James Hunt - playboy za kierownicą cz. I

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
W nowej placówce mały Hunt również nie zabawił zbyt długo i jeszcze zanim skończył osiem lat, jego rodzice wysłali go do Westerleigh - szkoły z internatem, mającej swoją siedzibę w Hastings w hrabstwie East Sussex. Tam jednak również się nie zaaklimatyzował. Dopiero w wieku jedenastu lat nauczył się choć trochę słuchać starszych i mądrzejszych od siebie. Podczas wakacyjnego wyjazdu na pewną walijską farmę po raz pierwszy w życiu zasiadł za kierownicą pojazdu. Jego instruktorem był jeden z miejscowych pracowników, a James prowadził... traktor. Nauczył się nawet zmieniać biegi, lecz było to dla niego frustrujące, gdyż pedał sprzęgła w pojeździe wciskało się tak ciężko, że chłopiec nie potrafił tego zrobić do końca. Widząc entuzjazm u niesfornego dotąd dzieciaka, mężczyzna dawał mu również prowadzić na terenie farmy swojego starego rovera. Hunta ciągnęło do samochodów, wobec czego później Wallis i Sue podczas rodzinnych wycieczek często pozwalali mu kierować rodzinnym autem na krótkich odcinkach. Młodzieniec nie zdradzał jednak jakiegoś szczególnego talentu za kółkiem, ponieważ... nie chciał nadużywać zaufania rodziców. - Gdybym zaczął pokonywać zakręty na dwóch kołach, tylko bym sobie zaszkodził - mówi. - Dlatego naprawdę piekielne rzeczy robiłem po kryjomu. W szkole James wiódł żywot samotnika, ale spełnienie odnajdywał w sporcie. Od rówieśników odróżniała go niesamowita wytrzymałość, determinacja oraz wola zwycięstwa. Przez dwa lata był bramkarzem drużyny krykieta i występował w pierwszej jedenastce, ale i tak wolał sporty indywidualne. Gdy miał dwanaście lat, zapisał się na turniej tenisowy dla chłopców do szesnastego roku życia i dotarł do samego finału, w którym został pokonany przez rywala starszego o cztery wiosny. Miał powód do wielkiej dumy, lecz skończyło się na poczuciu klęski i wielogodzinnym płaczu. - Dla niego liczyło się tylko zwycięstwo - opowiada Sue. - Chciał zawsze wygrywać, a jeśli to mu się nie udawało, rozpacz trwała dopóki nie zaczął koncentrować się na czymś innym.
Pomimo aktywności sportowej, Hunt zaczął palić papierosy jeszcze przed ukończeniem podstawówki. U rodziców zaplusował natomiast miłością do zwierząt, a w szczególności do ptaków. Pewnego dnia wrócił do domu pociągiem z Westerleigh, trzymając w ręce klatkę z Ritą - żółtą papużką falistą, którą podarowała mu babcia. To był początek wielkiej pasji. James w wolnym czasie budował klatki lęgowe, które umieścił na strychu, a w ogrodzie stworzył ptaszarnię. Niestety wszystko skończyło się wraz z przeprowadzką do nowego domu. Wtedy chłopak przerzucił swoją uwagę z latających stworzeń na... płeć przeciwną. Podkochiwał się najpierw w opiekunce z internatu, a potem w Australijce, która pracowała w domu Huntów jako au-pair. - Myślę, że on zawsze miał oko na dziewczyny, a dziewczyny też go uwielbiały - wspomina mama Jamesa. - Kręciło się ich mnóstwo wokół niego.

Młody casanova okazji do miłosnych podbojów musiał jednak szukać poza szkołą, gdyż jako trzynastolatek zaczął uczęszczać do męskiego Wellington College w hrabstwie Berkshire. Placówka ta ma swoją siedzibę w pobliżu Królewskiej Akademii Wojskowej w Sandhurst, więc Wallis i Sue wiązali nadzieje z tym, że ich pierworodny syn pójdzie w ślady ojca. James rzeczywiście rozważał taką ścieżkę kariery, po czym nagle zapragnął zostać... lekarzem. Zobaczył bowiem, że chirurg, który usuwał mu wyrostek robaczkowy, jeździ na co dzień rolls-roycem. Niechęć do nauki sprawiła jednak, że Hunt nie należał do prymusów. Na szczęście lata spędzone Wellington College wbrew pozorom nie poszły na marne, bo pobyt w placówce pozwolił choć trochę ukształtować trudny charakter Jamesa. Co ciekawe, szkoła ta stawiała na silną dyscyplinę, a jednocześnie Hunt nie odczuwał, żeby jego indywidualizm był tłamszony. - Moje motto w tamtym czasie brzmiało: "Nie lubię tego, ale to jest dobre dla mnie" - wspomina.

Nauka w Wellington College trwała pięć lat. Do szkoły uczęszczało siedmiuset pięćdziesięciu uczniów, a każdy pokój w internacie miał zaledwie dwa i pół metra kwadratowego powierzchni. W środku nie mieściło się więc nic poza łóżkiem i biurkiem, lecz przynajmniej można było liczyć na odrobinę prywatności od czasu do czasu. James nie cierpiał zajęć, więc w celu uniknięcia popołudniowych sesji lekcyjnych zapisał się do szkolnej orkiestry. Grał na trąbce i wychodziło mu to naprawdę dobrze, gdyż podczas koncertów powierzano mu partie solowe. Talent miał we krwi, bo jego młodsi bracia poszli w jego ślady: Pete grał na waltorni, Tim na klarnecie, a Dave na flecie. - Był jednym z najbardziej niezwykłych nastolatków, jakich miałem okazję spotkać - wspomina Nigel Davison, dyrektor muzyczny w Wellington College. - Prostolinijny i zawsze wiedział, co chce osiągnąć. Zawsze miał również wizję dojścia do celu, która często przeciwstawiała się ogólnie przyjętym schematom.
Gra na trąbce była dla młodego Hunta również formą relaksu, gdyż chłopak większość swojej energii poświęcał na aktywność sportową. Od poniedziałku do soboty grał w squasha, tenisa i rackets, a także biegał na przełaj. W każdym z tych sportów sukces zależy od indywidualnych umiejętności, ale dzieciaki i tak musiały trenować w grupie. James tego nienawidził i zawsze szukał wyjścia, żeby móc ćwiczyć po swojemu. W trakcie treningu potrafił schować się w krzakach na... szybkiego papierosa. Niechęć do działania zespołowego spowodowała również, że Hunt nie stworzył trwałej relacji z żadnym z kolegów ze szkoły. Poza nią miał natomiast tylko kilku przyjaciół płci męskiej, z których zresztą tylko część go rozumiała. Ta trójka to Chris Jones, John Richardson oraz Malcolm Wood. Dzięki nim ciągle zamknięty w sobie James stał się nieco bardziej towarzyski. - Zawsze był najlepszym sportowcem w naszej paczce, niezwykle konkurencyjnym - wspomina Jones, który występował w drużynie hokejowej pod dowództwem Wallisa Hunta. - Fantastycznie grał w squasha, ale gdy pierwszy raz poszedł na pole golfowe, nie radził sobie już tak dobrze, gdyż my wcześniej braliśmy lekcje, a on nie. Pożyczył kije od swojego dziadka i żądał pięciu lub sześciu uderzeń handicapu. Po pewnym czasie było jednak na odwrót.

Koniec części pierwszej. Kolejna już w najbliższy wtorek.

Bibliografia: Daily Mail, The Independent, Gerald Donaldson - James Hunt The Biography, bbc.com, espn.co.uk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×