Szokujące słowa dopingowiczki. "Wolałabym wyrzucić medal do kosza niż odesłać go do MKOl"
Jana Romanowa została zdyskwalifikowana za doping i odebrano jej srebrny medal igrzysk olimpijskich w Soczi, który wywalczyła w biathlonowej sztafecie. Rosjanka nie zamierza jednak oddawać krążka MKOL-owi.
Rosjanki zostały zdyskwalifikowane i odebrano im srebrny medal. Z werdyktem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego nie zgadza się Romanowa. - Jeśli nie zostanie podjęta uczciwa decyzja, to wolałabym wyrzucić medal do kosza niż odesłać go do MKOl - powiedziała Romanowa w rozmowie z rosyjskimi mediami.
Słowa Romanowej są szokujące. Nie widać u niej skruchy, utrzymuje za to, że jest niewinna. - Nigdy nie oddam swojego medalu MKOl-owi. Ta decyzja została podjęta bez dowodów. Wiele razy przeszłam procedurę kontroli antydopingowej prowadzoną przez WADA i RUSADA. Władze MKOl po prostu uznały, że w Soczi naruszyłam przepisy antydopingowe - dodała Romanowa.
To kolejny medal igrzysk w Soczi odebrany Rosjanom. Wcześniej swoje laury stracili m.in. biegacze narciarscy czy bobsleiści. - Swój medal nadal będę pokazywać młodym sportowcom. Będę mówić o emocjach w chwili jego zdobycia. Kiedy Olga Wiłuchina przekroczyła linię mety, a my do niej podbiegłyśmy, przypomniałam sobie dzieciństwo. Kiedy miałam 9 lat, to trafiłam do szkoły sportowej. Na zawody jeździłam wraz z ojcem, a mama gotowała nam jedzenie na drogę - wspominała Romanowa.
- To dzika niesprawiedliwość. Będę się odwoływać do Trybunału Arbitrażowego (CAS). MKOl nie ma żadnych dowodów poza zeznaniami Rodczenkowa. Na tej podstawie jesteśmy masowo pozbawiani medali. On się ukrywa i nie uczestniczy w przesłuchaniach. To niespełniony farmakolog, który nie był w stanie sprzedać wymyślonej przez siebie substancji, a teraz zaangażował się w ten cyrk - dodała Romanowa.
ZOBACZ WIDEO 9-letni Polak podbija świat skoków narciarskich. W Europie nie ma sobie równych!