Igor Milicić: Nawet masażysta się dołączał
Pomimo sporych problemów kadrowych, drużyna z Koszalina pokonała Rosę. - Po raz kolejny pokazaliśmy, że AZS to nie jest zespół jednego czy dwóch zawodników - podkreślił trener Akademików.
Piotr Dobrowolski
Akademicy przybyli do Radomia osłabieni brakiem Dante Swansona i z kilkoma innymi urazami. Poradzili sobie jednak z tymi problemami i pokonali Rosę 85:81. - Na pewno to trudny teren, gorące boisko. Zrobiliśmy wszystko, żeby przyjechać tutaj odpowiednio przygotowani, chociaż trenowaliśmy w zaledwie siedmiu, ośmiu - podkreślił Igor Milicić.
Milicić mógł być zadowolony z postawy swoich liderów
Nie ukrywał, iż bardzo pomocny okazał się brak w szeregach radomian Urosa Mirkovicia, jednego z najlepszych koszykarzy tego zespołu w ostatnim czasie. - Przez całe spotkanie wykorzystywaliśmy brak ich bardzo ważnego zawodnika, Urosa Mirkovicia - przyznał Milicić.
Szkoleniowiec był pod wrażeniem postawy swoich podopiecznych. - Przede wszystkim słowa uznania dla zawodników, którzy grali kontuzjowani, a mimo to wyszli na parkiet i dali z siebie wszystko - zaznaczył.
To potwierdziło dużą siłę koszalińskiej ekipy, która zajmuje obecnie pozycję wicelidera. - Kolejny raz pokazaliśmy, że AZS to nie jest zespół jednego czy dwóch zawodników. Jesteśmy kolektywem, który jeśli gra tak jak z Rosą, jest bardzo silny i trzeba się z nim liczyć - powiedział opiekun.
Ivan Radenović: Dobra postawa w ofensywie dała nam zwycięstwo