Wisła Can - Pack Kraków: Decydująca runda ostatnią nadzieją na sukces
Krakowianki w najbliższy weekend stoczą pierwsze finałowe potyczki przeciwko CCC Polkowice. Tym razem jednak nie uchodzą za faworytki.
Podczas ostatnich sezonów Biała Gwiazda była bezapelacyjnie najlepszą drużyną kraju, a prezentowany przez nią wysoki poziom znajdował przełożenie także w rozgrywkach międzynarodowych. Plasowała się ona w czołówce Starego Kontynentu.
Obecnie sytuacja wygląda nieco inaczej. Teamowi trudno nawiązać do najlepszych chwil i porównując go z ekipą "Pomarańczowych" rysuje się pewna dysproporcja na korzyść tych drugich. Zresztą doskonałe potwierdzenie tych słów stanowi fakt, iż ostatnie trzy bezpośrednie starcia padły łupem podopiecznych Jacka Winnickiego.Minusem pozostaje natomiast brak Alany Beard. Pierwotnie liczono, iż Amerykankę uda się wyleczyć, by chociaż przez kilkanaście minut wsparła pozostałe dziewczyny, ale minione dni rozwiały złudzenia. Niemniej doświadczona skrzydłowa pauzuje praktycznie od początku lutego, także kolektyw raczej przywykł do takiego stanu rzeczy.
Aby w ogóle myśleć o wyrównanej rywalizacji klub spod Wawelu musi pamiętać o koncentracji i obronie. Gdy tych dwóch czynników zabrakło w fazie półfinałowej skutki pojawiły się natychmiastowo i rywal, Artego pierwotnie objął prowadzenie. A dolnośląski kolektyw dowodzony przez charyzmatycznego szkoleniowca bez wątpienia wykorzysta każdą okazję, by zwyciężyć. - Chęć osiągnięcia sukcesu stanowi nasz najważniejszy cel. Zresztą każde kolejne spotkanie to wyzwanie. Wierzę, iż mu podołamy. Identyczne myśli towarzyszyły mi w Bydgoszczy, gdzie niestety przegrałyśmy pierwszą batalię, ale dzień później udowodniłyśmy swoją wyższość. Zatem wszyscy spełniając powierzoną rolę musimy ciężko pracować i wtedy pojawią się efekty. Zawsze ważne jak kończysz, a my chcemy być zwycięzcami - uważa Tina Charles.
W parze z defensywą powinien pójść wszechstronny atak. Mówiąc o tej formacji zauważa się skromne pozytywy. Współpraca między Charles i resztą zawodniczek przynosi większe profity aniżeli we wcześniejszych fragmentach sezonu, dlatego grę Wisły cechuje więcej elementów zaskoczenia. Cieszy, iż zatrybiła również Anke DeMondt. Belgijka długo znajdowała się w cieniu i szukała optymalnej formy, aż wreszcie wypunktowała wspominane bydgoszczanki trafieniami za trzy, wydatnie wpływając na sukces drużyny -Nie ukrywajmy, wiele zależy od obwodowych. Trafienia zza łuku zawsze robią różnicę i powinnyśmy wykorzystywać tą broń - twierdzi Erin Phillips.W przypadku małopolskiego klubu istnieje zatem nadzieja, że przy zafunkcjononowaniu każdego trybu i dawce szczęścia zagrozi polkowiczankom. Jeśli zaś koszykarki nie wzbudzą w sobie maksymalnego skupienia, konsekwencje będą bardzo nieprzyjemne.