F1: Lewis Hamilton mógł nigdy nie trafić do Mercedesa. Nick Heidfeld był brany pod uwagę
Niewiele brakowało, a Lewis Hamilton nigdy nie dołączyłby do Mercedesa i nie został jedną z legend F1. W roku 2013 ekipa była bliska zakontraktowania Nicka Heidfelda, czyli dawnego partnera zespołowego Roberta Kubicy.
Rozmowy z Heidfeldem miały się rozpocząć już w połowie 2011 roku, gdy ten startował w barwach Lotusa, w którym znalazł się dość niespodziewanie. Niemiec podpisał bowiem kontrakt w trybie awaryjnym jako zastępstwo dla kontuzjowanego Kubicy.
Czytaj także: Spory ból głowy szefa Haasa
- Początkowo nie mogłem przekonać zarządu Mercedesa do kontraktu z Hamiltonem. Wracaliśmy do innych pomysłów i jednym z nich był Heidfeld. Nick był bardzo zainteresowany zdobyciem fotela w ekipie. Pisał do mnie, wysyłał zdjęcia rodziny, psa i próbował wzbudzić zainteresowanie swoją osobą - napisał w swojej książce "Survive, drive, win" Nick Fry, były szef Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO "Druga Połowa". Rozżalony Lewandowski źle wykorzystywany w kadrze? "Nie mógł grać jak typowy napastnik"Co ciekawe, swoje CV do Mercedesa miał wysłać nawet Jacques Villeneuve, choć Kanadyjczyk nie startował w F1 od roku 2006, kiedy to jego karierę w BMW Sauber zakończył Robert Kubica. Innym kandydatem był Paul di Resta, wspierany wówczas przez Mercedesa i startujący w Force India.
Dopiero przybycie do firmy Nikiego Laudy przyspieszyło rozmowy z Hamiltonem. Austriak zyskał mocną pozycję w firmie i zdołał przekonać zarząd Mercedesa do tego, by podpisać kontrakt z Brytyjczykiem. W ten sposób został on następcą Schumachera w sezonie 2013.
Czytaj także: George Russell nie chce się załamywać
Hamilton w idealnym momencie trafił do Mercedesa, bo ekipa z Brackley zaczęła dominować w F1 począwszy od roku 2014. W tym okresie kierowca z Wysp Brytyjskich zdobył cztery tytuły mistrzowskie dla niemieckiej stajni, właśnie znajduje się w drodze po piąty. Hamilton ma też na swoim koncie mistrzostwo świata F1 z McLarenem z sezonu 2008.
Za to Heidfeld wyleciał z Lotusa w połowie sezonu 2011. Po części ze względu na słabe wyniki, ale też wpływ na decyzję ekipy miała kiepska sytuacja finansowa i konieczność poszukania kierowcy ze wsparciem sponsorskim. Niemiec już nigdy więcej nie pojawił się w F1, ścigał się później za to w Formule E.