Orioles wciąż zaskakują

Baltimore Orioles wygrali dziś w nocy po raz piąty z rzędu i obecnie legitymują się najlepszym bilansem w całej lidze po pierwszym tygodniu rozgrywek. Z kolei piątą kolejną porażkę ponieśli Nationals.

Krzysztof Zacharzewski
Krzysztof Zacharzewski

Nie trwało długo aż z Washingtonm Nstionals ujdzie powietrze. Po świetnym początku sezonu i trzech wygranych dziś ponieśli piątą porażkę pod rząd. Z prowadzenia w dywizji East w NL stoczyli się na ostatnią pozycję. Mecz zaczął się szybką wymianą punktów z obu stron. Po trzecim inningu Marlins prowadzili już 7:3 dzięki home runowi Hanley Ramirez'a, wschodzącej gwieździe MLB. W kolejnym do ataku zerwali się gospodarze i niemal odrobili stratę do rywali. Przed ostatnim inningiem było już tylko 8:7 dla przyjezdnych. Jednak skoro prowadzili od początku postanowili nie oddać wygranej. Dokładnie rezerwowy Robert Andino, który zapewnił zwycięstwo po swoim 2-RBI blaście, ustalając końcowy wynik na 10:7 dla graczy z Florydy.

Na czele American League niespodziewanie znaleźli się Orioles z Baltimore. Dziś w nocy rywalizację z Seattle Mariners zakończyli poprzez tak zwany sweep. Ostatni mecz wygrali z nimi 5:4. Tym razem jednak widowisko nie było jednostronne. "Marynarze" utrzymywali remis do przedostatniego inningu. Pierwszego HR w sezonie zdobył jak na razie zawodzący Ichiro Suzuki a drugiego Raul Ibanez. Mimo tej wygranej, start-pitcher gospodarzy, Daniel Cabrera zagrał kolejny słaby mecz z ERA 9,00. Druga decyzja zwycięstwa w tym sezonie przypadła rezerwowemu Dennis'owi Sarfate.

W pojedynku na szczycie American League spotkali się ubiegłoroczni finaliści play offs. "Anioły" z Los Angeles podejmowały "Indian" z Cleveland. Był to także popis miotaczy obu teamów. Zarówno Joe Saunders jak i Fausto Carmona zaliczyli ERA poniżej jeden, odpowiednio 0,56 i 0,69. Nie mogło być inaczej skoro do 8 in. utrzymywał się remis 1:1. Po połowie ostatniej części meczu Indians objęli prowadzenie 4:2 po punktach Martinez'a i Peralty. Wówczas na wyżyny swoich umiejętności wzniósł się Torii Hunter i zdobył Grand Slam, co znaczyło tylko jedno; wygraną "Aniołów" 6:4.

O ile Dan Haren w swoim debiucie z przed kilku dni w barwach Diamondbacks zawiódł wszystkich swoją grą, o tyle dziś był klasą sam dla siebie. W czasie 6 in. oddał rywalom tylko jeden punkt ale Snakes prowadzili tylko 4:3 w skutek błędów w obronie. Za to gospodarze popisowo grali w ataku. Świadczy o tym liczba aż czterech home runów, w tym dwóch zdobytych przez Mark'a Raynolds'a. Punkty dla Dodgers zdobywał tylko Jeff Kent. Ostatecznie D'backs wygrali 9:3.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×