Chciałem ten mecz wygrać sam - wywiad z Dusanem Katniciem, rozgrywającym Anwilu Włocławek
- Teraz mogę się przyznać. Chciałem ten mecz wygrać sam, ale jako rozgrywający, musiałem umieć się dostosować - mówi w wywiadzie Dusan Katnić, playmaker Anwilu Włocławek.
Michał Fałkowski: Czujesz, że twoja gra uległa zmianie? Polepszyła się?
Dusan Katnić: Może trochę, jeśli porównam ją z pierwszymi trzema, czterema meczami sezonu. Nadaj jednak nie trafiam na takiej skuteczności, na jakiej był chciał. Nie martwię się jednak tym, bo wiem, że ta skuteczność kiedyś przyjdzie. Oczywiście, jakbym trafiał więcej, zespołowi grałoby się łatwiej, ale myślę, że nadrabiam to innymi elementami. Ograniczyłem straty, wydaje mi się, że lepiej organizuję grę, staram się naciskać w obronie…
Jesteś zadowolony ze swojej formy?
- Być może. Skoro tak twierdzisz... Na pewno na początku sezonu więcej rzucałem, a teraz nie ma już takiej konieczności.
Czy mecz z Energą Czarnymi Słupsk był najlepszym w wykonaniu Anwilu Włocławek w tym sezonie?
- Być może. Tak tylko zapytałem. A co do meczu z Czarnymi... Słyszałem, że oni twierdzą teraz, że przegrali bo nie mieli dwóch kontuzjowanych graczy. A ja twierdzę, że to i tak by nic nie zmieniło. Tego wieczoru byliśmy zbyt zdeterminowani. Przecież gdyby grał Garrett Stutz, ten ich zawodnik z numerem 20. (Mateusz Jarmakowicz - przyp. M.F.) nie rzuciłby aż 18 punktów. A Ricky’m Tricem bardzo dobrze zajął się Sokół.
Wróćmy do ciebie - wiesz w ilu meczach w tym sezonie trafiłeś więcej, niż jedną trójkę?
- Tak, wiem... W żadnym? (Tak naprawde w dwoch - przy, M.F.) I przyznam, to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Nigdy w karierze tak nie miałem. Dlatego z jednej strony widzę problem i chcę go naprawić, ale z drugiej nie chcę sobie narzucać zbytniej presji, bo to może wpłynąć jeszcze gorzej. W gruncie rzeczy Anwil jako zespół wygrywa. Gorzej byłoby gdybym rzucał po kilka trójek, a drużyna by przegrywała. Ponadto, ograniczyłem już te szalone rzuty z pierwszej części sezonu. Teraz staram się rzucać tak, jak to robiłem zawsze - z otwartych pozycji, po pick and rollu, albo gdy jest presja czasu. Czasami wpada, częściej nie, ale uważam, że to minie.
Przeciwko Czarnym zdarzyło ci się rzucić z ósmego metra...
- Wiesz ile razy już to przerabiałem w swojej karierze? Zawodnik, który nie trafia kilku rzutów w trakcie meczu, a potem przesądza o zwycięstwie? Kilkanaście, żeby nie powiedzieć kilkadziesiąt! To nie jest reguła, ale tak dzieje się bardzo często. Podczas meczu pocieszałem go parokrotnie, inni zawodnicy również. Mówili mu by nie bał się rzucać, gdy ma pozycję. I to zadziałało.
Po meczu wszyscy powtarzali, że wygraliście w Słupsku jako pierwsi w sezonie. Za chwilę jednak nikt już o tym nie będzie pamiętał. Przed wami starcie z Rosą Radom...
- Tak, wszystkie te historie w stylu: wygrali 10 razy z rzędu, przegrali trzy razy pod rząd, nie wygrali w tej hali od pięciu lat czy wygrali z nimi jako pierwsi... To wszystko kompletnie nie ma żadnego znaczenia. Liczy się każdy kolejny mecz. Dlatego teraz najważniejsza jest dla mnie Rosa, a właściwie pojedynek z nimi. A konkretnie: zwycięstwo nad nimi. I tyle.