Dainius Adomaitis: Cztery zwycięstwa nic nie znaczą

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Energa Czarni Słupsk wygrali dotąd wszystkie cztery spotkania, w efekcie są liderem Tauron Basket Ligi. Dainius Adomaitis wprawdzie jest zadowolony z historycznej wygranej nad Polpharmą w Starogardzie Gd., ale skupia się na meczu z Zastalem Zielona Góra. - <i>Teraz czas na pracę przed kolejnym spotkaniem</i> - mówi szkoleniowiec Czarnych Panter.

Słupszczanie wprawdzie znakomicie weszli w mecz, bo już kilku minutach wygrywali 17:9, ale potem inicjatywę przejęli gospodarze, którzy w ekspresowym tempie odrobili wszystkie straty, a następnie wyszli na wysokie prowadzenie. - W pierwszej połowie nie wiodło nam się w obronie. Nie realizowaliśmy założeń, które ustanowiliśmy przed meczem. Przegrywaliśmy też walkę o zbiórkę - zbyt często wygrywała je Polpharma, która potem zdobywała łatwe punkty - skomentował Dainius Adomaitis, trener gości.

Po przerwie Energa Czarni wyglądali zdecydowanie lepiej, wreszcie prezentowali się jak zespół, który aspiruje do medalu w tym sezonie. Toteż plony zbierali bardzo szybko - z minuty na minutę topniał deficyt. Nie do zatrzymania był amerykański duet Jerel Blassingame - Cameron Bennerman, który, choć momentami miał problemy ze skutecznością, to jednak i tak często umieszczał piłkę w koszu. - Po prostu zagraliśmy, tak jak chcieliśmy od samego początku. Przede wszystkim agresywnie w obronie, nieźle na pick&rollach. Poza tym właściwie wszystko nam wychodziło. W ataku graliśmy szybko i skutecznie.

Słupszczanie wygrali mimo słabej postawy pod tablicami. Ponownie to właśnie element sprawił im najwięcej problemów, wszak starogardzianie zebrali 39 piłek a przyjezdni tylko 28. - Polpharma na deskach powalczyła zwłaszcza w pierwszej połowie. Potem jednak graliśmy bardziej agresywnie i znaleźli się w gorszej sytuacji, wymuszaliśmy na nich rzuty, a wtedy łatwiej o zbiórkę.

Smaczku tej konfrontacji dodawał fakt, że były to derby Pomorza. Jak wiadomo takie spotkania od zawsze rządzą się własnymi prawami, wychodzą poza granicę wszelkiej statystyki. Tak też było i tym razem, bo Energa Czarni dopiero po raz pierwszy ze stolicy Kociewia wracali z tarczą, a nie na niej. - Wiedzieliśmy, jak ważny to mecz. To była dla nas tylko dodatkowa motywacja. Cieszy nas wygrana, ale tak jak już wielokrotnie mówiłem, cztery zwycięstwa nic nie znaczą. Więcej o tej drużynie będziemy mogli powiedzieć za trzy, cztery miesiące - tonuje optymizm Adomaitis.

Powody do radości w ekipie nad Słupii są tym większe, że była to już czwarta wygrana tego teamu w tym sezonie. Tym samym Czarni notują najlepszy start od dawien dawna, odzyskali fotel lidera. - Do każdego spotkania podchodzimy jak do nowej historii. Cieszyliśmy się ze zwycięstwa, ale tylko jeden wieczór. Teraz czas bowiem na pracę przed kolejnym meczem.

W kolejnym spotkaniu dojdzie do starcia dwóch aktualnie najlepszych ekip w Polsce. Słupszczanie podejmą drugi w tabeli Zastal Zielona Góra, który legitymuje się tylko gorszym stosunkiem małych punktów. - Zastal jest naprawdę mocnym zespołem. Gra dobrą zespołową koszykówkę, ma graczy, którzy znają się już trochę - kończy opiekun lidera.

Źródło artykułu: