To czy zostanę, zależy od klubu - rozmowa z Lorinza Harringtonem, zawodnikiem Trefla Sopot

Karol Wasiek 15 Maja 2013, 19:45

- Uważam, że nie pomogłem zespołowi w taki sposób, jak tego oczekiwano. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogłem pewne rzeczy zrobić lepiej.

Jak się czułeś w roli rzucającego obrońcy?

- Grałem zarówno na pozycjach rozgrywającego, jak i rzucającego obrońcy. Nie miało to dla mnie zbytnio znaczenia, na której pozycji występuje. Miałem jeden cel: wyjść na parkiet i pomóc zespołowi w osiąganiu jak najlepszych wyników.

Jaka będzie przyszłość Lorinzy Harringtona?

- Na to pytanie bardzo trudno jest w tym momencie odpowiedzieć. Muszę wrócić do Stanów Zjednoczonych i zobaczyć, jak sytuacja się rozwinie. Nie chcę podejmować pochopnych decyzji.

Chciałbyś pozostać w drużynie na kolejny sezon?

Lorinza Harrington podkreśla, że Włocławek to fajnie miejsce do życia

- To całkiem niezła liga. Jest kilka silnych drużyn, w których grają doświadczeni i utalentowani zawodnicy. W Polsce są dobre warunki do gry w koszykówkę, mam tu na myśli hale sportowe, czy warunki do treningów. Jednakże musicie jeszcze mocniej skoncentrować się na pracy z młodzieżą, bo to jest bardzo ważne.

O Włocławku też masz podobne zdanie? Pamiętam, jak w poprzednim roku bardzo narzekałeś na to miasto. Przypominasz sobie tamtą sytuację?

- Pamiętam tamtą sytuację, ale ktoś źle zinterpretował moje słowa. Nie narzekałem na miasto, po prostu nie wiedziałem, co ze sobą zrobić podczas dnia. Czy ty nie masz takich momentów, że ci się nudzi i nie masz co robić? Każdy ma takie momenty. W Sopocie też czasami mi się nudzi i nie wiem, co ze sobą zrobić... Takie jest życie. Naprawdę Włocławek to fajne miejsce do życia. Podobnie jak Sopot.