4 kwarty z gwiazdą: Marko Popović

Prezentujemy piąty odcinek serii "4 kwarty z gwiazdą". Tym razem na wyjawienie kilku sekretów ze swojego życia sportowego oraz prywatnego zgodził się Marko Popović. Chorwat, który od siedmiu lat gra w reprezentacji swojego kraju, specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl wraca wspomnieniami do swojego dzieciństwa czy opowiada o marzeniach, których nie pozbył mimo lukratywnych ofert i zwiększających się na koncie z roku na rok, trofeów.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Jego ojciec, Petar Popović grał dla KK Zadar przez 17 lat, stając się legendą klubu. Był również członkiem reprezentacji byłej Jugosławii. W koszykówkę grała również jego babcia oraz matka, gdy zaś dodamy, że kilku jego kuzynów również uprawiało ten sport, młody Marko Popović nie miał większego wyboru i niejako z urzędu podążył śladem swoich bliskich. Jak się okazało, decyzja siedmioletniego wówczas dziecka, o tym, że chce zostać profesjonalnym koszykarzem, była w stu procentach trafiona i dziś, w pierwszej dekadzie XXI wieku obecny gracz Unicsu Kazań jest jednym z najlepszych rozgrywających w Europie.

Będąc od dziecka zakochanym w klubie KK Zadar, mierzący 184 cm wzrostu Popović przeszedł wszystkie szczeble kariery sportowej w nadmorskim zespole. Ze składu dziecięcego przebił się do zespołu juniorów młodszych, później do juniorów, by w sezonie 1999/2000, zaledwie jako 17-latek, zadebiutować w pierwszej drużynie chorwackiej ekipy. Wyjście na parkiet w jednym z meczów Pucharu Saporty umożliwił zawodnikowi były trener Anwilu Włocławek, Daniel Jusup. Młody, niedoświadczony Popović w ciągu zaledwie kilku minut spędzonych na parkiecie przymierzył celnie za trzy, zebrał jedną piłkę oraz dwukrotnie asystował starszym kolegom. Choć do końca rozgrywek przesiadywał na ławce, w następnym sezonie stał się pełnoprawnym członkiem zespołu. Rok później zaś, nie dość, że wychodził w pierwszej piątce, to jeszcze stanowił o ofensywnej sile drużyny ze średnią prawie 21 punktów w Pucharze ULEB. W tym sezonie zdobył również Puchar Ligi Adriatyckiej, zostając wybrany MVP decydującego spotkania. Od tego momentu kariera chorwackiego playmakera nabrała tempa. Grał w Pamesie Walencja, Cibonie Zagrzeb (jego ojciec był wówczas trenerem) czy Efesie Pilsen Stambuł, wszędzie święcąc triumfy w postaci mistrzostw krajowych bądź sukcesów w pucharach.

W roku 2006 zaś, postanowił związać się dwuletnią umową z Żalgirisem Kowno. Jak się później okazało, stolica Litwy stała się drugim domem chorwackiego rozgrywającego. Ponadto domem pełnym sukcesów. W ciągu dwóch lat gry w Żalgirisie, Popović zdobył pięć trofeów. Notując średnio 14 punktów i 3 asysty we wszystkich rozgrywkach sezonu 2006/2007, Chorwat przyczynił się do wywalczenia Mistrzostwa Litwy oraz Pucharu Litwy. Jeszcze lepszy był dla koszykarza następny sezon, bo choć średnie spadły 12,2 punkty i 2,2 asysty na mecz, poza obroną dubletu z minionego sezonu, Żalgiris triumfował w Lidze Bałtyckiej. W związku z problemami w płatnościach, przed obecnym sezonem Popović zmuszony był opuścić Litwę. Wśród wielu intratnych ofert wybrał koszykarz wybrał tę z Unicsu Kazań. Obecnie jego drużyna zajmuje czwartą lokatę w tabeli ligi rosyjskiej, zaś sam gracz rzuca około 11 punktów i notuje prawie 3 asysty w każdym meczu.

PRZEDSTAWIENIE:

1. Nazywam się… Marko Popović. Choć pochodzę z Chorwacji, moje imię nie jest chorwackie. Nigdy tego nie sprawdzałem, ale chyba to imię włoskie. Nie wiem dlaczego rodzice mnie tak nazwali, ale podoba mi się to.
2. Urodziłem się… w nadmorskim Zadarze. To miasteczko to cały świat dla mnie. Nie mógłbym mieszkać nigdzie indziej na świecie. Zadar to mój dom, tam żyje cała moja rodzina i wszyscy najbliżsi przyjaciele.
3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… marzyłem, że pewnego dnia założę trykot klubu z mojego ukochanego miasta, KK Zadar. Na szczęście udało mi się zrealizować marzenia. Grałem dla Zadaru, tak jak mój ojciec kilkanaście lat przede mną. Pamiętam, że jak byłem mały, z mamą zawsze chodziliśmy oglądać tatę w akcji.
4. Teraz, kiedy jestem starszy… staram się wszystko robić tak, by nigdy niczego w życiu nie żałować. Przede wszystkim staram się nie roztrwonić swojego talentu. Koszykówka to coś szczególnego dla mnie.
5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… zdecydowanie nieżyjący już niestety Drażen Petrović. On był prawdziwym liderem i to w dodatku każdego zespołu, w którym grał. Poza nim oczywiście Michael Jordan - najlepszy koszykarz wszechczasów.

POCZĄTKI:

1. W koszykówkę zacząłem grać… w wieku zaledwie 7 lat. Oczywiście zapisałem się do szkółki KK Zadar. Pamiętam, że grałem w koszulce Michaela Jordana i byłem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Nie każdy mógł się pochwalić takim ekwipunkiem.
2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… to jest sport numer jeden w Zadarze. Była też jednak druga przyczyna. Mój ojciec, Petar Popović był profesjonalnym koszykarzem i, jak już wspominałem, często oglądałem mecze z jego udziałem. W dodatku w koszykówkę zawodowo grała także dwójka moich, starszych ode mnie kuzynów, od których również czerpałem pewne wzorce. Są to: Arijan Komażec, niegdyś czołowy reprezentant Chorwacji oraz doskonale znany w Polsce Alan Gregov.
3. Trenerem, który wpłynął na mnie w największym stopniu był… niestety nie mogę wymienić tylko jednego nazwiska, lecz dwa. Pierwszy to Daniel Jusup a drugi - Drażen Anzulović. Obaj pokazali mi różnicę między profesjonalną koszykówką seniorską, a graniem juniorskim. Dzięki nim adaptacja w dorosłym baskecie była zdecydowanie łatwiejsza.
4. Kiedy byłem młodszy nigdy nie chciałem przerwać przygody z koszykówką, bo… koszykówka po prostu płynie w moich żyłach! Ten sport uprawiali, poza moim ojcem oraz kuzynami Arijanem i Alanem, także moja mama i babcia! Stanowiliśmy taką typową sportową rodzinę.
5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… Realu Madryt albo w NBA… Marzenia te nie zostały zrealizowane, lecz wierzę, że na ich realizację mam jeszcze czas. Póki co, grałem przeciwko trzem klubom NBA, kiedy byłem graczem Żalgirisu Kowno, więc mogę stwierdzić, że marzenia spełniły się połowicznie…

DOŚWIADCZENIE:

1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… w finale Ligi Adriatyckiej. Byłem wówczas zawodnikiem KK Zadar i wraz z zespołem awansowaliśmy do finału, w którym mieliśmy zmierzyć się z izraelskim Maccabi Tel Awiw. Ostatecznie odnieśliśmy wspaniały triumf, a ja rzuciłem w tym meczu aż 27 punktów i zostałem wybrany najlepszym graczem meczu. Biorąc pod uwagę, że to był mój ostatni sezon w Zadarze, jest to dla mnie wielki honor. Pamiętam również, że w zanim weszliśmy do finału, musieliśmy zagrać z Crveną Zvezdą Belgrad. W jednym ze spotkań Michael Meeks trafił decydujący rzut równo z syreną po mojej asyście.
2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… w Belgradzie. To był ćwierćfinał Mistrzostw Europy. Nie boję się powiedzieć, że zostaliśmy okradzeni ze zwycięstwa. Hiszpania nie powinna wygrać tamtego meczu, lecz ostatecznie po kilku niefortunnych gwizdkach pokonali nas w dogrywce.
3. Największy sukces mojego życia to… uczestnictwo w Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Po wielu, wielu latach reprezentacja Chorwacji wzięła udział w jednej z najważniejszych imprez na świecie, poza Mistrzostwami Świata. Ponadto, bardzo miło wspominam nagrodę za Najlepszego Koszykarza Roku w Chorwacji przyznaną przez jedną z najważniejszych gazet sportowych w moim kraju.
4. Największa porażka mojego życia to… mecz Chorwacja-Hiszpania podczas ostatniego Eurobasketu, o którym już wspominałem.
5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… dokładnie dwa kluby. Mój ukochany KK Zadar oraz litewski Żalgiris Kowno. Zadar oczywiście dlatego, bo to było moje marzenie od dziecka, to mój dom i ludzie, których znam. Żalgiris zaś dlatego, że Litwini zrobili wszystko, bym poczuł się jednym z nich. Zaakceptowali mnie i traktowali jak swego od samego początku. To naprawdę znaczyło dla mnie bardzo dużo, więc przez dwa sezony grałem dla Żalgirisu z ogromnym poświęceniem.

PRZYSZŁOŚĆ:

1. Obecnie mam… 26 lat i nadal żywe są w mojej głowie marzenia o grze w Realu Madryt, lecz niestety pałeczka nie leży po mojej stronie. Jednakże, przecież zdaję sobie sprawę, że wcale nie musi tak być, że zagram kiedykolwiek w Madrycie. Nie będę wówczas niezadowolony. W koszykówkę zamierzam grać tak długo, jak tylko się da, bo to jest to, co sprawia mi ogromną przyjemność. Czyni mnie szczęśliwym. Oczywiście dużo będzie zależeć od spraw zdrowotnych. Mam na uwadze jednak to, że koszykówka jest tym, co umiem w życiu robić najlepiej, więc skończenie kariery przedwcześnie byłoby tylko grzechem.
2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej zamierzam… pozostać w jakiś sposób przy koszykówce, ale nie jest to jakimś moim głównym celem. Kocham również chorwackie morze i nurkowanie, więc może coś w tym kierunku? Może kupno jakiejś łódki? Nie wiem, póki co, jest wiele planów ale teraz koncentruje się na koszykówce.
3. Mamy rok 2018. Widzę siebie… opiekującego się moimi dziećmi i być może jeszcze nawet grającego w koszykówkę. Będę miał przecież 36 lat, a wielu koszykarzy w tym wieku gra jeszcze profesjonalnie w koszykówkę. A jeśli zakończę już karierę, to z pewnością będę uprawiał inne sporty, by pozostać w dobrej formie i ewentualnie zrzucać zbędne kilogramy (śmiech).
4. Marzę, że pewnego dnia… będę miał taką rodzinę, jaką stworzyli moi rodzice. Wtedy będzie dumny z siebie tak na sto procent.
5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… niczego nie będę żałował! Myślę, że będąc w jesieni swojego życia, będę cieszył się z tego, co mam. Nikt nie jest przecież idealny, ja też nie jestem, a warto mieć na uwadze to, że zawsze mogło być gorzej. Dla mnie moje życie będzie perfekcyjne, a jeśli komuś się nie będzie podobało - trudno, jego sprawa.

W następnym odcinku: Quinton Hosley - Real Madryt

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×