Trwa fatalna seria Jeziora. "Znowu przegrywamy w końcówce"

Najpierw Stelmet, następnie Energa Czarni, a w sobotę Anwil. Jezioro Tarnobrzeg przegrało trzeci mecz z rzędu w samej końcówce. Łącznie w tych trzech meczach Jezioro uległo różnicą 10 punktów.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Przybici byli koszykarze Jeziora Tarnobrzeg po porażce odniesionej w Hali Mistrzów. To już trzeci mecz ekipy z Podkarpacia, w której błędy w końcówce kosztują drużynę dwa punkty. W sobotę gracze Jeziora wykonali wielką pracę niwelując straty od stanu 54:71 do 73:77, ale na wyrwanie wygranej z rąk Anwilu Włocławek nie starczyło im czasu.
- To trzeci mecz, w którym błędy własne w kluczowym momencie decydują o tym, że przegrywamy. Znowu podajemy piłkę rywalom w ręce w najważniejszej akcji i tracimy zwycięstwo - tłumaczył trener Jeziora, Zbigniew Pyszniak, mając na myśli akcje, w których Chase Simon dwukrotnie wybierał piłkę z rąk tarnobrzeżanom na własnej połowie i kontry zamieniał na punkty.

Koszykarze Anwilu byli zgodni po meczu - wygrali, gdyż w trzech na cztery kwarty uniemożliwili gościom przekroczyć barierę 20 punktów zdobytych w każdej z odsłon. Z tezą tą zgodził się także szkoleniowiec Jeziora.

- Myślę, że o losach spotkania zadecydowała także początkowa faza meczu. W pierwszej kwarcie nie potrafiliśmy rzucić punktu przez sześć minut i ogółem, mieliśmy bardzo słabą skuteczność w ataku przez długie minuty pojedynku - stwierdził Pyszniak.

Można dywagować jaki wpływ na wynik meczu, a także na wyniki poprzednich starć ma fakt, iż trener Pyszniak może rotować właściwie tylko siódemką graczy. We Włocławku właśnie taka ilość zawodników pojawiła się na parkiecie, ale jeden z nich - Jakub Patoka - nie zdobył nawet żadnego punktu.

- My nie mamy zbyt długiej ławki, ale włocławianie też nie. Jechaliśmy tutaj powalczyć, jechaliśmy tutaj wygrać mecz, bo przecież wszyscy wiemy i widzimy, że Anwil nie jest w dobrej formie i to nie jest ten Anwil, co kiedyś. Z drugiej strony, drużyna wygrywa mecze w trudnych okolicznościach i to się zawsze bardzo liczy. My staraliśmy się to wszystko wykorzystać i wierzyłem w moich chłopaków nawet wtedy, jak przegrywaliśmy już 17-oma punktami. Szkoda, że nie zakończyliśmy tego meczu zwycięstwem - zakończył trener Jeziora.

Zbigniew Pyszniak: Ewidentny błąd sędziów

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×