Dawid Przybyszewski: Karanie za wielkość hali w obecnych realiach mija się z celem
Zawodnik Jeziora podkreśla, że pomysł władz PLK związany z karaniem klubów grających w halach poniżej 3 tysięcy miejsc mija się z celem. - Przepis uderzy w najbiedniejszych - zaznacza Przybyszewski.
Center drużyny z Podkarpacia doskonale wie, że kluby takie jak Jezioro mocno odczują zmiany, które niosą ze sobą działania władz PLK. - Trudno mi jest popierać karanie finansowe mojego pracodawcy, bo to tak jakby wszyscy którzy są związani z klubem odczuli to jakoś na własnej skórze. Wiadomo, że od kilku lat jest kryzys finansowy i każda złotówka w budżecie klubowym się liczy - przekonuje Przybyszewski.
Mierzący 215 cm koszykarz słusznie zauważa, że w obecnych realiach karanie klubów za posiadanie hali mającej mniej niż 3 tysiące miejsc mija się z celem. Wiele drużyn grających w ekstraklasie ma swoje siedziby w małych ośrodkach, a co za tym idzie dysponuje mocno ograniczonymi środkami. - Koszykówka w Polsce zazwyczaj zadomowiła się w miastach o średniej lub małej wielkości więc trudno spodziewać się, że w niedużym mieście w najbliższej przyszłości powstaną hale na ponad 3000 osób. Tym samym karanie klubów z małych miast w ogóle mija się z celem.
Proponowane przez PLK zmiany wydają się być tym bardziej niezrozumiałe, że nawet zespoły posiadające mniejsze hale nie są w stanie ich zapełnić. - Najważniejsze moim zdaniem jest zaludnienie obecnych hal przez wszelaką promocję i angaż klubów w PR w szkołach - zauważa gracz tarnobrzeskich Jeziorowców.