Czas na prawdę i zmiany - rozmowa z Romanem Ludwiczukiem

Mateusz Zborowski
Mateusz Zborowski

"Roman Ludwiczuk to pracuś. Był wszędzie i ostatnią rzeczą jaką można o nim powiedzieć to, że był leniem. Od szóstej rano bywał już na nogach i zabierał się do pracy. Kiedyś tego nie doceniałem, teraz go podziwiam, że tak mocno mu się chciało" - chyba miłe słowa? Tak Piotr Kwiatkowski odniósł się niedawno do pana rządów w jednym z wywiadów.

- Pamiętam taką sytuację z meczów reprezentacji Polski, które rozgrywaliśmy w 2009 roku z Chorwacją przed ME. Mieliśmy przyjemność na tych meczach gościć Ministra Sportu, Wicepremiera i między innymi pana Andrzeja Biernata w innej funkcji. Była taka sytuacja, że firma ochroniarska nie radziła sobie z pilnowaniem wyznaczonych stref i wszyscy wchodzili na parkiet, nie było zabezpieczeń. I ja wtedy zszedłem z tych trybun, zostawiając gości i poszedłem zrobić odprawę. Wspominam to z żartem, bo ile razy spotkam osoby, które były obecne na meczu śmieją się, że zostawiłem premiera, ministra i poszedłem nadzorować pracę. Taki mam charakter i chyba już się nie zmienię. Bardzo sobie cenię tamten czas. Zwykle przychodziłem do związku przed 7 i piliśmy kawę z panią sprzątającą, a później każdy brał się do pracy i robił swoje. O godzinie 8 zjawiali się pracownicy, a był to okres, który wymagał wytężonej pracy, bo do drzwi dobijali się komornicy, którzy czekali na spłatę zaległości. Poświęcaliśmy dużo czasu na rozmowy z wierzycielami, a także na podpisywanie ugód. Nie była to łatwa sprawa. Musieliśmy ciężko pracować, aby wyprowadzić związek na właściwą drogę. Warto nadmienić, że reprezentacja Polski w tym czasie awansowała po 10 latach na ME, bo ostatni raz graliśmy na tak dużym turnieju w 1997. Panowała świetna atmosfera. Bardzo mocno pomagał nam wtedy ówczesny prezes PLK - pan Janusz Wierzbowski. Niejednokrotnie było tak, że dzwoniłem do Janusza i prosiłem o pożyczkę kilkuset złoty lub kilku tysięcy złotych, które wręczałem komornikom żebyśmy mogli normalnie pracować. Ale pomimo tych problemów uważam, że był dobry i integracyjny czas dla polskiej koszykówki. Dużo doświadczenia wnosili ludzie z PLK tacy jak Zbigniew Polatowski, Wojciech Kozak, Kazimierz Wierzbicki, Andrzej Twardowski, Waldemar Łuczak czy Krzysztof Szumski. To była świetnie zorganizowana grupa i każdemu wtedy zależało na koszykówce.

Siedząc dziś i wracając pamięcią do tamtych czasów. Nie ma pan czasem wrażenia, że coś mógł pan zrobić inaczej? Niekoniecznie lepiej ale inaczej? Przychodzą takie myśli do głowy czy nie lubi pan rozpamiętywać?

- Są takie dwa tematy, które nie dają mi spokoju. Często siedzę i się zastanawiam jak to by mogło być gdybym podjął inne decyzje. Pierwsza rzecz to okres przed ME. Do tej pory nurtuje mnie pytanie czy dobrze zrobiłem dziękując Andrejowi Urlepowi za prowadzenie reprezentacji i powierzając ją w ręce Muli Katzurina. Tak wiele nam nie zabrakło żebyśmy zagrali w najlepszej ósemce. Przegraliśmy minimalnie mecz z Serbami, tak niewiele brakowało żebyśmy to właśnie my i awansowali dalej i kto wie może byśmy mieli tyle szczęścia co oni i zameldowali się w czwórce. Mieliśmy bardzo dobry zespół w optymalnym składzie.

