To miał być hołd dla Putina. Nie wyszło. Miliardy rubli w błoto?

Sankt Petersburg to rodzinne miasto Władimira Putina. Rosjanie chcieli sprawić prezent swojemu przywódcy, ściągając do niego wyścig F1. Wojna w Ukrainie zepsuła plany, a obiekt stoi przez większość czasu nieużywany i nie ma na niego planu.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
tor Igora Drive, w kółku Władimir Putin Materiały prasowe / Wikipedia/Leh-a/PAP/EPA/MAXIM SHEMETOV / Na zdjęciu: tor Igora Drive, w kółku Władimir Putin
Tor Igora Drive kosztował ok. 11 mld rubli, czyli ok. 200 mln dolarów. Za jego projekt odpowiada Hermann Tilke. Niemiec jest etatowym konstruktorem obiektów wyścigowych w Formule 1. GP Rosji miało przenieść się do rodzinnego miasta Władimira Putina w 2023 roku. On sam miał oglądać kierowców F1 z trybuny głównej i udowadniać społeczeństwu, że Rosja liczy się na świecie.

Miliardy rubli w błoto?


Rosjanie właśnie mieli szykować się do drugiej edycji wyścigu F1 w Sankt Petersburgu, ale wojna w Ukrainie sprawiła, że nowoczesny obiekt stoi pusty i nie odbywają się na nim żadne imprezy międzynarodowe. Miejscowi działacze mocno kombinują, aby na Igora Drive cokolwiek się działo. Jednym z pomysłów jest m.in. organizacja Garage Fest, czyli połączenia koncertów muzycznych z piknikiem motoryzacyjnym.

Odcięcie Rosji od Zachodu sprawiło, że zburzono już jeden "pomnik" Putina. Tor w Soczi, gdzie kierowcy F1 ścigali się w latach 2014-2021, został mocno okrojony. Nitkę wyścigową skrócono, wkrótce rozebrana ma też zostać trybuna główna. To będzie niemal równoznaczne z unicestwieniem obiektu. Czy to samo czeka Igora Drive?

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Lebiediew sprzedał restaurację. Zdradził powody

 - Chcemy jak najbardziej wykorzystać cały kompleks i zorganizować na nim jak najwięcej imprez - mówi w wywiadzie dla "Championat" Igor Titow, dyrektor generalny toru w Sankt Petersburgu, wcześniej odpowiedzialny za organizację GP Rosji.

Jeśli spojrzymy na kalendarz imprez na Igora Drive, wygląda on niezwykle ubogo. Pod koniec czerwca dojdzie do Moto Drive. To impreza dla motocyklistów, w trakcie której prezentowane będą różnego rodzaju jednoślady. Ma też stanowić formę promocji motocrossu i enduro, zachęcając do wsiadania na motocykle terenowe. Rosjanie postanowili też uruchomić w Sankt Petersburgu szkołę driftu i zamierzają wykorzystać fragment toru do nauki jazdy w kontrolowanym uślizgu.

Na Igora Drive zaczęła również funkcjonować szkoła kartingowa. Odpowiada za nią akademia SMP Racing, za którą stoi Boris Rotenberg. To przyjaciel Władimira Putina z czasów dzieciństwa, również pochodzący z Sankt Petersburga, który obłowił się za zgodą zbrodniarza wojennego. Z tego powodu Rotenberg od lat objęty jest licznymi sankcjami gospodarczymi. 67-latek jest wielkim pasjonatem motorsportu. To on finansował kariery takich kierowców jak Siergiej Sirotkin czy Robert Shwartzman.

Na torze pod Sankt Petersburgiem mają się też odbywać wyścigi... radzieckich klasyków. Organizatorzy historycznych mistrzostw Rosji w tym celu mają wykorzystywać skróconą nitkę toru. - Trudno jechać "na odcięciu", z pełnym gazem, przez 10-15 s na najdłuższych prostych. Klasyki nie mogą rozwijać takich prędkości - tłumaczy Titow.

Rosjanie nie chcą rozmawiać z Zachodem


Rosjanie głośno o tym nie mówią, ale aby prowadzić szkołę driftu, uczyć dzieci kartingu albo organizować koncerty, nie potrzeba infrastruktury wartej miliardy rubli. Wystarczyłyby do tego znacznie mniejsze, tańsze obiekty. Igora Drive powstał po to, aby gościć Formułę 1, wyścigi motocyklowe MotoGP i World Superbike, wyścigi samochodowe DTM.

Rosjanie o swoich planach mówili otwarcie ledwie kilka lat temu. Budowa toru w Sankt Petersburgu miała być nie tylko ukłonem w stronę Putina. Liczono, że do miasta docierać będą tysiące turystów. Obwód leningradzki położony jest niedaleko granicy z Finlandią, do Sankt Petersburga blisko mają też Polacy. Samo miasto wyłączone jest też z obowiązku wizowego. Tyle że po wybuchu wojny w Ukrainie zachodni działacze ani myślą współpracować z agresorem.

Sami Rosjanie nawet nie zamierzają podejmować działań, aby ściągnąć na Igora Drive międzynarodowe imprezy. - Nie widzę sensu prowadzenia dialogu z Zachodem. W F1 sytuacja jest jaka jest. Wyszli z Rosji, trzaskając drzwiami, nie zwrócili nam pieniędzy za prawa do wyścigu. Dorna, która zarządza MotoGP, została sprzedana Liberty Media. To właściciel F1, więc wątpię, aby motocyklowe mistrzostwa świata nagle stały się prorosyjskie - odpowiada "Titow" na sugestie dziennika "Championat", że należy pracować nad pojawieniem się międzynarodowych zawodów w Sankt Petersburgu.

Titow nie jest też zainteresowany goszczeniem serii DTM, gdyż uważa, rosyjskie wyścigi samochodów turystycznych "wcale nie są gorsze". - Aby doszło do ocieplenia stosunków z Zachodem, swoją pracę powinna wykonać rosyjska federacja. Nawet gdyby prywatne firmy chciały organizować wyścigi w Rosji, to każde poważne mistrzostwa znajdują się pod egidą FIA oraz FIM. Dopóki na tym najwyższym szczeblu nie zostanie rozwiązany problem sportowo-polityczny, to wszelkie umowy handlowe nie mają znaczenia - twierdzi Titow.

Dyrektor generalny Igora Drive nie przejmuje się jednak tym, że zarządzany przez niego tor przez większą część roku stoi pusty. - Mamy teraz wyjątkową okazję, aby zadbać o samych siebie. Mamy silne wsparcie wielu ministerstw, mamy potencjał do rozwijania krajowych mistrzostw. Możemy zwiększyć zainteresowanie motorsportem w Rosji. Zachód sam z nas zrezygnował, więc niech sam z powrotem przyjdzie. Takie jest moje zdanie - dodaje w propagandowym stylu Titow.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Ultimatum dla kierowcy F1. Pod koniec maja oferta wygaśnie
- Kubica chce pierwszej wygranej z Ferrari. "Nie mogę się doczekać"

Czy GP Rosji kiedykolwiek powróci do kalendarza F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×