Lance Armstrong: Uważa się mnie za zło absolutne, inni są wciąż brani za legendy

W ciągu ostatniego roku Lance Armstrong praktycznie zapomniał o rowerze. - Czasem popedałuję tylko trochę z przyjaciółmi - mówi.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Zdyskwalifikowany na zawsze w październiku ubiegłego roku, Armstrong relaksuje się golfem. - W tym momencie - mówi w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport" - jestem spokojniejszy i wciąż mam wiele obowiązków. Zajmuję się rodziną, pięciorgiem moich dzieci, uprawiam sport, ale myśl, że zostałem ukarany ponad wszelką miarę, wciąż nie daje mi spokoju.

Chce spotykać się osobiście z osobami, które skrzywdził. - Moja kara jest tysiąc razy większa niż "przestępstwo", którego się dopuściłem - uważa. - Rozumiem, że wybrano mnie jako symbol tych lat, nawet jeżeli topowi kolarze, tak samo jak ich managerowie i lekarze znajdowali się wszyscy na tej samej łodzi. Uważa się mnie za zło absolutne, inni są wciąż brani za legendy.

Wciąż przekonuje, że mimo bycia na dopingu podczas wszystkich siedmiu edycji Tour de France, które wygrał, po powrocie do kolarstwa, w 2009 roku, nie stosował niedozwolonych środków. - Powiedziałem zbyt wiele kłamstw i nie mogę sobie już pozwolić na więcej.

Armstrongowi zabrano 53 zwycięstw i medal olimpijski, pozostało mu ich 37, w tym mistrzostwo świata w Oslo (1993), dwa etapy Tour de France i Strzała Walońska.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×