:
Alonzo Mourning - człowiek ze stali cz. I
Alonzo Mourning - człowiek ze stali cz. II
Alonzo Mourning - człowiek ze stali cz. III
Alonzo Mourning - człowiek ze stali cz. IV
Alonzo Mourning - człowiek ze stali cz. V

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×