4 kwarty z gwiazdą: Erwin Dudley

Amerykanin Erwin Dudley, zawodnik Turku Telekom Ankara został bohaterem drugiego odcinka z serii "4 kwarty z gwiazdą", w której prezentowane są sylwetki koszykarzy europejskiego czy też nawet światowego formatu od nie tylko sportowej strony. Specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl. Dudley odpowiedział na pytania dotyczące jego dzieciństwa, początków kariery a także do roli, jaką widzi dla siebie w przyszłości.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Choć sporadycznie zdarza się, iż koszykarze przywiązują się do barw jednego klubu, to jednak do skali ewenementu urasta fakt, gdy kilka lat w jednym zespole europejskim występuje Amerykanin. Tak jest w przypadku Erwina Dudleya. Dla mierzącego 204 cm wzrostu koszykarza sezon 2008/2009 jest bowiem już czwartym w drużynie Turk Telekom Ankara. Wygląda, więc na to, iż Dudley znalazł miejsce, w które idealnie się wpasował, po tym jak kilka lat temu skauci NBA przypięli mu łatkę, że jest zbyt słaby by stać się gwiazdą NBA, lecz w Europie może osiągnąć naprawdę wiele.

27-latek to absolwent University of Alabama, którego trykotu bronił przez cztery kolejne lata. W ostatnim sezonie, 2002/2003, notował przeciętnie 14,8 punktu oraz 9,5 zbiórki co, jak już zostało wspomniane, było zbyt mało by zawojować NBA. Dlatego więc Dudley zdecydował się przenieść do Europy, do zespołu Vip Rimini. Zanim jednak sezon się na dobre rozpoczął, nieprzyzwyczajony do realiów innego kontynentu Dudley… uciekł z powrotem do Stanów Zjednoczonych. Za rok jednak wrócił i podpisał kontrakt z Maccabi Rishon Le-Zion. Będąc najlepszym graczem ekipy (19,7 punktu i 11,6 zbiórki), Dudley nie miał żadnych problemów ze znalezieniem lepszego pracodawcy rok później. Ostatecznie padło na turecki Turk Telekom i jak się okazało, był to idealny wybór. W ostatnim sezonie w stołecznej drużynie Amerykanin notował 14,4 punktu oraz 5,9 zbiórki i już teraz można śmiało twierdzić, że jego ważny do roku 2010 kontrakt, będzie najprawdopodobniej przedłużony.

Warto wspomnieć o tym, że w czasach uniwersyteckich Dudley zyskał przydomek "Mr. E-double-double", ze względu na rekord 43 double-double, które ustanowił w ciągu kilku lat swojej gry w NCAA. Ponadto, jest drugim po Shaquille’u O’Nealu zawodnikiem, który wygrał klasyfikację zbiórek Konferencji Southeastern w trzech kolejnych sezonach.

PRZEDSTAWIENIE:

1. Nazywam się… Erwin Dudley. Co ciekawe, imienia nie wybrali moi rodzice, ale… moja siostra. Znalazła je po prostu w jakiejś książce i wszystkim się spodobało.
2. Urodziłem się… w małym miasteczku Uniontown, które leży w hrabstwie Perry County, w stanie Alabama. Dorastałem wokół biedy i rozpaczy. To wszystko wpływało na mnie i sprawiło, że jestem teraz takim, a nie innym człowiekiem. Mimo to, kocham tamtą społeczność i z miłą chęcią wracam zawsze w rodzinne strony.
3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… trzymałem piłkę w dłoniach! Koszykówka była moją pasją odkąd tylko pamiętam. Jeśli ktoś z kolegów chciał mnie znaleźć, a nie było mnie akurat w szkole lub w domu, wiedział, że właśnie spędzam kolejną godzinę na boisku lub w hali sportowej.
4. Teraz, kiedy jestem starszy… czuję, że koszykówka to po prostu błogosławieństwo. Ni jak inaczej nie mogę nazwać tego, że dostaję pieniądze za to, co kocham robić. Poza koszykówką, jestem cichym, spokojnym człowiekiem. Zupełnie nie jak na parkiecie (śmiech).
5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… oczywiście Michael Jordan. On jest największym, najwspanialszym i najświetniejszym zawodnikiem, który grał w tą grę zwaną koszykówką. Pamiętam, że kiedy byłem młodszy, dowiedziałem się, że on zawsze zostawał po treningu i ćwiczył swój rzut. Zdecydowałem wówczas, że własny model treningu wypracuję na bazie jego pomysłu.

