Beniaminek w końcu wygrywa - relacja z meczu AZS Rzeszów - Widzew Łódź

Po długich oczekiwaniach podkarpacki zespół odniósł pierwsze zwycięstwo w ekstraklasie. W środę pokonał on na własnym parkiecie Widzew Łódź 74:63.

Adam Popek
Adam Popek

Dla podopiecznych Wojciecha Downara-Zapolskiego ta konfrontacja była tak naprawdę pierwszą, w której miały realne szanse zwyciężyć. I okazji nie zmarnowały. Już w pierwszych fragmentach zaznaczyły swoją przewagę, dając sygnał, że dotychczasowe porażki nie zburzyły jego morale. Bardzo aktywne były zwłaszcza Joanna Kędzia i Magdalena Kaczmarska. Obie koszykarki wzięły na siebie ciężar zdobywania punktów i rywalki ewidentnie miały kłopot z ich powstrzymaniem. A jeżeli już dokonywały tej sztuki to kończyło się na przewinieniu.

Przyjezdne zaś miały kłopot ze wstrzelić w kosz. Ich skuteczność pozostawiała wiele do życzenia i nawet liczne próby ze strony Leony Jankowskiej czy Aleksandry Pawlak nie przynosiły pożądanego efektu. Wobec tego rzeszowianki mogły spokojnie skupić się na własnej sytuacji i kontrolować boiskowe wydarzenia.

W drugiej kwarcie te ostatnie wcale nie spuściły z tonu. Co więcej, zagrzewane do boju przez swojego szkoleniowca poszły za ciosem i po trafieniu z dystansu Leah Metcalf prowadziły 27:19. Warto przy tym dodać, iż również defensywa miejscowych funkcjonowała dość poprawnie. Widzew głównie dlatego nie potrafił seryjnie punktować, co nie stawiało go w najlepszych położeniu przed dalszą częścią rywalizacji. Oczywiście ambicja doświadczonej Jankowskiej dawała nadzieję na poprawę sytuacji, lecz aby myśleć o końcowym triumfie łodzianki musiały wreszcie oprzeć swoje poczynania o cały kolektyw, a nie poszczególne jednostki.

Długa przerwa jednak wcale im nie pomogła. Po zmianie stron prym wiodły
"Akademiczki", a na słowa pochwały zasługiwały Aneta Kotnis oraz Elżbieta Mukosiej. Zarówno podkoszowa jak i doświadczona strzelczyni robiły świetny użytek ze swoich atutów, pozbawiając jednocześnie złudzeń sąsiada w tabeli. Najlepsze poparcie tych słów stanowi fakt, iż cztery minuty przed końcem trzeciej "ćwiartki" wynik brzmiał 48:36 i raczej mało kto wierzył w odwrócenie losów pojedynku. Tym bardziej, że faworytki publiczności w przeciwieństwie do poprzednich meczów prezentowały w miarę regularny poziom.

Podczas decydującej batalii wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Debiutant na parkietach Ford Germaz Ekstraklasy konsekwentnie dążył do swego i triumfował 74:63. Oprócz tych zawodniczek, które zapisały na swoim koncie największą liczbę "oczek" wyróżnić należało wspomnianą Metcalf. Amerykanka nienagannie wywiązała się z roli playmakera, nadając tempo akcjom swojego kolektywu. W związku z tym pozostałe koleżanki myślały tylko o swoich zadaniach. Widzewianki natomiast muszą wyciągnąć wnioski i spróbować szczęścia w przyszłości. W łańcuckiej hali popełniły stanowczo za wiele strat, by w ogóle nawiązać równorzędną walkę z dobrze dysponowanym AZS-em.

AZS OPTeam Rzeszów - Widzew Łódź 74:63 (18:11, 22:17, 11:15, 23:20)

AZS OPTeam:
Elżbieta Mukosiej 20, Magdalena Kaczmarska 16, Aneta Kotnis 13, Joanna Kędzi 12, Leah Metcalf 9, Anna Kuncewicz 4, Agata Rafałowicz 0, Agnieszka Krzywoń 0, Edyta Czerwonka 0.

Widzew: Aleksandra Pawlak 19, Leona Jankowska 14, Małgorzata Chomicka 11, Anna Tondel 11, Magdalena Rzeźnik 5, Katarzyna Bednarczyk 2, Lidia Kopczyk 1, Aleksandra Dziwińska 0, Agnieszka Modelska 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×