Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. II
Wykłady zaczynały się o 8:00 lub 8:30 rano, a o 14:30 Isiah meldował się w sali gimnastycznej i wraz z kolegami z ekipy Hoosiers odbywał trzygodzinny trening pod okiem słynnego Bobby'ego Knighta. Później przychodził czas na obiad, odpoczynek oraz naukę. W efekcie tego trudno było wygospodarować choćby chwilkę na jakiekolwiek inne aktywności, których młody człowiek potrzebuje przecież tak samo jak tlenu. - W tej sytuacji ciężko było mieć w ogóle jakichkolwiek przyjaciół - opowiada Thomas. - Nie mówię, że nie dawało rady wyskoczyć na miasto, ale wtedy wiedziało się, że z nauki nici. Jak powszechnie wiadomo, najłatwiej kontakt łapie się z ludźmi, z którymi spędza się najwięcej czasu, więc Isiah najbardziej zakumplował się z chłopakami z drużyny.
Isiah marzył o zdobyciu wykształcenia prawniczego. Wierzył, że w ten sposób będzie mógł w przyszłości pomagać ludziom wywodzącym się ze środowisk podobnych do tego, w którym on dorastał. - Znam osoby, które spędziły w więzieniu sześć czy siedem lat za naprawdę drobne kradzieże - mówił. - Wydaje mi się, że ludzie rzadko kiedy rozumieją okoliczności, w jakich przestępstwo zostało popełnione. Wiele zależy od okolicy, w której się mieszka. W mojej dzielnicy musiałeś należeć do gangu, bo inaczej każdego dnia dostawałbyś w zęby. Ludzie z zewnątrz gadają, że ten czy tamten powinien postąpić w taki czy inny sposób, ale to tylko czcze gadanie. Mieszkanie w slumsach to zupełnie inna historia.
- Gra w basket jest tym, co potrafię najlepiej - przyznawał Isiah. - Nie jestem lepszym studentem niż koszykarzem. Kiedy wychodzę na parkiet, to daję z siebie wszystko i nie przejmuję się, że właśnie to najlepiej mi wychodzi. Rozgrywający Hoosiers na uczelnię uczęszczał jednak nie tylko po to, żeby zabłysnąć w lidze akademickiej i wywalczyć sobie w ten sposób przepustkę do NBA. - Jeśli pojawi się możliwość, to chciałbym grać zawodowo - kontynuował. - Nie chciałbym jednak, żeby koszykówka stała się głównym celem mojej egzystencji. Pragnę mieć możliwość rywalizowania wśród profesjonalistów, ale i robienia czegoś zupełnie innego. I właśnie w tym celu młodzieńcowi potrzebne były studia.
Mierzący 180 centymetrów point-guard zadebiutował w teamie prowadzonym przez Bobby'ego Knighta w w grudniu 1979 roku w zwycięskim spotkaniu przeciwko Miami. W całym sezonie 1979/80 Hoosiers wypracowali całkiem niezły bilans 21-8, wygrywając konferencję Big Ten i docierając w turnieju NCAA do półfinału regionalnego. Występujący z numerem "11" Isiah Thomas notował średnio 14,6 punktu, 4 zbiórki oraz 5,5 asysty, stając się z marszu liderem zespołu w zdobytych "oczkach" oraz kluczowych podaniach. Nie wystrzegał się również strat, ale to przecież dość typowe dla zawodników grających na tej pozycji. Obok Mike'a Woodsona, Raya Tolberta, Landona Turnera i Butcha Cartera stanowił siłę napędową swego teamu, choć najbarwniejszą postacią i tak był... trener Bobby Knight.
Nazywany "Generałem" szkoleniowiec pracę na stanowisku głównego coacha Hoosiers zaczął w 1971 roku, a pięć lat później fetował już mistrzostwo NCAA. Swój pseudonim zawdzięczał nie tylko wcześniejszej pracy trenerskiej na akademii wojskowej w West Point, lecz również trudnemu charakterowi. Jeśli ktoś chciał grać w jego zespole, to musiał się w stu procentach podporządkować jego wizji koszykówki. - Albo grasz tak jak ja chcę, albo wyjazd z Bloomington - mawiał dość często. Uważał, że idealny system gry opiera się na dokładnych podaniach, twardej defensywie, walce pod tablicami, rzutach na wysokim procencie oraz braku podejmowania nieprzemyślanych akcji. Z tego powodu Knight był często krytykowany za to, że zabija w zawodnikach indywidualizm, którym przecież cechują się ci najbardziej utalentowani. Trenerowi wytykano, że rezygnacja Larry'ego Birda ze studiów na Indiana University po zaledwie miesiącu spędzonym na kampusie to w głównej mierze jego wina. Coach nie przejmował się jednak krytykantami i robił swoje, a gdy się denerwował, potrafił krzyczeć, bluzgać oraz rzucać krzesłami o parkiet.
Koniec części drugiej. Kolejna już w najbliższy piątek.
Bibliografia: Chicago Tribune, Sports Illustrated, Paul Challen - The Isiah Thomas Story, nba.com, slate.com, sports.jrank.org.
Poprzednie części:
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. I