Paweł Brożek: Smuda strasznie to przeżywa

Paweł Brożek nie zbawił reprezentacji Polski w meczu z Czechami. Jego wejście na boisko niewiele dało drużynie. Biało-czerwoni nie potrafili zdobyć choćby jednej bramki.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

Na murawie Paweł Brożek zameldował się w drugiej połowie i miał grać razem z Robertem Lewandowskim w pierwszej linii. - Mieliśmy taką sytuację, że ja miałem być bardziej wysuniętym, gdyby Robert czuł się słabiej. My atakowaliśmy i mieliśmy grać z Robertem równolegle. W sumie po moim wejściu stworzyliśmy dwie sytuacje strzeleckie - Marcina Wasilewskiego oraz Kuby Błaszczykowskiego - przyznaje napastnik, który ostatnie miesiące spędził na wypożyczeniu w Celtiku Glasgow.

Do momentu wejścia Brożka na boisko Lewandowski był osamotniony w ataku. Często był podwajany, a czasami nawet potrajany. Niewiele mógł zdziałać. - Taktyka sprawdzała się w pierwszej połowie. Natomiast później trener dokonał zmian. Wprowadził mnie, Kamila i Adriana, żeby coś zmienić w naszej grze - dodaje Brożek.

Zdajemy sobie sprawę, że coś nam uciekło i to w niewyobrażalny sposób. Zupełnie inaczej sobie to wszystko wyobrażaliśmy. Co mogę więcej powiedzieć? Dziękuję kibicom, że byli z nami do końca - mówi Brożek.

Pracę z kadrą kończy Franciszek Smuda, ale w szatni po meczu nie doszło jeszcze do oficjalnego pożegnania. - Trener strasznie to przeżywa - zauważa Brożek.

Najbliższe dni mogą być dla niego rozstrzygające, ponieważ może zmienić klub na inny. Sporo mówi się o Wiśle Kraków. - W tej chwili nie wiem co przyniesie moja przyszłość. Będę teraz odpoczywał, a może coś się wyjaśni w najbliższych dniach - kończy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×