James Hunt - playboy za kierownicą cz. I
W historii Formuły 1 nie było większego playboya niż James Hunt. Brytyjczyk potrafił tuż przed wyścigiem pójść do łóżka z przypadkowo poznaną kobietą, a seks traktował jak swój drugi ulubiony sport.
Huntowie początkowo zamieszkiwali w Cheam w hrabstwie Wielki Londyn, następnie przenieśli się do pobliskiego Sutton, by ostatecznie osiedlić się w leżącej nieopodal wsi Belmont. James nie był jedynym dzieckiem Sue oraz Wallisa. Chłopak miał o dwa lata starszą siostrę Sally i o dwa lata młodszego brata Petera, a później na świat przyszli jeszcze Timothy, David oraz Georgina. Sześcioro potomstwa to twardy orzech do zgryzienia. Z żadną z pociech małżonkowie nie mieli łatwo, lecz to pierworodny syn sprawiał im najwięcej problemów. - Rzeczywiście, to jego najtrudniej było nam wychować - opowiada Sue. - James był jedynym z naszych dzieci, które potrafiło krzyczeć przez całą noc bez powodu.
Dorosły Hunt należał do ludzi o dość trudnym charakterze. Takie rzeczy często jednak mają swój początek w dzieciństwie, a chłopak z Belmont jest potwierdzeniem tej tezy. James był indywidualistą i samotnikiem. Miał wręcz obsesję na punkcie robienia wszystkiego po swojemu, a o wszelkich konsekwencjach najchętniej przekonywał się na własnej skórze. Rodziców nie traktował jak życiowych przewodników, lecz jak złą władzę, przeciwko której trzeba walczyć. - Byłem naprawdę trudnym dzieckiem - przyznał po latach, a Sue i Wallis nie śmieli zaprotestować. Mały James zawsze musiał też dostać to, czego chciał. Zanim nauczył się mówić, wymuszał to nieustannym krzykiem, a z biegiem czasu do perfekcji opanował technikę słownego "przekonywania" rodziców. - Jego dążenie do uzyskania czegoś było jak dźwięk kapiącej wody, który w końcu doprowadza cię do szału - mówi pani Hunt. - Jeśli James czegoś chciał, zawsze to dostawał. Wiercił ci dziurę w brzuchu do upadłego i miało się wrażenie, że zawsze z tobą wygra.
Państwo Huntowie dorastali pod opieką surowych rodziców, wobec czego sami również nie wierzyli w bezstresowe wychowanie i za wszelką cenę starali się zdyscyplinować niesfornego szkraba. - On zawsze był przeciwko wszelkim autorytetom, ale my czuliśmy, że trzeba wyznaczyć jakieś granice - opowiada Wallis. - James chciał być we wszystkim o krok przed rówieśnikami. Jako wyjątkowe dziecko prawdopodobnie miał do tego prawo, ale my uważaliśmy, że nie należy dawać mu pełnej swobody. Małżonkowie nie stronili również od wymierzania kar. Gdy jako czterolatek James uderzył łopatą w głowę dwuletniego Petera, któremu lekarz musiał później założyć kilka szwów, dostał od ojca lanie. Innym razem podczas sprzeczki starszy z braci próbował użyć argumentu pięści, ale młodszy w porę się uchylił i cios wylądował w ścianie. Dłoń Jamesa znajdowała się w fatalnym stanie, a Sue ku przestrodze kazała mu jechać do szpitala autobusem.
Choć pierworodny syn Huntów był impulsywnym dzieckiem, to zazwyczaj złość bardzo szybko mu mijała. - Mama często powtarzała, że nigdy nie byłem mściwy, co jest przecież domeną ludzi, którzy zawsze chcą być we wszystkim najlepsi - opowiada. - Wkurzałem się, kiedy ktoś traktował mnie niesprawiedliwie i przyrzekałem, że się odegram, ale jako człowiek patrzący w przyszłość szybko przechodziłem nad tym do porządku dziennego. Nie lubiłem oglądać się za siebie.