One woman show - relacja z meczu INEA AZS Poznań - Lotos Gdynia
Mecz mistrzyń Polski z Akademiczkami z Poznania nie był pasjonującym widowiskiem, przyjezdne wygrały zdecydowanie, ale warto go było zobaczyć dla jednej zawodniczki - Milki Bjelici, która notując najlepszy występ w tym sezonie w lidze, zdobyła ponad 1/3 punktów dla swojej drużyny.
Łukasz Czechowski
Poznanianki dobrze zaczęły mecz, prowadziły nawet 5:0 po trafieniach Elżbiety Mowlik i Weroniki Kotnis, kilka kolejnych minut było wyrównanych, ale to było wszystko, co w pierwszej połowie pokazały Akademiczki. Od połowy pierwszej kwarty zaczęła się zarysowywać przewaga gdynianek. Podopieczne George Dikaioulakosa z każdą minutą powiększały przewagę, która po 20 minutach sięgała 19 punktów.
W Lotosie świetnie grała Milka Bjelica (22 punkty, 12 zbiórek w pierwszej połowie), która bezlitośnie wykorzystywała słabości poznańskiej obrony, z dystansu Akademiczki punktowała natomiast Oliwia Tomiałowicz (10 punktów). Dla gospodyń 7 punktów zdobyła Weronika Idczak, która na początku drugiej połowy doznała urazu nogi i już więcej nie pojawiła się na parkiecie.
Druga odsłona bez historii - oba zespoły koncentrowały się bardziej na zdobywaniu punktów, niż bronieniu własnego kosza, dużo było strat i niefrasobliwych zagrań. Więcej minut dostały też rezerwowe obu drużyn. W połowie trzeciej kwarty, po kilku udanych akcjach, poznanianki wprawdzie zmniejszyły straty do 10 punktów (71:81), ale natychmiastowa reakcja trenera Dikaioulakosa sprawiła, że sytuacja wróciła do normy - mistrzynie kraju ostatecznie zwyciężyły 101:80 zdobywając po raz piąty w tym sezonie ponad 100 punktów.
Co ciekawe, trener Dikaioulakos po meczu nie był zadowolony z postawy swoich zawodniczek. - Po wygraniu w Pucharze Polski i organizacji Meczu Gwiazd Euroligi moje zawodniczki muszą zejść z chmur na ziemię. Realizacja założeń taktycznych w dzisiejszym spotkaniu nie istniała - wyjaśnił. - Pochwalić mogę tylko jedną zawodniczkę - Milkę Bjelicę.
Serbska środkowa w czwartkowym spotkaniu była nie do zatrzymania. Był to jej najlepszy mecz w tym sezonie w Ford Germaz Ekstraklasie - zdobyła 37 punktów, zebrała 16 piłek, miała fenomenalną skuteczność rzutów z gry - 76 proc. Zupełnie nie radziły sobie z nią ani Joanna Kędzia, ani Chinyere Ukoh, ani żadna inna poznańska zawodniczka.
- Dla nas to był trening przed arcyważnym meczem w Rybniku - przyznał trener gospodyń Krzysztof Szewczyk. - Cieszy, że rzuciliśmy gdyniankom aż 80 punktów oraz to, że wszystkie zawodniczki pojawiły się na boisku i żadna nie zagrała dłużej niż 25 minut.
Mecz Akademiczek z mistrzyniami Polski, zdobywczyniami Pucharu Polski, drużyną, która do niedawna walczyła w Eurolidze na trybunach w hali w Krzesinach śledziło zaledwie… 60 kibiców. - Bo my w Poznaniu koszykówkę robimy dla dziennikarzy - żartował w przerwie meczu prezes klubu Paweł Leszek Klepka, ale do śmiechu zapewne mu nie jest. Frekwencji nie sprzyja na pewno fakt, że Akademiczki kolejny raz walczyć będą zaledwie o utrzymanie, oraz to, że ich mecze odbywają się w odległej od centrum miasta hali w Krzesinach. Wyboru jednak nie ma, skoro w stolicy Wielkopolski nie ma odpowiedniego obiektu…