Łukasz Majewski: Zaskakujemy sami siebie
Nie wyróżnił się w statystykach, ale jego dobra postawa w obronie przyczyniła się do pokonania Stelmetu. Skrzydłowy Rosy zanalizował niedzielny mecz i podał przyczyny ostatnich sukcesów swojej ekipy.
Łukasz Majewski nie zgodził się jednak z takim stwierdzeniem. - Nie można też tak mówić. Cieszy wynik, ale było sporo głupich błędów w końcówce, które mogły nas pozbawić zwycięstwa - podkreślił tuż po zakończeniu spotkania.
Po pierwszej połowie gospodarze prowadzili dwoma, a po trzeciej kwarcie - ośmioma "oczkami". - Wydawało się, że w drugiej połowie kontrolujemy przebieg wydarzeń na parkiecie, ale w pojedynku z takim rywalem nie można używać takiego stwierdzenia, bo dziesięć punktów przewagi to jest mało, można bardzo szybko je stracić - zaznaczył "Maja".
Drużyna 31-letniego skrzydłowego zrealizowała już glówny cel na ten sezon, a więc awans do fazy play-off. W lidze szóstek poczyna sobie jednak bardzo odważnie, krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa. Nie zaznała jeszcze smaku porazki i w opinii ekspertów, a także trenerów, w tym Miodraga Rajkovicia, gra obecnie najlepszą koszykówkę w Tauron Basket Lidze. Co o tej sytuacji myśli Majewski? - Zaskakujemy sami siebie - przyznał, dodając po chwili: - Idziemy dalej do przodu i zobaczymy, co będziemy w stanie jeszcze ugrać.W czwartej kwarcie doświadczony koszykarz upadł na parkiet i po chwili złapał się za kostkę. Wielu sympatyków gospodarzy zadrżało, ponieważ w pierwszym spotkaniu pomiędzy Rosą a Stelmetem, rozegranym w listopadzie, Majewski odniósł kontuzję. - W końcówce "uciekła" mi noga, było już ślisko na parkiecie, ale to nic poważnego - skomentował.