Drugą rzeczą jest rozstanie się z Januszem Wierzbowskim jako prezesem PLK. Cały czas zastanawiam się jak to by mogło wyglądać gdyby Janusz pozostał na swoim stanowisku. PLK w jego czasach, miał świetnego partnera jakim był Dominet Bank, były wielomilionowe kontrakty czym zarządzał jednoosobowy zarząd. Ligę pokazywała otwarta telewizja. Pamiętam nawet taką sytuację jak rozmawiałem z panem Marianem Kmitą i wspominaliśmy mecz Gwiazd we Wrocławiu, którego oglądalność była na poziomie 1 miliona widzów. I zastanawialiśmy się ile więcej widzów mogłoby być w otwartym kanale. Dzisiaj o tym możemy tylko pomarzyć. Dzisiaj zastanawiam się czy to było dobre rozwiązanie czy nie należało jeszcze dać Januszowi Wierzbowskiemu czasu żeby spróbował przeprowadzić PLK przez ten trudny okres. Tym bardziej, że udało mi się zachęcić do współpracy, jak życie pokazało w dłuższym wymiarze czasowym taką firmę jak Tauron.

Zawsze miał pan pod górkę z tymi mediami? Frustrujące czy mobilizujące?

- Nie byłem rozpieszczany przez media, a zwłaszcza przez 2-3 dziennikarzy. Być może nie organizowałem śniadań i dlatego tak było, ale nie mogę narzekać bo polska koszykówka w tym czasie była dobrze pokazywana. Udało się nam się dużo zrobić w tym czasie. Jest kilku dziennikarzy, z którymi zawsze miło mogę porozmawiać, a że niektórzy mieli swój pogląd na moją osobę trudno się mówi. Każdy z nas ma swoje wady i zalety. Ja też nie muszę wszystkich kochać tak samo jak nie wszyscy muszą kochać mnie.
- Przepraszam Grzegorzu, że nie spłaciłem za Ciebie wszystkich długów - mówi sarkastycznie Ludwiczuk - Przepraszam Grzegorzu, że nie spłaciłem za Ciebie wszystkich długów - mówi sarkastycznie Ludwiczuk
Nawiązuję do takich spraw, ponieważ po Grzegorzu Bachańskim tak już "nie jadą" kolokwialnie mówiąc. Z czego to wynika?

- Musi pan kolegów zapytać dlaczego zmienili zdanie (śmiech). Może z racji tego, że niektórzy w bliższym stopniu współpracują z polską koszykówką niż to miało miejsce kiedyś.

To nie wynika trochę z tego, ze jednak obawiamy się ciągle liderów charyzmatycznych, twardo stawiających na swoim, którzy dążą do postawionego sobie celu. I nie mam na myśli tutaj tylko sportu.

- Na pewno w tym coś jest. Osoby, które wiedzą czego chcą i stawiają sobie jakieś cele, do których dążą są na "świeczniku" i  takie osoby są najczęściej łakomymi kąskami dla mediów i nie zawsze są "lubiane".

Pana już nie ma cztery lata w związku, a jak wygląda obecnie obraz koszykówi? Progres? Regres?

- Trochę nam to "siadło" tak mi się wydaje. Moja ocena też jest oceną subiektywną. Co ja mogę powiedzieć? Weźmy pod lupę ligę. Parę lat temu hale były pełne, było więcej entuzjazmu wśród kibiców, dzisiaj wygląda to różnie. Weźmy również pod uwagę promocję dyscypliny, że mecz reprezentacji Polski to jest święto a przynajmniej powinno świętem być. Z całym szacunkiem, ale jeżeli takie mecze organizuje się w hali mogącej pomieścić 200-300 osób to jest to deprecjonowanie całej dyscypliny. Konkretnie mam na myśli mecze w ramach eliminacji do ME kobiet, które były rozgrywane we Władysławowie, choć to piękne miejsce a ośrodek COS-u bardzo przychylny naszej dyscyplinie. Zbyt częsta jest również ta amplituda wyników naszych drużyn młodzieżowych dywizja A dywizja B - dywizja B dywizja A. Martwi też brak organizacji jakiejkolwiek imprezy rangi europejskiej przez ostatnie cztery lata (przyp. red. ostatnie imprezy w roku 2011 - zostały uzyskane za czasów kadencji Romana Ludwiczuka). Zmianie też muszą ulec relacje PZKosz a TBL, bo chyba nigdzie na świecie nie ma takiej sytuacji w której prezes związku(większościowy udziałowiec TBL) jest podwładnym prezesa ligi, która jest zależna od PZKosz. Zaniechano kontynuacji Akademii Trenerskiej w takiej skali jak była ona robiona, z najlepszymi fachowcami od sportu czy medycyny. Zaniechano organizacji "Złotych Koszy", które były podsumowaniem danego roku w koszykówce, gdzie można było podziękować zawodnikom, trenerom, działaczom, mediom czy sponsorom za ich trud, zaangażowanie i oddanie dla koszykówki. Można by tak wymieniać jeszcze kilka minut. Trzeba mieć nadzieję na lepsze czasy i myślę że nie długo takie czasy nadejdą.

Liga w tej chwili wygląda tak, że Qyntel Woods nie gra rok w koszykówkę wraca do Polski i dalej jest jednym z najlepszych. Smutne ale prawdziwe.

- Ja bym tutaj dyskutował czy jest najlepszy. Na naszych parkietach mamy naprawdę kilku znakomitych zawodników. Cieszy to co się dzieje w Asseco, gdzie gra dużo młodych zawodników. Cieszy też to co się dzieje w Radomiu, że stawia się na polskich zawodników, którzy odgrywają czołowe role. Proszę zobaczyć na PGE Turów i Damiana Kuliga. Najlepszy strzelec w Eurolidze po czterech kolejkach. To nie są przypadki. Martwi tylko, że tak mało klubów gra w europejskich rozgrywkach. Rywalizacja z najlepszymi klubami w Europie podwyższa poziom i kulturę gry. To ma potężny wpływ na jakość polskiej koszykówki.

Wyniki ale przede wszystkim gra Turowa to chyba w dużej mierze zasługa ogrania w lidze VTB.

- Wydaje mi się, że tak. Ale nie zamykałbym się tylko do Turowa. Mamy przecież jeszcze Stelmet, który świetnie zaprezentował się w meczu z Uniksem. Może potrzebuje jeszcze trochę czasu żeby wejść w odpowiedni rytm. Ja osobiście liczę na to, że tych drużyn w europejskich rozgrywkach za rok będzie jeszcze więcej. Weźmy chociażby Śląsk Wrocław. Znakomita marka i można powiedzieć, że kultowy klub koszykarski świetnie sobie radzi w tych rozgrywkach. Miałem okazję dwukrotnie ich oglądać i moim zdaniem mają szansę być w pierwszej czwórce w tym sezonie.

Szkolenie młodzieży? Temat moim zdaniem leży totalnie. Adam Wójcik decyduje się na stworzenie swojego klubu, Andrzej Pluta wyjeżdża z synami do Hiszpanii, a przecież to ludzie, którzy są autorytetami. Ich zdanie się liczy. Czemu nikt nie słucha?

- Wie pan to jest decyzja zarówno Adama jak i Andrzeja, ale absolutnie zgadzam się, że związek powinien kłaść większy nacisk żeby takich zawodników wykorzystywać w codziennej pracy. Tacy zawodnicy jak Wójcik, Pluta jak Maciek Zieliński nie wspominając już Jurka Binkowskiego, powinni dzielić się swoim doświadczeniem. Mamy również wspaniałe zawodniczki, które w 1999 roku zdobyły ME między innymi: Kasia Dydek, Ela Trześniewska, Sylwia Wlaźlak, Beata Tyszkiewicz. Te panie warto byłoby zaprosić do współpracy. To nie są duże koszty patrząc na to jakie apanaże mają niektóre osoby w związku i TBL, a co wnoszą do polskiej koszykówki. Może warto pomyśleć nad tym, aby znaleźć środki, aby tacy właśnie ludzie mogli realizować program i dzielić się swoim doświadczeniem i umiejętnościami z naszymi młodymi zawodnikami i zawodniczkami.

"Jeśli ktoś ma lepszy projekt i pomysł na to by przynieść do związku więcej pieniędzy proszę bardzo" - a jaki pomysł mają obecne władze. Nie poddaje ocenie tylko pytam pana jako obserwatora i człowieka, który tym związkiem kierował.

- Ja nie wiem jaki pomysł mają obecne władze na kolejne cztery lata. Może w końcu zaczną realizować ten słynny projekt Nowy PZKosz, z którego tych dziesięciu punktów niewiele jak cokolwiek zostało zrobione. Wiem natomiast, ze pretendenci do stanowiska prezesa mają wiele trafnych spostrzeżeń i wiele pomysłów. Tą koszykówkę robi się w klubach i w okręgach. Są okręgi, które naprawdę dobrze sobie radzą, bo są tam kluby ekstraklasowe i pierwszoligowe, ale są również i takie okręgi, których funkcjonowanie jest ciężkie. To są ludzie, którzy pracują społecznie i organizują koszykówkę. Być może trzeba ich wspierać i przekazywać jakąś część pieniędzy na funkcjonowanie związków oraz na rozwój klubów.

