Anwil, mamy problem - relacja z meczu Anwil Włocławek - Asseco Prokom Gdynia

Anwil Włocławek przegrał z Asseco Prokomem Gdynia 76:79 w trzecim meczu finałowym i tym samym kwestia mistrzostwa Polski coraz mocniej rozstrzyga się na korzyść drużyny broniącej tytułu. Podopieczni Igora Griszczuka ponownie zaprezentowali się wyjątkowo ambitnie, lecz nie byli w stanie zatrzymać Davida Logana, który zdobywając 26 punktów, poprowadził swój zespół do wygranej.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Przed rozpoczęciem trzeciego finałowego meczu fani Anwilu Włocławek zacierali ręce z zadowolenia. Nie dość, że do gry po urazie powrócił kapitan zespołu Andrzej Pluta, a z trenerem Igorem Griszczukiem porozumiał się Mujo Tuljković, to jeszcze kontuzję kostki odniósł skrzydłowy Asseco Prokomu Gdynia, Ronnie Burrell.

Na dodatek, włocławianie bardzo dobrze rozpoczęli czwartkowe spotkanie i już po dwóch minutach wygrywali 7:2, a chwilę później po trójce wspomnianego Tuljkovicia - 10:5. W drużynie z Gdyni bardzo słabo grał Qyntel Woods, który spudłował pięć swoich pierwszych rzutów, lecz kiedy wreszcie trafił z gry, dał prowadzenie gdyńskiemu zespołowi 14:12. Ogółem po pierwszej kwarcie mistrzowie Polski mieli trzy punkty zapasu (24:21).

To jednak nie Woods, ale Logan był motorem napędowym przyjezdnych. Amerykanin nie forsował zbyt wielu rzutów, skupiając się głównie na mijaniu wolniejszych rywali i wynajdywaniu lepiej ustawionych partnerów. W ten sposób podał m.in. do Jana-Hendrika Jagli, który trafił swoją drugą trójkę w meczu i goście objęli dziewięciopunktowe prowadzenie 31:22, a chwilę później po rzutach wolnych Woodsa zrobiło się nawet 36:26.

- Pozwoliliśmy rywalowi na zdecydowanie zbyt wiele na początku drugiej kwarty i potem musieliśmy gonić. Nasz zryw udał się w pełni, bo na przerwę schodziliśmy wygrywając, ale przecież straciliśmy dwóch zawodników - komentował po ostatniej syrenie Nikola Jovanović, mając na myśli kontuzję Tuljkovicia i wykluczenie Rasharda Sullivana. Zanim jednak doszło do tych dwóch wydarzeń, Amerykanin wespół z Krzysztofem Szubarga odrobili prawie wszystkie straty, a po dynamicznym wsadzie bośniackiego skrzydłowego na tablicy wyników pojawił się remis 40:40.

Niestety, po umieszczeniu piłki w koszu Tuljković źle wylądował i z grymasem bólu na twarzy zwijał za linią boczną. - Nic jeszcze nie wiemy, ale Mujo prawdopodobnie zerwał więzadła w kolanie i na pewno nie zagra w sobotę - powiedział Jovanović, dodając że to wielka strata dla zespołu, bowiem do przerwy Bośniak rzucił 14 punktów. W kolejnym spotkaniu wystąpi za to na pewno inny koszykarz, z którego w dalszej części czwartkowego meczu skorzystać nie mógł trener Griszczuk. Chodzi o Sullivana, który będąc mocno faulowanym przez Piotra Szczotkę, nie czekał na reakcję sędziów i sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość, popychając gracza Asseco. Sędziowie nie mieli wyjścia i musieli zdyskwalifikować krewkiego Amerykanina.

Spora dawka walki i emocji pod koniec pierwszej połowy mobilizująco wpłynęła na gospodarzy, którzy wygrali trzecią kwartę różnicą pięciu oczek, gdyż celnym rzutem z dystansu równo z syreną popisał się Kamil Chanas i przed decydującą odsłoną Anwil prowadził 58:52. - My w tym spotkaniu kompletnie zawaliliśmy trzecią kwartę, a przecież jeszcze w drugiej wygrywaliśmy dziesięcioma punktami. Szkoda, że oddaliśmy to prowadzenie zbyt łatwo, ale to wina tego, że niektórzy moi koszykarzy byli wyraźnie poza meczem - mówił trener Tomas Pacesas.

Skoncentrowany w stu procentach na rywalizacji był jednak wspomniany Logan, który tuż po przerwie zdobył osiem z 12 punktów całego zespołu, a także nie pozwalał Anwilowi zwiększyć przewagi w czwartej kwarcie. W pewnym momencie walki kosz za kosz włocławianie wygrywali już 69:62 na niespełna pięć minut przed końcem, gdyż najpierw kolejne punkty spod kosza zdobył Jovanović, a po chwili za dwa celnie przymierzył Chanas. Rozpędzony Logan szybko zmniejszył straty do trzech oczek (wówczas miał już na swoim koncie 25 punktów), a w następnej akcji trójkę dodał Daniel Ewing i był remis 69:69.

- Nie do końca wiem co się stało w ostatnich minutach. Prowadziliśmy jeszcze na trzy minuty przed końcem meczu, ale kompletnie pogubiliśmy się w decydujących akcjach. Zagapiliśmy się na tablicach, ja także nie złapałem jednej piłki, choć powinienem ją chwycić. Poza tym graliśmy bardzo chaotycznie w ataku - tłumaczył Jovanović, a sytuację Anwilu próbował ratować jeszcze Brett Winkelman, który celną trójką (76:76) odpowiedział na akcję dwa plus jeden Ewinga.

Ostatecznie spotkanie rozstrzygnęło się trzema rzutami wolnymi. Po jednym trafieniu zdobyli Logan, Ewing i Szczotka, dwóch osobistych nie trafił Szubarga i to goście mogli cieszyć się z wygranej, która znacznie przybliża ich do mistrzostwa Polski. - Gratuluję Anwilowi niesamowitej walki, niesamowitego charakteru. W takim meczu decydująca może okazać się każda piłka, każdy rzut czy każda zbiórka, dlatego cieszę się, że zwyciężyliśmy bo ten mecz był dla nas niezwykle ważny - mówił uśmiechnięty trener Pacesas, zaś szkoleniowiec gospodarzy stwierdził - Niestety taki jest sport, że gra się bardzo dobre zawody, ale brakuje trochę szczęścia w szczegółach i się przegrywa. Jedna nasza strata, czy jedna kontra Prokomu zadecydowały o przegranej.

Anwil Włocławek - Asseco Prokom Gdynia 76:79 (21:24, 20:16, 17:12, 18:28)

Anwil: Jovanović 16, Tuljković 14, Szubarga 12, Winkelman 8, Chanas 7, Pluta 6, Dunn 6, Sullivan 5, Joyce 2, Wołoszyn 0

Asseco Prokom: Logan 26, Jagla 16, Ewing 15, Hrycaniuk 8, Łapeta 4, Woods 4, Szczotka 3, Varda 3, Harrington 0, Zamojski 0

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×