NBA: Osłabieni górą

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Luki w składach nie zapowiadały nic dobrego dla Phoenix Suns i Detroit Pistons. Osłabienia wynikające z różnych przyczyn (wymiana, kontuzje) nie pokrzyżowały jednak planów tym dwóm ekipom.

Bez Richarda Hamiltona (problemy żołądkowe) i Rodney'a Stuckey'a (stopa) przystąpili do rywalizacji z Szerszeniami zawodnicy z Detoroit. Jakby problemów było mało, to w trakcie spotkania urazu pachwiny nabawił się Tracy McGrady.

Pomimo problemów kadrowych i przegrywania po dwóch kwartach różnicą dziesięciu punktów (41:51) Tłoki pozbierały się. - Pokazaliśmy serce i ogromną chęć odniesienia zwycięstwa. Każdy z nas zostawił wiele zdrowia na parkiecie - powiedział Will Bynum, który był jednym z bohaterów Pistons.

Gospodarze potrzebowali dogrywki, aby uporać się z przeciwnikiem. Na niespełna 22 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry do remisu po 100 doprowadził trójką Ben Gordon. Goście mieli sporo czasu na przeprowadzenie decydującej akcji, ale rzut Chrisa Paula został zablokowany przez Tayshuana Prince'a.

W dodatkowym czasie gry wszystko szło po myśli Tłoków, które nadawały ton rywalizacji. Trwało to do pewnego czasu, a dokładniej do momentu popełnienia dwóch błędów przez Bynuma, które na punkty zamienili zawodnicy z Nowego Orleanu i to oni na 15 sekund przed końcem znaleźli się na czele. Swoja winy w najlepszy z możliwych sposobów odkupił jednak Bynum. Kiedy zegar wskazywał siedem sekund do ostatniej syreny, obrońca Pistons przeprowadził akcję, która pozwoliła odzyskać prowadzenie miejscowym. Wygraną przypieczętował Jason Maxiell przechwytując piłkę i zaliczając dwa punkty.

Trevor Ariza próbował odwrócić losy meczu, ale spudłował.

Detroit Pistons - New Orleans Hornets 111:108 OT (20:20, 21:31, 31:27, 28:22, d. 11:8)

(Prince 28 (12zb, 8as), Gordon 25 (7zb), Bynum 21 (9as) - West 32 (9zb), Paul 23 (10as), Okafor 13 (12zb))

Brak zawodników pozyskanych w wymianie przez Słońca z Phoenix nie przeszkodził w odniesieniu zwycięstwa nad Oklahoma City Thunder. Prym w ich szeregach wiódł 38-letni Grant Hill, który zaaplikował rywalom aż 38 punktów. - Nic w jego wykonaniu nie może mnie zaskoczyć - powiedział o grze swojego podopiecznego Alvin Gentry.

Nie może on być jednak zadowolony z braku koncentracji jego zawodników w trzeciej kwarcie. Kosztował on Suns stratę trzynastopunktowego prowadzenia i przed ostatnią odsłoną przegrywali 82:85. Nowa drużyna Marcina Gortata dotrzymywała jednak kroku Grzmotowi i nie pozwoliła na powiększenie przewagi. Zespół z Arizony po wsadzie Robina Lopeza na 6:45 przed końcem spotkania wyszedł na prowadzenie (96:94), którego nie oddał do końca.

Ekipa Scota Brooksa nie odpuszczała do samego końca. Rzutem rozpaczy z połowy boiska praktycznie równo z końcową syreną do dogrywki chciał doprowadzić Jeff Green, ale piłka nie znalazła drogi do kosza. - Dostaliśmy dzisiaj lekcję. Każdy mecz jest nowym doświadczeniem. Musimy wyciągnąć wnioski i stać się lepszą drużyną - powiedział Kevin Durant. Zdobywając 28 punktów był najlepszym strzelcem swojego zespołu.

Oklahoma City Thunder - Phoenix Suns 110:113 (23:25, 22:29, 40:28, 25:31)

(Durant 28, Westbrook 19 (9as), Green 19 (5zb), Collison 19 (8zb) - Hill 30 (11zb), Nash 20 (10as), Lopez 19)

Pozostałe mecze:

Sacramento Kings - Houston Rockets 93:102 (31:26, 26:26, 24:27, 12:23)

(Cousins 19 (8zb), Evans 14 (6zb), Garcia 14 - Martin 22, Scola 17 (9zb), Lowry 13 (7as, 6zb))

Źródło artykułu: