Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. XIII
Hazard niejednego zaprowadził na samo dno. W marcu 1992 roku prysł mit człowieka idealnego, za jakiego uchodził Michael Jordan. Wyszło na jaw, że koszykarz przegrywał ogromne sumy w karty i golfa.
Ziemowit Ochapski
To, że sportowcy lubują się w grze o pieniądze, nigdy nie było tajemnicą. Zawodnicy Chicago Bulls nie stanowili wyjątku, więc partyjki pokera podczas podróży na mecze wyjazdowe czy w pokojowych hotelach były codziennością. Michael je uwielbiał, podobnie jak malutkie zakładziki o to, kto na treningu trafi więcej rzutów wolnych. Nikt nie miał jednak zielonego pojęcia, że w przypadku "MJ'a" sprawa wyraźnie wymknęła się spod kontroli i wykraczała daleko poza zabawę z kumplami z szatni. Wszystko wyszło na jaw, gdy w rzeczach zamordowanego właściciela nocnego klubu w Północnej Karolinie znaleziono kopie czeków podpisanych przez Jordana i opiewających na łączną sumę 108 tysięcy dolarów. Ujawniono również, iż aresztowany przez policję, a następnie skazany diler kokainy miał przy sobie czek od Michaela, na którym widniała suma 57 tysięcy "zielonych".W niektórych stanach USA hazard jest nielegalny, więc "Jego Powietrzności" groziły z tego tytułu konsekwencje prawne. Ostatecznie skończyło się na pogrożeniu palcem przez władze ligi i wszystko rozeszło się po kościach. - Na pewno w żaden sposób nie popieram hazardu - mówił skruszony "MJ" na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. - Nigdy nie uważałem go za rodzaj rywalizacji. Zakładając się chciałem jedynie, żeby współzawodnictwo toczyło się na wyższym poziomie. Wiele osób zarzuca mi jednak coś innego.
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
To, że Mike znalazł się w pierwszej piątce Wschodu na lutowy Mecz Gwiazd nie dziwiło już nikogo. Nikt nie był również zdumiony faktem, iż "MJ" okazał się najlepszym strzelcem swojego teamu podczas tego święta koszykówki, które tym razem miało miejsce w Orlando na Florydzie. Rezultat spotkania był jednak ostatnią rzeczą z jakiej "Air" mógł być dumny - Zachód triumfował aż 153:113, a Magic Johnson przyćmił tym razem latającego Michaela. Wielki mistrz, który ze względów zdrowotnych podjął decyzję o zakończeniu zawodniczej kariery, godnie pożegnał się z parkietem. - To było jego przedstawienie. Przybyliśmy tu, by oddać mu hołd i jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy być częścią tego widowiska - komentował Jordan. Magic rozstał się z koszykówką z powodu zakażenia wirusem HIV. Jego decyzja sprawiła, że nad NBA zawisły czarne chmury - w końcu pojedynki Magica z "MJ'em" były jedną z głównych sił napędowych ligi zawodowej. - Jesteśmy przyjaciółmi i nimi pozostaniemy - odniósł się do sprawy Mike. - Możemy zagrać przeciwko sobie jeszcze niejeden raz - w końcu istnieją boiska do kosza, na których da się to zrobić na własną rękę. Magic rozegrał fenomenalne zawody i nie musi już nikomu niczego udowadniać. Ja w pełni popieram jego decyzję. Nasza przyjaźń naprawdę wykracza daleko poza koszykówkę i jeśli zamarzy nam się pojedynek jeden na jednego, to po prostu pójdziemy na boisko. Jedyną różnicą będzie to, że świat tego nie zobaczy.