Jakóbczyk z nowymi kolegami deklasuje Górnika - relacja z meczu Górnik Wałbrzych - Sportino Inowrocław

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Górnik Wałbrzych słynie z tego, że na swoim parkiecie funduje kibicom horrory albo jak to ostatnio ma w zwyczaju przegrywa mecze już w I połowie. Tak było i tym razem. Powtórzył się scenariusz z meczu z ŁKS-em kiedy to łodzianie zbudowali przewagę w I połowie nie do odrobienia. W ich ślad poszli koszykarze Sportino prowadzeni przez trenera Aleksandra Krutikowa, którzy zdeklasowali Górnika aż 98:71.

W składzie Górnika ponownie zabrakło kapitana Marcina Sterengi, ale do gry gotowy był już Jakub Kietliński. Przed rozpoczęciem spotkania kibice gospodarzy ciepło przywitali Krzysztofa Jakóbczyka, który do niedawna bronił barw Górnika, skandując słowa: "Krzysiu! Co? Rzuć mało!". Pierwsza kwarta rozpoczęła się od dobrej postawy w ataku obu zespołów. Zaczął Górnik za sprawą świetnie dysponowanego w tym fragmencie zarówno w obronie jak i w ataku Marcina Wróbla. Dłużni nie pozostawali gracze z Inowrocławia, którzy prowadzeni na parkiecie przez Łukasza Żytko dotrzymywali kroku koszykarzom wałbrzyskiego klubu. Gra toczyła się kosz za kosz. Kiedy Wróbel trafił w akcji 2+1, Żytko zrewanżował się punktami po przechwycie. Wtedy o czas poprosił trener gospodarzy Arkadiusz Chlebda. Po czasie zmobilizowani gracze Górnika za sprawą Marcina Kowalskiego rzucili pierwszą trójkę. Po chwili punkty spod samego kosz trafił Łukasz Muszyński i górnicy prowadzili już 15:10. Kolejną trójkę z tego samego miejsca dorzucił Kowalski. Ale ostatnie słowo w tej kwarcie należało do Sportino. Najpierw Jakóbczyk trafia za 2, a kwartę wsadem zakończył Aleksander Lichodzijewski. 20:22 dla Sportino po I części gry.

Druga kwarta to już prawdziwy pogrom Górnika. Ostre strzelanie rozpoczął Jacek Sulowski rzutem zza łuku. Po chwili kolejne punkty dodał Tomasz Piotrkiewicz. Gospodarze grali bardzo nieskutecznie czego efektem był drugi czas na żądanie w I połowie dla Górnika, który miał obudzić koszykarzy z Wałbrzycha. Niestety nie tylko nie obudził on wałbrzyszan, ale na domiar złego pobudził Sportino. Jakóbczyk znów trafił za 2, a po chwili spod samej deski trafił doświadczony Wojciech Żurawski. Nie minęło kilka sekund kiedy Jakóbczyk znów bezlitośnie trafił do kosza, a koszykarze z Inowrocławia prowadzili już 35:20. Górnik swoje pierwsze punkty w tej kwarcie zdobył po 5 minutach gry. Jedyną jasną postacią wśród gospodarzy był w tej kwarcie Marcin Wróbel, ale na świetnie dysponowane Sportino to było za mało. Na domiar złego Łukasz Grzywa mimo swoich 210 cm, był ogrywany pod koszem przez zawodników z Inowrocławia niczym junior. Kiedy w kolejnej akcji trafia Piotrkiewicz najpierw za 2, a po chwili dokłada celną trójkę przewaga Sportino wynosiła już 47:25. Górnik był bezradny wobec poczynań podopiecznych trenera Aleksandra Krutikowa. Ostatecznie tę kwartę Górnik przegrał uwaga 7:33! Po pierwszej połowie goście odnotowali 75 proc skuteczności w rzutach za 2!

Przed trzecią kwartą wiadomo było, że o odrobienie strat będzie niezwykle ciężko, ale Górnik zaczął walczyć. Głównie za sprawą Łukasza Muszyńskiego. Najpierw otworzył wynik rzutem z półdystansu, a po chwili wsadem zakończył akcję 2+1. Po chwili kolejne punkty tym razem rzutem za 3 dokłada zupełnie niewidoczny w I połowie, Mateusz Nitsche, ale akcją meczu bezapelacyjnie została akcja zwana w koszykarskim slangu aleyoopem, kiedy to Kietliński narzucił piłkę, a wsadem skończył nie kto inny jak Muszyński... Wydawało się, że Górnik wrócił z dalekiej podróży i w kibicach odżywały nadzieję, ale czas na żądanie dla trenera Krutikowa wstrząsnął drużyną Sportino. Kiedy kolejne punkty rzutem za 3 dokłada Nitsche, od razu tym samym rewanżuje się Sulowski i to dwukrotnie. Na domiar złego Górnik popełnił 2 starty w ataku z rzędu, a w kontrze akcję zakończył Lichodzijewski. Kolejne punkty dorzuca Sulowski i inowrocławianie znów przejmują kontrolę nad wydaje się już wygranym meczem bowiem przewaga cały czas oscyluje w granicach 25 punktów. Na koniec kwarty efektownym blokiem popisał się Wróbel, ale to byłoby tyle bowiem wynik 52:79 doskonale oddaje obraz meczu.

Ostatnia odsłona to już tylko czekanie na końcowy wyrok. Górnicy nie mieli z taką grą szans na odrobienie przewagi, którą zbudowało Sportino. Kwarta rozpoczęła się od celnej trójki Lichodzijewskiego. Kolejnym wsadem starał się zakończyć akcję Muszyński, ale tym razem na drodze stanął mu Lichodzijewski, który efektownym blokiem na tablicy pokazał prawdziwą klasę. Kolejną trójkę dokłada Piotrkiewicz i Górnik zamiast niwelować przewagę to coraz bardziej tracił dystans do Sportino. Dwie akcje Wróbla znów pokazały, że świetnie dysponowany zawodnik bez wsparcia kolegów nie jest w stanie nawiązać walki z takim rywalem jakim byli tego dnia podopieczni trenera Krutikowa. Wróbel dwoił się i troił blokując po raz kolejny rzuty rywali, ale w tej kwarcie miał wsparcie tylko i wyłącznie ze strony Adriana Stochmiałka, który dostał więcej minut gry. Fatalnie znów zaprezentował się Łukasz Grzywa, który powoli staje się obiektem kpin na trybunach bowiem najwyraźniej jego 210 cm ewidentnie przeszkadza mu w grze zamiast pomagać... Dobrą ambitną postawę pokazał w tej kwarcie Damian Pieloch, który czasem za bardzo chce i skutek jest odwrotny, jednak walczył był tam gdzie być powinien i za taką postawę należy go pochwalić. Sportino spokojnie dowiozło pewne zwycięstwo 98:71, udowadniając, że będzie się liczyło w walce o awans.

Górnik Wałbrzych - Sportino Inowrocław 71:98 (20:22, 7:33, 25:24, 19:19)

Górnik Wałbrzych: Wróbel 15, Muszyński 15, Kowalski 8 (2x3), Kietliński 8, Stochmiałek 8, Nitsche 7 (2x3), Józefowicz 6, Pieloch 4, Grzywa 0, Ratajczak 0.

Sportino Inowrocław: Lichodzijewski 21 (1x3), Żurawski 18, Piotrkiewicz 13 (2x3), Sulowski 13 (3x3), Żytko 11 (1x3), Jakóbczyk 6, Mowlik 5, Wierzbicki 5 (1x3), Grod 4, Kus 2.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)