Czy Katarzynki mogły wygrać w Bydgoszczy?
Artego Bydgoszcz zagrało w niedzielę dobre spotkanie i zasłużenie wygrało pojedynek derbowy. Na przegraną Energi Toruń złożyło się wiele czynników, które dały niekorzystny wynik końcowy.
- Całą trzecią i czwartą kwartę skupialiśmy się na tym, żeby dowieźć wynik do końca. Nie byliśmy w stanie utrzymać takiej samej intensywności jak przed przerwą. Było to widoczne, zawodniczki poruszały się w zupełnie inny sposób - zauważył z kolei szkoleniowiec bydgoszczanek Tomasz Herkt.
W czwartej kwarcie trener Elmedin Omanić postawił na duet podkoszowych Małgorzata Misiuk - Joanna Walich. Obydwie zawodniczki starały się walczyć, ale zdecydowanie ustępowały warunkami fizycznymi środkowej z Bydgoszczy - Markeishy Gatling. W tym samym czasie na ławce torunianek siedziały trzy koszykarki, które mierzą około 195 cm i miałyby większe szanse w fizycznej walce z podkoszową gospodyń.
Jeszcze w ostatniej minucie Energa Toruń mogła odwrócić losy spotkania. Jednak na pół minuty przed końcem Katarzynki straciły piłkę, gdy przegrywały różnicą pięciu punktów. Ta akcja ostatecznie pozbawiła torunianki szans na zwycięstwo.
- Zaczęłyśmy ten mecz okropnie i pierwsza połowa była dla nas bardzo zła. Wyszłyśmy i walczyłyśmy po przerwie, ale tak naprawdę poddałyśmy trochę ten mecz na początku. Artego Bydgoszcz wypracowało sobie przewagę. Dobrze, że wróciłyśmy do gry o zwycięstwo. Jednak ogólnie rzecz ujmując pierwsza połowa zabiła nas w tym pojedynku - wyjaśniła z kolei liderka Katarzynek Maurita Reid.