NBA: Wstydźcie się boiskowi ściemniacze!

David Stern odchodzi na emeryturę, a problem floppingu zostaje. Komisarz NBA obiecywał nowe przepisy, surowsze kary. Miał robić porządek. I co? I nic - obiecanki cacanki.

Mateusz Orlicki
Mateusz Orlicki

Większość orientuje się zapewne, czym jest flopping, ale żeby nie było wątpliwości, udzielę małego wyjaśnienia (chociażby dla osób, które czytają ten artykuł, ale niekoniecznie interesują się koszykówką). Za definicję niech posłuży nam cytat z konspektu sporządzonego przez Polską Ligę Koszykówki:

"Flop / Fake czyli udawanie - zgodnie z przepisem (Art. 33.3.1) zachowaniem, za które może zostać orzeczony faul techniczny, jest upadanie na podłogę w celu udawania faula.

Eskalacja nielegalnych zachowań zawodników próbujących oszukiwać sędziów i wymuszać odgwizdywanie na nich fauli skłoniła Komisję Techniczną FIBA do wprowadzenia w 2007 roku interpretacji, że takie zachowania muszą być bezwzględnie karane faulami technicznymi.

Zachowanie niektórych zawodników, udających faule (nie tylko upadając na parkiet) nie ma nic wspólnego z regułami meczu koszykówki. Służy ono jedynie oszukiwaniu sędziów, przez co pokrzywdzeni stają się zawodnicy drużyny przeciwnej. Nielegalne zachowania związane z "flopowaniem" kreują niesportową atmosferę w stosunku do przeciwników i sędziów, będąc dodatkowym naciskiem, szczególnie w sytuacji drużyny gospodarzy."

Na konferencji prasowej poprzedzającej pierwszy mecz ostatnich finałów NBA między San Antonio Spurs a Miami Heat komisarz ligi, David Stern zapowiedział przejście na kolejny poziom polityki anty-floppingowej. Za oceanem trwa bowiem burza związana z systemem kar dla zawodników za symulowanie przewinień. Wobec mnożących się pretensji władze oznajmiły, że będą dążyły do zaostrzenia przepisów.

System, który po analizie nagrań z meczu pozwala na nałożenie kary finansowej na zawodnika symulującego faul, wszedł w życie wraz z rozpoczęciem sezonu 2012/13. Przy pierwszych pięciu takich sytuacjach przepisy przewidują grzywnę w wysokości do 30 000 USD. Po szóstym flopie karą jest już zawieszenie. W ciągu całej rundy zasadniczej ukaranych zostało jednak tylko pięciu graczy, a w play-offach – siedmiu. Wszyscy musieli zapłacić kwotę minimalną, czyli 5 000 dolarów. Udzielono także 19 ostrzeżeń.

- To nie wystarczy! Nie możesz sprawić, żeby ktoś przestał to robić, jeśli kary wynoszą 5 tysięcy, a średnie zarobki zawodników 5,5 miliona - mówił dziennikarzom Stern. Otóż to Panie Komisarzu. W lutym odchodzisz na emeryturę, a nas zostawiasz z całym tym bałaganem. Kwestia grzywien była ponoć omawiana jeszcze w trakcie finałów, a latem miało dojść do ustalenia nowych, surowszych przepisów. Kilka nowinek rzeczywiście zostało wprowadzonych, ale żadna nie jest związana z omawianym problemem.

A problem niewątpliwie jest i to dosyć spory...

Podczas oglądania takich scen nasuwa się podstawowe pytanie: Jak wam nie wstyd? Bo mniejsza już o oszukiwanie sędziów, łamanie przepisów, cwaniactwo i chęć odniesienia korzyści w sposób niesportowy. Przecież oni doskonale zdają sobie sprawę, że dookoła nich rozlokowanych jest kilkadziesiąt kamer, które i tak wychwycą każdy ruch, błąd, śmieszne zachowanie. Liczą się więc z ryzykiem, że po meczu wszyscy dowiedzą się o ich aktorskich sztuczkach. Sami wystawiają się na pośmiewisko. No bo jeśli ktokolwiek uważa, że takie zachowanie nie uwłacza godności sportowca, to coś tu jest chyba nie tak. Nie chodzi mi o już nawet o zasady fair play, ale o to, że koleś, który odstawia na boisku taką szopkę, zasługuje na miano największego mięczaka, leszcza, a nawet... Daruję sobie z uwagi na młodszych czytelników.

Sportowiec ma być wojownikiem, walczakiem. Ma bić się o zwycięstwo, nie zważając na zmęczenie, ból i krew. Tym bardziej w przypadku ligi, która uchodzi za najlepszą na świecie i zawodników uważanych za największych atletów XXI wieku. Zresztą co ja się tu będę produkował. Jurek Kiler najdobitniej wyrazi to, co mam na myśli:

Tak więc - jak w tytule - wstydźcie się boiskowi ściemniacze, gdyż naszą ukochaną dyscyplinę zmieniacie w marną komedię.

* Na koniec ciekawostka. Podczas gdy David Stern mówi o przepisach, kontrowersyjny właściciel Dallas Mavericks, Mark Cuban postanowił przeprowadzić małe śledztwo. Jedna z jego firm przekazała Southern Methodist University kwotę 100 000 dolarów przeznaczoną na 18-miesięczne badania nad zjawiskiem floppingu. Mają one rozstrzygnąć, czy za pomocą powtórki wideo lub jakiejkolwiek innej metody można jednoznacznie odróżnić prawdziwą kolizję od tej udawanej.

- Wyniki badań mogłyby znacznie ułatwić ocenę powtórki wideo i późniejsze ustalenie wysokości grzywny - twierdzi Peter Weyand, biomechanik z SMU, który przewodniczy grupie badawczej. Również sam pomysłodawca nie krył entuzjazmu.

Czy to flop? Niech rozstrzygną to naukowcy! - pisał na Twitterze Cuban.

Koszykarze jak piłkarze, czyli NBA w krótkich rękawach

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×