Znamy przyczynę zgonu Aleksandra Doby. Klub odpiera zarzuty

We wtorek Polskę obiegła informacja o śmierci wielkiego podróżnika Aleksandra Doby. Zmarł po zdobyciu najwyższego szczytu Afryki - Kilimandżaro. Teraz do tego smutnego zdarzenia odnosi się klub, który zorganizował jego ostatnią podróż.

Mateusz Domański
Mateusz Domański
Na zdjęciu Aleksander Doba Newspix / Na zdjęciu Aleksander Doba
Klub Podróżników Soliści opublikował na swojej stronie internetowej obszerne oświadczenie. Możemy w nim przeczytać między innymi, że "według aktu zgonu wydanego przez Zjednoczoną Republikę Tanzanii, śmierć Aleksandra nastąpiła z przyczyn naturalnych".

"W tym momencie absolutnym priorytetem jest dla nas kontakt z rodziną Aleksandra Doby oraz dopełnienie wszelkich formalności. Apelując o poszanowanie prawa rodziny i przyjaciół Aleksandra Doby do żałoby, musimy jednocześnie odnieść się do publikacji medialnych, opartych na nieprawdziwych informacjach" - podkreślono. Mowa między innymi o zarzutach, jakie pod adresem klubu sformułował Jerzy Kostrzewa, przewodnik górski z 20-letnim doświadczeniem. Zasugerował on, że organizator mógł nie dochować staranności w trakcie przygotowania i przebiegu wyprawy.

Klub Podróżników Soliści zaznaczył dokumencie, "że podczas wyprawy na Kilimandżaro, Aleksander Doba był jej pełnoprawnym uczestnikiem".

Wyjaśniono ponadto, że "za realizację części turystycznej wyprawy, której uczestnikiem był Aleksander Doba, odpowiadają polscy liderzy. Natomiast od momentu przekroczenia bram parku narodowego, wyprawę prowadzi licencjonowana agencja lokalna: przewodnicy i inni reprezentanci agencji".
"Chcielibyśmy zaznaczyć, że lokalna agencja, z której usług korzystamy, posiada niezbędne zezwolenia i duże doświadczenie w prowadzeniu trekkingów na Kilimandżaro" - napisał organizator.

Z oświadczenia wynika, że grupa, której członkiem był Aleksander Doba, wyruszyła zdobywać szczyt w asyście 104 osób, w tym 16 przewodników, 84 tragarzy oraz 4 kucharzy - zgodnie z wymaganiami parku narodowego, na terenie którego znajduje się Kilimandżaro.

"Lokalna agencja dysponowała zestawami pierwszej pomocy, butlami tlenowymi, rozbudowaną apteczką z lekami na chorobę wysokościową i wszystkimi niezbędnymi przy takich wyprawach środkami. Zabezpieczenia były dostępne podczas całej wyprawy, w tym podczas ataku szczytowego" - zapewniono.

Poinformowano też, że Aleksander Doba nie zgłaszał i nie wykazywał żadnych objawów, które mogłyby wskazywać na problemy zdrowotne. Z oświadczenia jasno wynika, że był uważnie obserwowany przez przewodników oraz przechodził rutynowe kontrole, podczas których mierzone miał tętno, natlenienie krwi, a także był pytany o samopoczucie.

Dowiadujemy się również, że w trakcie ataku szczytowego Doba miał opiekę dwóch bardzo doświadczonych przewodników, którzy mają na koncie przeszło 400 wejść na szczyt.

[urlz=https://solisci.pl/oswiadczenie-klubu-w-sprawie-organizacji-wyprawy-na-kilimanjaro/]Pełne oświadczenie dostępne jest tutaj >>>

[/urlz]Czytaj także:
Podróż Aleksandra Doby na Kilimandżaro. Mamy zdjęcia z ostatniej wyprawy
Dramat na szczycie. Organizator opowiada, co się stało na Kilimandżaro

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×