Puchar Polski koszykarek, czyli towarzyskie granie
Rozgrywki Pucharu Polski w koszykówce kobiet nie cieszą się zbyt wielkim prestiżem. Wiele drużyn traktuje je jako zło konieczne i desygnuje do gry juniorki.
W środę poznaliśmy drużyny, które zmierzą się w Final Four Pucharu Polski w koszykówce kobiet. Awansowały zespoły: Basket ROW Rybnik i King Wilki Morskie Szczecin. Co ciekawe od początku pewne swojego miejsca na tym etapie były już euroligowe ekipy: CCC Polkowice i Wisła Can Pack Kraków. Sprawia to, że wszystkie drużyny szczebla centralnego walczyły jedynie o dwa miejsca w turnieju finałowym.
Spotkania pucharowe zdecydowanie różnią się od pojedynków ligowych. Drużyny wystawiają w tych rozgrywkach rezerwowe składy, często oparte na nastoletnich zawodniczkach. Na dodatek czasami po spotkaniach w lepszych humorach opuszczają halę koszykarki przegranego zespołu. Natomiast zawodniczki, które osiągnęły zwycięstwo są niezadowolone. Awans do kolejnej rundy nie przynosi splendoru, oznacza natomiast dla klubów spore wydatki finansowe, co pogarsza i tak już kiepską sytuację wielu z nich. Czy jest więc sens rozgrywać takie zawody?Podobnego zdania jest również Krzysztof Koziorowicz, który jest trenerem jednej z drużyn, które zmierzą się w Final Four Pucharu Polski. Dla niego te rozgrywki są szansą głównie dla młodych koszykarek. Takim był chociażby ostatni pojedynek z Energą Toruń, który po dwóch dogrywkach został wygrany przez Wilczyce 70:69. - Mecz odbył się towarzysko. Wygraliśmy po dwóch dogrywkach. Jest to okazja żeby pograły sobie tak młode zawodniczki jak Kaja Darnikowska. W sezonie nie mają one zbyt wielu możliwości na pokazanie, w tych rozgrywkach mogą - stwierdził były szkoleniowiec reprezentacji Polski.