Spisek przeciwko prezydentowi FIA? "Wiem, kto za tym stoi"
Mohammed ben Sulayem jest krytykowany za sposób, w jaki rządzi FIA. Niedawno przeciwko prezydentowi światowej federacji wszczęto nawet wewnętrzne dochodzenie. Emiratczyk został oczyszczony z zarzutów, ale nie ukrywa, że wie, kto kopie pod nim dołki.
Pod koniec ubiegłego roku FIA wszczęła też śledztwo ws. Toto i Susie Wolffów. Federacja podejrzewała, że szef Mercedesa wynosi informacje z kluczowych spotkań zespołów i w prywatnych rozmowach przekazuje je żonie. Tymczasem Brytyjka jest zatrudniona przez Liberty Media (właściciel F1) i odpowiada za serię wyścigową mającą promować kobiety. FIA chciała zbadać, czy nie mamy do czynienia w tej sytuacji z konfliktem interesów.
Dochodzenie ws. Wolffów szybko zakończono, bo okazało się bezpodstawne. Co więcej, Brytyjka poczuła się zniesławiona i pozwała FIA. To nie był jednak koniec kłopotów ben Sulayema. W ostatnich tygodniach przeciwko Emiratczykowi toczyło się wewnętrzne śledztwo. 62-latek był podejrzewany o wywieranie nacisków na sędziów w F1, jak i próbę zablokowania organizacji GP Las Vegas.
ZOBACZ WIDEO: W wyniku wypadku stracił ręce. Opowiedział, jak uporał się z dramatemOstatecznie ben Sulayem został oczyszczony z zarzutów, a FIA opublikowała listy poparcia z wielu krajowych federacji, które mają świadczyć o tym, że prezydent trzyma się mocno na swoim stanowisku. - Jestem przytłoczony wsparciem członów FIA. Ludzie muszą zrozumieć, że to właśnie przedstawiciele narodowych federacji sprawili, że jestem w miejscu, w którym jestem - powiedział prezydent FIA w rozmowie z agencją AFP.
- To nie media czy zespoły F1 zadecydowały o tym, że jestem prezydentem. Nie zostałem wybrany po to, by przejmować się opinią innych. Nie interesuje mnie, co inni mówią na mój temat. Dbam o to, co zapowiedziałem w programie wyborczym. Chciałbym, aby te oskarżenia przeciwko mnie były tylko oskarżeniami, ale opinia publiczna wydała już na mnie wyrok - dodał.
Ben Sulayem zapewnił, że "nie ma nic do ukrycia". Jest też przekonany, że wszelkie zarzuty pod jego adresem pochodzą ze świata F1, bo postanowił walczyć z licznymi przywilejami królowej motorsportu. - Nie mieli odwagi przyjść do mnie i powiedzieć mi niektórych rzeczy prosto w oczy. Ja mam tę odwagę. Mogę przyznać, że jestem pasjonatem wyścigów i gram zgodnie z zasadami - zadeklarował.
- Wiem, kto stoi za tymi wszelkimi oskarżeniami, ale nie mogę tego powiedzieć - dodał prezydent światowej federacji.
Emiratczyk zaprzeczył, jakoby FIA znajdowała się "w stanie wojny" z Liberty Media, czyli właścicielem F1. - Relacje są bardzo dobre. Właściciel F1 jest naszym partnerem. Nie mam z nimi żadnego problemu. Chcę dalej robić z nimi biznesy - podsumował.
Czytaj także:
- Kłótnia o transfer Verstappena w F1. "Niech się skupi na swoim zespole"
- Efekt Hamiltona. Ferrari zyska potężnego sponsora