Pierwsza bitwa dla CCC - relacja z meczu CCC Polkowice - Wisła Can Pack Kraków

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pierwszy mecz o mistrzostwo Polski nie rozczarował. Po dramatycznej końcówce lepsze okazało się ostatecznie CCC Polkowice, które objęło prowadzenie w finale 1:0. Szansa do rewanżu dla Wisły już jutro.

Wysokie tempo, ogromne zaangażowanie, dużo walki oraz dramatyczna końcówka. Tak wyglądał pierwszy finałowy mecz o mistrzostwo Polski pomiędzy CCC Polkowice i Wisłą Can Pack Kraków.

W początkową fazę spotkania zdecydowanie lepiej weszły gospodynie, które raz po raz zaczęły punktować aktualne mistrzynie Polski. Na parkiecie dobrze czuła się zwłaszcza Magdalena Leciejewska, prezentując w kilku akcjach sporą wszechstronność. Natomiast po stronie krakowianek większość piłek kierowanych było pod kosz, do Tiny Charles. Amerykanka wprawdzie zdobywała punkty, ale nie miała odpowiedniego wsparcia od swoich koleżanek i po dziesięciu minutach, to CCC zasłużenie prowadziło 26:15.

Chwila przerwy dobrze podziałała na podopieczne Artura Golańskiego. Biała Gwiazda wyraźnie wzmocniła swoją defensywę, a w ataku niepodzielnie rządziła Charles. Zawodniczki z Polkowic nie miały recepty na zatrzymanie Amerykanki, która nawet gdy była podwajana potrafiła znaleźć sobie pozycję rzutową. Gra drużyny z Dolnego Śląska wyraźnie siadła, sporo było nerwowości oraz nieroztropnych zagrań. Dopiero w końcówce pierwszej połowy Pomarańczowe kilkoma akcjami powróciły na właściwe tory, ale ich przewaga zmalała już tylko do pięciu oczek.

Po kilkunastuminutowej przerwie walka rozgorzała na dobre. Obie ekipy spuściły hamulce ręczne i poszły na całkowitą wymianę, co oczywiście bardzo podobało się widzom. Lepiej z tej batalii wyszły koszykarki Białej Gwiazdy i po trzech kwartach prowadziły 56:51.

Ostatnia odsłona była wisienką na torcie całego sobotniego spotkania. Polkowiczanki rozpoczęły szaloną gonitwę, w której prym wiodła niezmordowana Valerija Musina. Trzeba przyznać, że w szaleńczych akcjach Rosjanki była metoda, bowiem Musina wyraźnie podgoniła wynik. Końcówka meczu rozgrzała widzów wręcz do czerwoności. 37 sekund przed ostatnią syreną po rzucie Tiny Charles krakowianki prowadziły 69:66. Wtedy dwie skuteczne akcje wykonały Laia Palau oraz Nneka Ogwumike i to CCC miało jedno oczko przewagi. Pozostało ostatnie dziewięć sekund. Wiślaczki miały piłkę z boku i popełniły katastrofalny błąd. Nie zdążyły jej rozegrać przez regulaminowe pięć sekund. Akcja była więc znów po stronie CCC. Faulowana była Belinda Snell, która wykorzystała jeden rzut osobisty. Krakowianki miały więc jeszcze jedną szansę na wygraną bądź remis. Z trudnej pozycji nieskutecznie rzucała Tina Charles, następnie bezskutecznie w ekwilibrystyczny dobijała Cristina Ouvina. W końcu wybrzmiała syrena końcowa i to Pomarańczowe wzniosły ręce w geście triumfu.

- Graliśmy dobre spotkanie, jednak zawaliliśmy totalnie jego końcówkę. Ta strata przy rozegraniu była bardzo kosztowna i przez to przegraliśmy ten mecz. To jest jednak dopiero pierwszy meczu, a żeby zdobyć mistrzostwo Polski, to trzeba mieć na swoim koncie cztery - mówił po meczu coach Wisły, Artur Golański.

- Cieszę się, że wygraliśmy ten mecz, bo był on dla nas bardzo trudny. Kolejny raz w tym sezonie wyciągnęliśmy spotkanie w końcówce i mimo ciężkiej sytuacji szczęśliwie dobrnęliśmy do finiszu - komentował trener CCC, Jacek Winnicki.

CCC Polkowice - Wisła Can Pack Kraków 71:69 (26:15, 9:15, 16:26, 20:13)

CCC: Valeriya Musina 19, Belinda Snell 13, Magdalena Leciejewska 11, Nneka Ogwumike 10, Agnieszka Majewska 7, Laia Palau 7, Sharnee Zoll 2, Magdalena Skorek 2.

Wisła Can Pack: Tina Charles 29 (11 zb), Erin Phillips 18, Justyna Żurowska 10, Cristina Ouvina 6, Dora Horti 4, Katarzyna Krężel 2, Anke DeMondt 0, Paulina Pawlak 0.

stan rywalizacji: 1:0 dla CCC Polkowice, rywalizacja toczy się do czterech zwycięstw

Źródło artykułu: