Griszczuk dla SportoweFakty.pl: Powinno być już widać znaczące zmiany na lepsze...
- Na razie odpoczywam... - mówi w rozmowie z naszym portalem Igor Griszczuk, legenda Anwilu i jego były trener. W rozmowie z nami ocenia Anwil oraz mówi o swoich ostatnich... występach na parkiecie.
Miłosz Marek
Minęło już kilka tygodni, odkąd Igor Griszczuk zniknął z głównych koszykarskich aren w naszym kraju, tracąc posady zarówno w Anwilu Włocławek, jak i reprezentacji Polski. Doświadczonego szkoleniowca można było za to zobaczyć w Kaliszu jako... aktywnego zawodnika. - Przede wszystkim znam tych ludzi od momentu, kiedy przyjechałem do Polski. Poznałem ich, razem graliśmy, byliśmy chudsi (śmiech). Zaprosili mnie na otwarcie nowej hali i pomyślałem sobie "dlaczego nie?" Poza tym mogłem to połączyć z Meczem Gwiazd w Kaliszu. Bardzo się cieszę z tego powodu - wyjaśnił w pomeczowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Na otwarcie hali przy Zespole Szkół Samochodowych Griszczuk wystąpił w barwach amatorskiego Gmyr-Budu, występującego na co dzień w kaliskiej lidze amatorskiej. Na swoim koncie zapisał 19 oczek i był drugim strzelcem w swojej drużynie. Przypomniał, że za czasów swojej świetności imponował rzutami z dystansu. Sam jednak nie zachwycał się swoją grą. - Było ciężko, bo poza sportem jestem około dziesięć lat temu, a koszykarską karierę zakończyłem osiem-dziewięć lat temu (16 września 2002 odbył się mecz pożegnalny Igora Griszczuka - przyp. M.M.) - powiedział.
- Ten nasz rocznik jest po prostu twardszy - dorzucił po chwili z uśmiechem na twarzy.