F1 wymaga zmian. "Zespoły mają zbyt dużą władzę"
F1 żyje ciągle wydarzeniami z GP Abu Zabi i rzekomymi naciskami Lewisa Hamiltona i Mercedesa na dymisje kluczowych osób. Jasne zdanie w tej sprawie ma Zak Brown. Szef McLarena uważa, że ekipy mają zbyt wiele do powiedzenia i należy z tym skończyć.
Oliwy do ognia dolewają ostatnie doniesienia, jakoby Hamilton i Mercedes w zamian za rezygnację z procesu sądowego przeciwko F1 i FIA domagali się dymisji kluczowych osób - Michaela Masiego (dyrektor wyścigowy F1) i Nikolasa Tombazisa (szef techniczny FIA).
Głos prawdy z wewnątrz F1
Głos w całej dyskusji zabrał Zak Brown. Szef McLarena postanowił na stronie internetowej swojej ekipy napisać kilka zdań o tym, co dzieje się obecnie wewnątrz F1. "Oczywiste jest to, że niektóre zasady i ich interpretacja są nie do przyjęcia. Nikt nie jest zadowolony z niespójności w przestrzeganiu przepisów. Jednak w tym sporcie jest to wykorzystywane przez zespoły po to, by zyskać przewagę nad konkurencją" - napisał Amerykanin.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa"Powiedziałem to już wcześniej. Zespoły F1 mają zbyt dużą władzę i należy ją zmniejszyć. Odgrywamy znaczącą rolę w opracowywaniu przepisów i zarządzaniu F1, a wpływ na tę dyscyplinę nie zawsze wiąże się z wyborami, które są dla niej najlepsze" - dodał Zak Brown.
Szef McLarena miał odwagę przyznać, że to właśnie zespoły przyczyniły się do nacisków na sędziów i momentami wybiórczego respektowania przepisów. "Nie zapominajmy o tym, że wszyscy w takim samym stopniu przyczyniliśmy się do niespójności w respektowaniu regulaminu. To ekipy wywierały presję, aby unikać za wszelką cenę kończenia wyścigów za samochodem bezpieczeństwa" - napisał Brown.
Zespoły są samie sobie winne
Przypomnijmy, że tego dotyczy spór ws. GP Abu Zabi. Michael Masi nie chciał, aby kierowcy ukończyli rywalizację za samochodem bezpieczeństwa, więc na okrążenie przed metą pozwolił, by ten zjechał z toru. Na dodatek pozwolił części kierowców oddublować się. Zyskał na tym Verstappen, który z łatwością wyprzedził Hamiltona.
Polityka Jeana Todta, który jako prezydent FIA chciał rządzić F1 na zasadzie konsensusu, utrzymywała się przez kilka lat. Francuz nie narzucał swojej woli innym, a za każdym razem prowadził długie rozmowy i negocjacje. Zdaniem Browna, teraz należy wprowadzić inny sposób postępowania.
"Wybór Mohammeda ben Sulayema w grudniu ubiegłego roku na nowego prezydenta FIA daje możliwość zbiorowej reformy sposobu działania F1" - ocenił Amerykanin.
Formuła 1 potrzebuje silnej ręki
Obecnie specjalnie powołana komisja FIA wyjaśnia wydarzenia z GP Abu Zabi, ale zdaniem Browna, kontrowersje na torze Yas Marina były "objawem, a nie przyczyną". Amerykanin uważa, że F1 ma pewne "problemy systemowe". Naciski ze strony różnych zespołów sprawiają, że obecnie trudno ocenić, kto tak naprawdę tworzy reguły gry w tym sporcie.
Czytaj także:
Ostrzega Lewisa Hamiltona. "Wyrządzisz sobie krzywdę"
Współpracował z Robertem Kubicą. Teraz zbuduję nową potęgę F1?