Chcemy polskie NBA. Prezes mówi o 800 mln na trzyletni projekt tylko po co to komu? Jaki to ma sens?

- Panie redaktorze ja mam lepszy pomysł dla pana Bachańskiego. Niech kupi prom kosmiczny i zorganizuje mecz na księżycu. To są tego typu dywagacje. Tylko nie wiem czy te 800 mln wystarczyłoby Bachańskiemu do stworzenia tego NBA tak w żartach mówiąc. Tego nawet nie ma co komentować, ani co się nad tym zastanawiać. Być może wypowiadając te słowa pan Bachański żył jeszcze tym co mu się przyśniło i jeszcze nie do końca się wybudził z tego snu. To jest jakiś żart i to żart nierealny. Stwierdzenia te jeśli były poważnie kierowane to ja nie wiem co miały na celu? Zakpić z kibiców? Ciężko skomentować sytuacje kiedy osoba zarządzająca PZKoszem opowiada nierealne wręcz kosmiczne rzeczy.

Obecny prezes zarzuca, że mimo projektów, które składa się w Ministerstwie to wytyczne, które wymyślają urzędnicy są bez sensu. Tym bardziej, że nie są trenerami koszykówki. Nie chce wchodzić do sfery polityki, ale chyba można znaleźć wspólną linię porozumienia dla dobra dyscypliny?

- Jest to taka retoryka z jaką spotkałem się obejmując stanowisko prezesa PZKosz. Wtedy również spotkałem się ze stwierdzeniem, że ministrowie się nie znają, że się zmieniają. Po 5 latach słyszymy takie same historie. Przez okres kiedy byłem prezesem bardzo mocno współpracowałem z Ministerstwem. Składaliśmy projekty, które po krótszych lub dłuższych dyskusjach znajdowały uznanie. Wystarczy sprawdzić jaki był progres wsparcia dla kalendarza sportowego PZKosz. Za moich czasów kadry młodzieżowe nie przygotowywały się na dwa-trzy tygodnie przed turniejem. Był cały cykl przygotowań w stu procentach realizowany według założeń trenerów. Mówienie, że pracownicy ministerstwa się nie znają, jest bzdurą. Nie możemy wymagać żeby pracownik Ministerstwa wiedział czym jest pivot czy pick’n’roll. To nie o to chodzi. Są projekty, do których trzeba się dobrze merytorycznie przygotować. Trzeba przyjść do pracy o 6 i pracować do 18 oraz mieć wizję. Trzeba się spotkać z ludźmi, podyskutować z trenerami i przedstawić jasny, klarowny projekt. Wystarczy spojrzeć na siatkówkę, na piłkę ręczną i inne dyscypliny. One z tym problemu nie mają, a u nas się ten problem pojawia. Mam nadzieję, że w niedługim czasie 19 listopada będzie okazja na takie tematy z panem Ministrem porozmawiać i wyjaśnić te ciągłe pretensje i zastrzeżenia pana Grzegorza Bachańskiego odnośnie ministerstwa.

Ostatnio modny stał się kierunek z koszykówki do polityki. Właściwa droga?

- Jeżeli chodzi o mnie to ja nigdy nie byłem koszykarzem. Do koszykówki wszedłem kiedy wielkie problemy miał Górnik Wałbrzych. Wtedy drużyna dwukrotnego mistrza Polski grała w III lidze. Prowadząc nieźle prosperującą firmę wraz ze wspólnikiem zastanawialiśmy się czy możemy w jakikolwiek sposób temu klubowi pomóc. Nie mówię tutaj o pomocy finansowej, ale organizacyjnej i poskładaniu tego w jedną całość. To się nam udało. Krok po kroku szliśmy do góry. Czy takie koszykarskie doświadczenie pomaga? Na pewno. Weźmy pod uwagę osoby Macieja Zielińskiego, Iwonę Guzowską, Leszka Blanika, Bogdana Wentę czy Romana Koseckiego. Im więcej osób ze środowiska sportowego w polityce tym więcej większe otwarcie na sport. Myślę, że uprawiając sport wnosi się dyscyplinę, sumienność a te cechy są bardzo ważne w funkcjonowanie w przestrzeni publicznej pozasportowej.

Czego życzyć zatem polskiej koszykówce?

- Dobrego wyboru 24 listopada na zjeździe sprawozdawczo-wyborczym i powrotu popularności koszykówki w takim stopniu jak miało to miejsce w roku 2009 kiedy to ponad 33 tysiące ludzi w jednym czasie o jednej godzinie kozłowało piłkę koszykową.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×