Maluchem przez Atlantyk - rozmowa z Elmedinem Omaniciem, trenerem Energi Toruń

Łukasz Łukaszewski
Łukasz Łukaszewski

Bardzo prawdopodobne jest to, że w półfinale spotkacie się z Artego Bydgoszcz. Do tej serii przystąpicie bez przewagi parkietu. Jest to duża strata?

- Artego Bydgoszcz to świetna drużyna. Tylko oni mogą grać z czterema amerykankami na boisku. To duży plus tego zespołu. Mieliśmy już w swojej historii sytuacje, gdy wygrywaliśmy w Bydgoszczy i potem przegrywaliśmy w Toruniu. Musimy skoncentrować się maksymalnie, aby wygrać u siebie i na wyjeździe. Zobaczymy, czy się uda. Na pewno będzie to bardzo ciekawy półfinał. Mam nadzieję, że nikt nam nie zepsuje tej serii. Bardzo często w polskiej lidze osoby trzecie psują koszykówkę.

Czy te pojedynki bydgosko-toruńskie można nazywać prawdziwymi derbami?

-  To są już prawdziwe derby. Na te spotkania przychodzi najwięcej ludzi. Szkoda, że na pojedynki Euroligi Kobiet nie przychodziło tylu kibiców. Mamy bardzo mało prawdziwych kibiców. Dziękuję im za to, że są z nami zawsze. Nie wiem jak namówić innych. Niektórych zachęcają tylko derby i możliwość pokrzyczenia na Bydgoszcz. Tego nie można porównywać ze sportem. Mam nadzieję, że nasi kibice liczniej przyjdą na finał i będą nas wspierać, aby ugrać wspólnie jak najwięcej.
Celem zespołu w tym sezonie jest finał TBLK. Czy ewentualna porażka w półfinale sprawi, że zespół przystąpi do serii o brąz zdemotywowany? 

- Cel można ustalić przed sezonem mając drużynę będącą bardzo blisko tego życzenia. Bardzo późno dowiedzieliśmy się, że zagramy w Eurolidze Kobiet i trochę inaczej zbudowaliśmy zespół. Na początku rozgrywek straciliśmy Jelenę Velinović, która była naszą jedyną typową środkową. Wszystko musi być poukładane, aby osiągnąć cel. Mamy bardzo podobną drużynę do Artego Bydgoszcz i CCC Polkowice. Możemy walczyć o finał. Obojętnie, która z tych ekip zagra o złoto to będzie na to zasługiwać. Nie chcę myśleć o tym, że zabraknie nas w finale. Jeżeli to nam się nie uda trzeba ugrać medal. Jednak zawsze powtarzałem, że drużyna przegrywająca zacięty półfinał słabiej walczy o brązowy krążek.

Przez ostatnie dwa sezony rywalizując z lokalnym rywalem to on był faworytem. Teraz takiej sytuacji nie ma. 

- Artego Bydgoszcz nie jest faworytem starcia z nami. Przez dwa sezony mieliśmy sporo problemów i mimo tego przegrywaliśmy serię w ostatnich pojedynkach. Kaja Darnikowska była pierwszą zmienniczką, natomiast Róża Ratajczak ze słabym więzadłem w kolanie grała po 35-40 minut w spotkaniu. Teraz jest inaczej. Szansę są równe. Co więcej, mamy szerszą ławkę rezerwowych i doświadczenie po meczach Euroligi Kobiet. O zwycięstwie zadecyduje dyspozycja dnia. Jednak najpierw musimy wygrać z Glucose ROW Rybnik.

Zaskoczyło coś Pana w tym sezonie Tauron Basket Ligi Kobiet?

- Trudno mówić o zaskoczeniu. Jeżeli prowadziłbym któregoś z beniaminków to wszyscy oczekiwaliby ode mnie awansu do czołowej czwórki. Jest kilka ekip z trzema Amerykankami, które są na bardzo wysokim poziomie. Do tego trochę niezłych Polek. Liga jest w tym sezonie bardzo ciekawa. Pierwsze pięć ekip jest bardzo równych. Odskakuje od nich in plus tylko Wisła Can-Pack Kraków. Na dalszych pozycjach od 6 do 12 jedynie Basket Gdynia jest młodym i niedoświadczonym zespołem. Ale też gra bardzo fajnie. Nie podoba mi się system ligi męskiej. Wchodząc do ekstraklasy można "wsadzić palec w ucho" i przez trzy lata nic nie robić. To nie ma sensu. Po co grać ligę bez spadków?

Podobno za rok do kobiecej ligi dołączą kolejne dwa zespoły i w tym roku nie będzie żadnych spadków. Jak to wpłynie na rozgrywki?

- Co roku trzeba dodawać po dwie drużyny aż będą 22 ekipy w lidze. Kto to będzie sędziował? Podobno większość trenerów i klubów boi się mówić o tym głośno, ale chce wrócić do duetów sędziowskich zamiast trójek w lidze kobiecej. Czternaście ekip w lidze kobiet, szesnaście w lidze męskiej to dużo. W poważnych spotkaniach żeńskiej ligi sędziuje teraz jeden bardzo dobry sędzia, drugi średni oraz trzeci młody, który musi się uczyć. Oprócz problemu z sędziowaniem może pojawić się taki z ustaleniem terminarza.

Sam wspomniał Pan o sędziowaniu. Często narzeka trener na polskich arbitrów. Jak wypadają oni na tle tych z Euroligi Kobiet?

- Często spotkania sędziowały nam kobiety i szczerze powiedziawszy to nie jest poziom męskich arbitrów. Zdarzają się świetne sędziny, jedna z nich była chociażby w Brnie. To naprawdę wysoki poziom. W pierwszych kilku meczach Euroligi Kobiet dostałem tylko jedno ostrzeżenie. Mogłem sporo porozmawiać. W polskiej lidze także czasem mogę dyskutować z arbitrami. Ostatnie kilka spotkań kończyło się miłymi rozmowami z sędziami, którzy mówili o dobrym prowadzeniu meczu. Nie jestem wrogiem sędziów. W byłej Jugosławii czasem na meczach był taki kontroler, który przychodził na spotkanie i oglądał mecz. Nikt o tym nie wiedział, czasem takie oceny różniły się znacząco od komisarskich. To bardzo fajny pomysł. Chciałbym też wiedzieć, kto sędziuje mecz i być przygotowanym szybciej na danego arbitra.


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×