POCZĄTKI:

1. W koszykówkę zacząłem grać… w roku 1988, mając tylko 7 lat. Nie mieliśmy wówczas żadnych klubów, tylko drużyny szkolne. Do dziś pamiętam swój pierwszy mecz w barwach Uniontown Middle School, kiedy to wzrostem i umiejętnościami górowałem nad swoimi kolegami z drużyny i rywalami.
2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… był to sport, który dominował w społeczności, w której dorastałem. Program koszykarski w mojej szkole średniej, Robert C. Hatch, był tak dobry, że pomógł nam w zdobyciu 11 Mistrzostw Stanu Alabama. Ponadto, ja byłem skazany na koszykówkę, gdyż mając tylko 12 lat, mierzyłem już 190 cm wzrostu.
3. Trenerami, którzy wpłynęli na mnie w największym stopniu byli… William Pearson oraz Robert "Rah Rah" Scott. Pearson, którego nazywaliśmy "Peruka", jako pierwszy dał mi szansę zagrać i zaistnieć w amatorskiej lidze AAU. Te rozgrywki mają miejsce w lato i są okazją dla wszystkich trenerów uniwersyteckich do obserwacji młodych talentów. Do dziś wspominam Perukę i to, co dla mnie zrobił, z łezką w oku. Drugi z nich, trener Scott, to był główny powód, dla którego zdecydowałem się grać dla Uniwersytetu Alabama. To był bardzo dobry człowiek, który zawsze we mnie wierzył. Niestety, obaj panowie odeszli przedwcześnie i bardzo mi ich brakuje. Nigdy nie będę mógł spłacić tego kredytu zaufania, którym mnie obdarzyli.
4. Kiedy byłem młodszy nigdy nie chciałem przerwać przygody z koszykówką, bo… to było po prostu to, co kocham. A jeśli się coś kocha, nie ma szans, by przestać to robić.
5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… NBA oczywiście. To jest sen i marzenie każdego amerykańskiego dzieciaka. Kiedy dorastałem, moją ulubioną ekipą byli oczywiście Chicago Bulls z Michaelem Jordanem w składzie.

DOŚWIADCZENIE:

1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… w szkole średniej przeciwko naszemu odwiecznemu rywalowi, szkole Francis Marion. W tamtym czasie, nasze dwie drużyny miały najlepszy bilans w lidze, co czyniło tamten mecz, pojedynkiem roku. Pamiętam, że miasto zupełnie się wyludniło; zamknięto wszystkie sklepy, bo każdy chciał zobaczyć spotkanie. Hala była zapełniona do ostatniego miejsca, ludzie stali dosłownie wszędzie - w przejściach, na schodach, tuż przy parkiecie. Niektórzy byli tak zdesperowani, że wspięli się na dach i otworzyli okna na nami, byleby tylko uzyskać jakąkolwiek widoczność. Oczywiście wygraliśmy tamten mecz i całe miasto imprezowało przez następnych kilkanaście godzin.
2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… także w szkole średniej, i także przeciwko Francis Marion. To był ostatni rok mojej gry i nauki w tej szkole. Byliśmy zaledwie jedno zwycięstwo od awansu do Final Four Mistrzostw Stanowych Szkół Średnich Alabamy. Niestety, mimo prowadzenia przez większy czas, przegraliśmy tamten mecz a ja spudłowałem ostatni rzut.
3. Największy sukces mojego życia to… poznanie mojej obecnej żony, Tamary. Ona jest jak skała, która stoi przy mnie zarówno w tych lepszych, jak i gorszych chwilach życia. Jestem naprawdę wdzięczny, że mam ją obok siebie.
4. Największa porażka mojego życia to… może nie tyle porażka, ale strata. Największa i najbardziej bolesna to odejście mojej babci. Ona była prawdziwą matką naszego klanu, głową rodziny, spoiwem scalającym całość. Wierzę jednak, że jej duch czuwa nad nami również i po jej odejściu.
5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… Turk Telekom Ankara bez dwóch zdań. To jest drużyna, z którą się utożsamiam i mój dom od czterech lat. Kocham wszystko, co związane jest z tym klubem, miastem; uwielbiam ludzi, którzy pracują dla tego klubu, uwielbiam zarząd, trenerów i przede wszystkim fanów. Kiedy gra się w obcym kraju, pewne rzeczy są po prostu inne. W Ankarze zaś nigdy nie spotkało mnie nic złego, tutaj nie ma żadnych trosk czy problemów. Dlatego więc związałem się z drużyną aż do roku 2010.

PRZYSZŁOŚĆ:

1. Obecnie mam… 27 lat i cieszę się z tego, że jestem zdrowy w stu procentach i mogę kontynuować grę na wysokim poziomie. Chcę grać dopóty, dopóki będę czuł pragnienie zwyciężać.
2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej zamierzam… tak naprawdę nie wiem jeszcze co zamierzam, choć coś na pewno (śmiech). Moja żona mówi, że mam dryg do trenowania, szczególnie małych dzieci. Od kilku lat organizuję bowiem co roku w lato taki mały camp dla młodych zapaleńców koszykówki w moim rodzinnym mieście, Uniontown. Chcę w ten sposób pomóc im jakoś, tak jak kiedyś ktoś mi pomógł. Na razie to takie trenowanie mini, ale w przyszłości może to się rozwinie… Kto wie?
3. Mamy rok 2018. Widzę siebie… wokół rodziny i przyjaciół ciesząc się z życia. Po prostu.
4. Marzę, że pewnego dnia… będę produktywnym obywatelem i całe zdobyte doświadczenie w Europie w jakiś sposób mi się opłaci lub jest w jakiś sposób wykorzystam w swoim kraju.
5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… niczego nie będę żałował. Każde zdobyte doświadczenie uczyni mnie takim człowiekiem, jakim wówczas będę i wierzę, że będę zadowolony z tego, co zrobiłem i co mam.

W następnym odcinku: Roko Leni Ukić - Toronto Raptors

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×