Skandal przed igrzyskami. Polacy interweniowali. "Śmieją nam się w twarz"

Olimpijskie kwalifikacje kajakarzy w strefie Australii i Oceanii wzbudziły wiele kontrowersji. Zareagować postanowili Polacy, ale ich protest został odrzucony.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Norman Zezula, Aleksander Kitewski Materiały prasowe / Na zdjęciu: Norman Zezula, Aleksander Kitewski
Polski Związek Kajakowy oraz Polski Komitet Olimpijski złożyły protest do Międzynarodowej Federacji Kajakowej (ICF) w sprawie okoliczności kwalifikacji kanadyjkarzy w strefie Australii i Oceanii. Na starcie lutowej rywalizacji w Sydney stanęły trzy reprezentacje: Australii, Nowej Zelandii i Samoa. W ten sposób spełniono niezbędne minimum, by uznać olimpijskie kwalifikacje za ważne.

Okoliczności rozegrania zawodów są jednak kontrowersyjne. Uwagę zwracają składy, w jakich wystąpiły wspomniane osady. Brakowało w nich bowiem… kanadyjkarzy. Do walki o kwalifikację do Paryża stanęli zawodnicy specjalizujący się na co dzień w konkurencjach kajakowych.

Rywalizację wygrali Nowozelandczycy Munro James i Ngataki Kacey, którzy do tej pory nie mieli jakichkolwiek doświadczeń w rywalizacji kanadyjkowej. Dodatkowo po kwalifikację sięgnęli, płynąc w pozycji… siedzącej, a nie klęczącej. Nowicjuszami w zmaganiach kanadyjek byli również reprezentanci Samoa. Jakby tego było mało, Australię reprezentowali… 73- i 61-latek, uzyskując czasy prawie dwa razy gorsze od rywali.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Probierz na polu golfowym. Zobacz, co poszło nie tak

- Wszyscy wiedzą, że nie miały one żadnego związku z duchem fair play, ale przepisy w tej kwestii były niedoprecyzowane i dawały furtkę do rozegrania kwalifikacji w sposób, który jest krzywdzący dla profesjonalnych kanadyjkarzy - tłumaczy Grzegorz Kotowicz, prezes PZKaj.

Protest został jednak odrzucony. Władze ICF nie dopatrzyły się złamania regulaminów i nie znalazły podstaw do tego, by anulować wyniki olimpijskich kwalifikacji w Sydney. Zdaniem prawników, związki Australii i Nowej Zelandii miały prawo delegować zawodników innych grup sprinterskich do kwalifikacji kanadyjkarzy, nawet jeśli liczą sobie oni grubo powyżej 60 lat i w trakcie biegu nie płyną w pozycji klęczącej, charakterystycznej dla kanadyjkarzy.

- Przeprowadziliśmy szczegółowe dochodzenie i obszernie omawialiśmy tę kwestię podczas naszego ostatniego posiedzenia zarządu. Po dokładnej analizie stwierdziliśmy, że proces kwalifikacji, jak również wyścigi były prowadzone zgodnie z zasadami i przepisami określonymi przez Międzynarodową Federację Kajakową, w związku z czym nie zostaną podjęte żadne dalsze działania w tej sprawie - przedstawia Thomas Konietzko, prezydent ICF, w liście skierowanym do władz PZKaj.

Rozczarowani taką decyzją władz ICF jest polska federacja. Chodzi o brak możliwości przeciwdziałania praktykom zastosowanym przez Nowozelandczyków. - W kuluarowych rozmowach nawet najwyżej postawieni oficjele podkreślali, że federacje Australii i Nowej Zelandii po prostu śmieją nam się w twarz w zaistniałej sytuacji, ale przepisy są w tym przypadku bezwzględne - przedstawia Jolanta Rzepka, sekretarz generalna Polskiego Związku Kajakowego, która była obecna na zebraniu ICF w stolicy Wielkiej Brytanii.

Stronie polskiej nie przysługuje prawo odwołania od decyzji władz międzynarodowej federacji. Do zmian zasad rozgrywania kwalifikacji na dojść w przyszłości. W eliminacjach ma zwiększyć się wymóg dotyczący minimalnej liczby startujących komitetów olimpijskich. W regulaminie ma znaleźć się też zapis o wymogu pozycji klęczącej w konkurencji kanadyjkarzy.

Dodajmy, że gdyby ICF przyjęła protest, to pewni startu w igrzyskach w Paryżu byłaby polska osada startująca na dystansie 500 metrów mężczyzn. O udział w IO zawodnicy walczyć będą w Szeged w dniach 8-9 maja.

Czytaj także:
Sensacyjne wieści z Bayernu po utracie mistrzostwa Niemiec
Rośnie zainteresowanie Ennalim. Gracz Górnika Zabrze odejdzie już latem?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×